Mezczyzni sÄ… z Marsa a Kobiety z Wenus - John Gray, E-books

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JOHN GRAY
MĘŻCZYŹNI SĄ Z MARSA
A KOBIETY Z WENUS
(Men are from Mars, Women are from Venus)
Przekład
Katarzyna Waller-Pach
Wstęp
1. Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus
2. Pan Załatwiacz i Domowy Komitet Ulepszeń
3. Mężczyźni zaszywają się w swoich jaskiniach
4. Jak wpływać na płeć przeciwną
5. Mówimy różnymi językami
6. Mężczyźni są jak sprężynki
7. Kobiety sÄ… jak fale
8. Mamy różne potrzeby emocjonalne
9. Jak unikać kłótni
10. Zdobywanie punktów u partnera
11. Jak wyrażać swoje uczucia
12. Jak skutecznie prosić o pomoc
13. Nie pozwolić, by miłość umarła
Książkę tę z najgłębszą miłością
i wzruszeniem dedykuję mojej żonie,
Bonnie Gray.
Jej miłość, wrażliwość, mądrość i sita
sprawiły, ze mogłem najlepiej, jak tylko umiem,
przedstawić to, czego się wspólnie
nauczyliśmy.
Podziękowania
Dziękuję mojej żonie Bonnie za to, że odbyła ze mną całą drogę, która doprowadziła do
powstania tej książki. Jestem jej wdzięczny, że zgodziła się, bym uchylił rąbka naszej
prywatności oraz że pomogła mi zrozumieć i docenić kobiecy sposób widzenia świata.
Dziękuję naszym trzem córkom - Shannon, Julie i Lauren - za ich niezachwianą miłość i
zachętę. Wyzwanie, jakim była dla mnie rola ojca, pozwoliło mi pojąć, jakie trudności
musieli pokonać moi rodzice. Dzięki temu, że sam mam dzieci, jeszcze bardziej kocham
swoich rodziców. Będąc ojcem, lepiej zrozumiałem własnego ojca.
Dziękuję moim rodzicom za to, że z wielką miłością wychowali całą naszą siódemkę.
Jestem wdzięczny najstarszemu bratu, Davidowi, za to, że rozumie moje uczucia i
pochwala sposób, w jaki je wypowiadam. Dziękuję mojemu bratu Williamowi za
ustawiczne zachęcanie mnie do większego wysiłku. Dziękuję mojemu bratu Robertowi
za pewną rozmowę, która trwała aż po świt i tak wiele wniosła do mojej pracy. Dziękuję
mojemu bratu Tomowi za dodawanie mi otuchy i za jego wspaniały optymizm. Dziękuję
mojej siostrze Virginii za to, że zawsze we mnie wierzyła i że wysoko ocenia moje
seminaria. Zawsze pozostanę wdzięczny mojemu zmarłemu młodszemu bratu
Jimmy'emu za jego miłość i podziw, które wciąż pomagają mi w trudnych chwilach.
Dziękuję mojej agentce, Patti Breitman, której twórcza pomoc i entuzjazm towarzyszyły
tej książce od pierwocin aż po finał. Dziękuję Carole Bidnick za wsparcie, którego
udzieliła mi w trudnych chwilach rozpoczynania pracy. Dziękuję Susan Moldow i Nancy
Peske za poparcie i rady, których mi udzieliły. Dziękuję zespołowi HarperCollins za to,
że zawsze mogłem liczyć na jego pomoc w swoich poszukiwaniach.
Pragnę też wyrazić wdzięczność tysiącom anonimowych uczestników moich seminariów,
którzy dzielili się ze mną swoimi doświadczeniami i zachęcali do napisania książki.
Przygotowując możliwie pełną prezentację rozległego tematu, jakim są problemy w
porozumiewaniu się, czułem ich nie słabnące wsparcie.
Jestem wdzięczny moim pacjentom za to, że zaufali mi i opowiedzieli o swoich
domowych zmaganiach.
