Miłosz To, Ksiązki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czes�aw mi�osztowydawnictwo znak krak�w 2000Projekt ok�adkiWitold SiemaszkiewiczRedakcjaJerzy IllgKorekta Joanna GromekOpracowanie typograficzneDaniel Malak�amanie Irena Jagocha(c) Copyright by Czes�aw Mi�osz, 2000 ISBN 83-7006-577-5ZAM�WIENIA: DZIA� HANDLOWY 30-105 KRAK�W, UL. KO�CIUSZKI 37 BEZP�ATNA INFOLINIA:0800-130-082ZAPRASZAMY TE� DO NASZEJ KSI�GARNIINTERNETOWEJ: www.znak.com.plITO�ebym wreszcie powiedzie� m�g�, co siedzi we mnie.Wykrzykn��: ludzie, ok�amywa�em wasM�wi�c, �e tego we mnie nie ma,Kiedy TO jest tam ci�gle, we dnie i w nocy.Chocia� w�a�nie dzi�ki temuUmia�em opisywa� wasze �atwopalne miasta,Wasze kr�tkie mi�o�ci i zabawy rozpadaj�ce si� w pr�chno,Kolczyki, lustra, zsuwaj�ce si� rami�czko,Sceny w sypialniach i na pobojowiskach.Pisanie by�o dla mnie ochronn� strategi�Zacierania �lad�w. Bo nie mo�e podoba� si� ludziomTen, kto si�ga po zabronione.Przywo�uj� na pomoc rzeki, w kt�rych p�ywa�em/ jezioraZ k�adk� mi�dzy sitowiem, dolin�,W kt�rej echu pie�ni wt�rzy wieczorne �wiat�o,I wyznaj�, �e moje ekstatyczne pochwa�y istnieniaMog�y by� tylko �wiczeniami wysokiego stylu,A pod spodem by�o TO, czego nie podejmuj� si� nazwa�.TO jest podobne do my�li bezdomnego, kiedy idzie po mro�nym,obcym mie�cie.I podobne do chwili, kiedy osaczony �yd widzi zbli�aj�ce si� ci�kie kaskiniemieckich �andarm�w.7TO jest jak kiedy syn kr�la wybiera si� na miasto i widzi �wiat prawdziwy:n�dz�, chorob�, starzenie si� i �mier�.TO mo�e te� by� por�wnane do nieruchomej twarzy kogo�, kto poj��, �e zosta�opuszczony na zawsze.Albo do s��w lekarza o nie daj�cym si� odwr�ci� wyroku.Poniewa� TO oznacza natkni�cie si� na kamienny mur,i zrozumienie, �e ten mur nie ust�pi �adnym naszym b�aganiom.DO LESZCZYNYNie poznajesz mnie, ale to ja, ten sam,Kt�ry wycina� na �uki twoje brunatne pr�ty,Takie proste i �mig�e w biegni�ciu do s�o�ca.Rozros�a� si�, ogromny tw�j cie�, hodujesz p�dy nowe.Szkoda, �e tamtym ch�opcem ju� nie jestem.Chyba kij sobie bym wyci��, bo widzisz, chodz� o lasce.Kocha�em twoj� kor�, br�zow� z bia�ym nalotem,Koloru najzupe�niej leszczynowego.Raduj� mnie te, co przetrwa�y, d�by i jesiony,Ale ty ucieszy�a� mnie najbardziej,Jak zawsze czarodziejska, z per�ami twoich orzech�w,Z pokoleniami wiewi�rek, kt�re w tobie ta�czy�y.Jest co� z heraklitejskiej zadumy, kiedy tutaj stoj�,Pami�taj�cy siebie minionegoI �ycie, jakie by�o, a te� jakie by� mog�o.Nic nie trwa, ale trwa wszystko: ogromna sta�o��.I pr�buj� w niej umie�ci� moje przeznaczenie,Kt�rego, tak naprawd�, przyj�� nie chcia�em.By�em szcz�liwy z moim �ukiem, skradaj�c si� brzegiem ba�ni.Co sta�o si� ze mn� p�niej, zas