Dziękuję Steve'owi Martineau za jego mądre wskazówki, które wpłynęły na kształt tej
książki. Dziękuję tym wszystkim, których serdeczność i wspaniałomyślność pozwoliły
powołać do życia John Gray Relationship Seminars (właśnie seminaria były polem, na
którym ulepszyłem i rozwijałem swoją pracę). Byli to: Elley i Ian Corenowie z Santa
Cruz, Debra Mudd, Gary i Helen Francellowie z Honolulu, Bill i Judy Elbringowie z San
Francisco, David Obstfeid i Fred Kliner z Waszyngtonu, Elizabeth Kling z Baltimore,
Clark i Dottie Bartelowie z Seattie, Michael Najarian z Phoenix, Gloria Manchester z Los
Angeles, Sandee Mac z Houston, Earlene Carrillo z Las Vegas, David Farlow z San
Diego, Bart i Merrii Jacobsowie z Dailas oraz Ove Johhansson i Ewa Martensson ze
Sztokholmu.
Dziękuję Richardowi Cohenowi i Cindy Black z Beyond Words Publishing za ich
autentyczny i serdeczny wkład w powstanie mojej poprzedniej książki Men, Women, and
Relationships, w której tkwił zalążek wszystkiego, co potem rozwinąłem, pisząc obecną
książkę.
Dziękuję Johnowi Vestmanowi z Trianon Studios za znakomite nagranie całego mojego
seminarium oraz Dave'owi Mortonowi i zespołowi Cassette Express za profesjonalizm, z
jakim potraktowali dostarczony im materiał.
Spośród mężczyzn, których opowiadania szczególnie mnie wzbogaciły, osobne
podziękowania składam Lenneyowi Eigerowi, Charlesowi Woodowi, Jacquesowi
Early'emu, Davidowi Placekowi i Chrisowi Johnsowi, który wspomógł wydanie mojego
rękopisu.
Dziękuję mojej sekretarce. Arianie, za to, że na cały czas mojej pracy nad książką wzięła
na siebie odpowiedzialność za prowadzenie biura.
Dziękuję mojemu adwokatowi, który jest także przybranym dziadkiem moich dzieci,
Jerry'emu Riefoldowi za to, że zawsze mogłem na niego liczyć.
Dziękuję Cliffordowi McGuire'owi za naszą dwudziestoletnią przyjaźń. Nie mógłbym
sobie życzyć lepszego przyjaciela i doradcy.
Wstęp
W tydzień po narodzinach naszej córki Lauren moja żona Bonnie i ja byliśmy zupełnie
wyczerpani. Lauren nie dawała nam zasnąć. Bonnie po porodzie prawie nie mogła
chodzić i musiała brać środki przeciwbólowe. Przez pięć dni pozostawałem w domu,
żeby jej pomóc, a potem wróciłem do pracy. Wydawało mi się, że Bonnie czuje się już
lepiej.
Kiedy mnie nie było, skończyły się jej środki przeciwbólowe. Zamiast zadzwonić do
mnie do pracy, poprosiła jednego z moich braci, który wpadł z wizytą, by poszedł do
apteki. On jednak z jakiegoś powodu nie przyniósł jej tabletek. Bonnie przez cały dzień
opiekowała się noworodkiem, cierpiąc okropnie.
Ja tymczasem nie miałem o niczym pojęcia. Kiedy wróciłem do domu, Bonnie była
zupełnie wytrącona z równowagi.
Nie rozumiałem, o co chodzi. Miałem wrażenie, że mnie oskarża, gdy mówiła: "Cały
dzień mnie boli. Skończyły się tabletki. Leżę zwinięta w łóżku i nikogo to nie obchodzi".
Zacząłem się bronić: "Dlaczego nie zadzwoniłaś do mnie?" A ona na to odpowiedziała:
"Prosiłam twojego brata, ale zapomniał! Czekałam cały dzień, aż wróci. Co miałam
zrobić? Ledwo chodzę. Czuję się taka opuszczona!"
Wtedy wybuchłem. Ja także byłem tego dnia poirytowany. Byłem zły, że do mnie nie
zadzwoniła. Czułem wściekłość, myśląc o tym, że mnie oskarża, chociaż nawet nie
wiedziałem, że cierpi. Powiedzieliśmy sobie kilka niemiłych słów i ruszyłem w stronę
drzwi. Byłem zmęczony, zdenerwowany i dość już usłyszałem. Oboje doszliśmy do
kresu wytrzymałości. I wtedy stało się coś, co odmieniło moje życie.
Bonnie powiedziała: "Poczekaj! Nie odchodź, proszę. Teraz najbardziej cię potrzebuję.
Jestem cała obolała. W ogóle nie sypiam. Proszę, wysłuchaj mnie". Zatrzymałem się.
Bonnie mówiła dalej: "John, póki jestem słodka i kochająca, jesteś przy mnie, ale kiedy
tylko zaczynam być rozżalona, po prostu wychodzisz". Potem przerwała i z oczami
pełnymi łez dodała: "Teraz bardzo mnie boli. Nie mam ci nic do ofiarowania. Właśnie
teraz najbardziej ciebie potrzebuję. Proszę, chodź tutaj i przytul mnie. Nic nie musisz
mówić. Wystarczy, że poczuję, jak mnie obejmujesz. Proszę, nie odchodź".
Zbliżyłem się i w milczeniu wziąłem ją w objęcia. Płakała, przytulona do mnie. Po kilku
minutach podziękowała mi, że nie wyszedłem i że mogła popłakać na moim ramieniu.
Tego dnia po raz pierwszy nie zostawiłem jej samej. Zostałem i czułem się z tym
świetnie. W końcu dałem jej to, czego naprawdę potrzebowała. To chyba naprawdę była
miłość: troska o tę drogą osobę, wiara w nasze uczucie, obecność drugiego człowieka.
Byłem zaskoczony, jak łatwo udało mi się pomóc Bonnie, kiedy tylko wskazała mi
właściwą drogę. Inna kobieta w tej sytuacji instynktownie wiedziałaby, czego Bonnie
potrzeba, lecz ja jako mężczyzna nie miałem pojęcia, że to dotykanie, przytulanie i
wysłuchiwanie żalów jest dla niej takie ważne.
Nigdy bym nie uwierzył, że tak łatwo rozwiążemy nasz konflikt.
W moich wcześniejszych związkach stawałem się w takich chwilach niechętny albo
obojętny, po prostu dlatego, że nie wiedziałem, co właściwie mógłbym zrobić. Pewnie z
tego powodu moje pierwsze małżeństwo było bardzo trudne i bolesne.
Incydent z Bonnie uświadomił mi, jak mógłbym zmienić swoje zachowanie.
Zainspirował mnie także do podjęcia siedmioletnich badań, które w końcu doprowadziły
do powstania tej książki.
Uświadomiłem sobie, jak bardzo kobiety różnią się od mężczyzn, i zdałem sobie sprawę,
że małżeństwo nie musi być ciągłą walką. Pamiętając o dzielących nas różnicach,
mogliśmy z Bonnie skutecznie, poprawić nasze sposoby porozumiewania się. Zrobiło
nam się z sobą po prostu przyjemniej. Poznając i zgłębiając te różnice, uzyskaliśmy
świadomość spraw, o których nigdy nie mówili nam rodzice, choćby dlatego, że
podobnie jak my nie zdawali sobie dotÄ…d sprawy z ich istnienia. Kiedy zaczÄ…Å‚em siÄ™
dzielić własnymi odkryciami z osobami przychodzącymi ze swoimi problemami do
mojego gabinetu, zauważyłem, że moje rady przyniosły i w ich związkach znaczącą
poprawę. Od tego czasu dosłownie tysiące par, które spotkałem na swoich seminariach,
uznało, że w ich związkach nastąpiła cudowna odmiana.
Minęło siedem lat, a ja wciąż dostaję listy, zdjęcia uśmiechniętych małżeństw z dziećmi,
kartki z podziękowaniami za uratowanie czyjegoś związku. Co prawda, to nie ja ratuję
małżeństwa, lecz miłość, ale wielu z tych ludzi z pewnością rozwiodłoby się, gdyby nie
nauczono ich w porę lepszego zrozumienia płci przeciwnej.
Susan i Jim byli małżeństwem od dziesięciu lat. Jak większość par oni także zaczynali
wspólne życie, bardzo się kochając. Nadeszły jednak lata narastającej frustracji i
rozczarowań, a wtedy, myśląc, że ich uczucie wygasło, zdecydowali się na rozstanie.
Przed przeprowadzeniem rozwodu postanowili jeszcze przyjść na moje sobotnio-
niedzielne seminarium. Susan powiedziała mi: "Próbowaliśmy wszystkiego, by ocalić ten
związek, ale nic nie pomaga. Za bardzo się różnimy". W czasie seminarium ze
zdumieniem dowiedzieli się, że te liczne różnice są zupełnie naturalne. Ucieszyło ich
odkrycie, że inne pary przeszły dokładnie tę samą drogę.
W ciągu zaledwie dwóch dni Susan i Jim nauczyli się zupełnie nowego spojrzenia na
naturę mężczyzn i kobiet.
Znowu się w sobie zakochali. Ich związek cudownie się przeobraził. Nie myśleli już o
rozwodzie. Marzyli, by razem spędzić resztę życia. Jim powiedział potem, że to właśnie
dzięki zrozumieniu dzielących ich różnic mogli się wzajemnie odzyskać.
Sześć lat później zaprosili mnie, bym zobaczył ich nowy dom i poznał całą rodzinę.
Wciąż się kochali i dziękowali za to, że pozwoliłem im lepiej się zrozumieć i że się nie
rozstali.
Chociaż większość ludzi wie, że mężczyźni i kobiety bardzo się różnią, to pozostaje dla
nich niejasne,
na czym
ta różnica polega. Wielu specjalistów poruszało ten temat w
swoich książkach, lecz prace te były zwykle jednostronne i pogłębiały tylko wzajemną
niechęć i brak zaufania. Jedna z płci była zazwyczaj przedstawiana jako ofiara drugiej.
Potrzebny był prosty podręcznik mówiący o tym, jak
naturalne
są różnice między
kobietami a mężczyznami.
Aby wzbogacić i uleczyć kontakty między ludźmi przeciwnej płci, należy im pomóc w
zrozumieniu dzielących ich różnic. Pozwoli to mężczyznom i kobietom na nowo się
zaakceptować oraz umocnić poczucie własnej wartości, a jednocześnie obdarzyć partnera
miłością, z całą jej niezmierzoną ufnością, chęcią współdziałania i podejmowaniem
odpowiedzialności.
W wyniku ankiety, jaką przeprowadziłem wśród 25 000 uczestników moich seminariów,
udało mi się zdefiniować zasadnicze różnice między kobietami a mężczyznami. Kiedy
będziecie czytać o tych różnicach, poczujecie, jak wyrosłe między wami mury nieufności
i urazy walą się w gruzy. Wszystkie zasady opisane w tej książce zostały wypróbowane
w praktyce. 90 procent ankietowanych osób całkowicie utożsamiało się z uczuciowymi
modelami mężczyzny i kobiety, jakie przedstawiłem.
Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus
- to podręcznik o szczęśliwym związku z lat
dziewięćdziesiątych XX wieku, Mówi głównie o tym, że mężczyźni i kobiety inaczej
myślą, czują, postrzegają, reagują i kochają, innych rzeczy pragną i inne cenią. Zdaje się
czasem, jakby pochodzili z różnych planet, których mieszkańcy mają odmienne potrzeby
i mówią własnymi językami.
Ta książka pomoże wam uniknąć niezrozumienia i niewłaściwych oczekiwań. Jeśli
będziecie pamiętali, że partner pochodzi z innej planety, to postaracie się, zamiast go
zmieniać - jak bywało dotąd - rozpocząć współdziałanie oparte na zrozumieniu faktu, że
musicie
się różnić. Co ważniejsze, nauczycie się praktycznych technik rozwiązywania
problemów płynących z waszej inności.
Tworzenie szczęśliwego związku jest czasami bardzo trudne. Oczywiście, że pojawią się
problemy. Tylko że te problemy albo mogą się stać źródłem urazy i odrzucenia partnera,
albo posłużyć do zbudowania głębszego wzajemnego zrozumienia, bliskości, zaufania i
miłości. Wskazówki, które znajdziecie w tej książce, pomogą wam rozwiązywać
problemy, jakie napotkacie w waszym wspólnym życiu. W ten sposób uzyskacie
narzędzie, które pozwoli wam zdobyć miłość, jakiej pragniecie, i dać partnerowi swoją
czułość i pomoc, na które zasługuje.
Naturalnie, książka ta zawiera wiele uogólnień i czasem niektóre stwierdzenia wydadzą
się wam bardziej trafne, a inne mniej. Każdy z nas ma przecież własną osobowość.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sylwina.xlx.pl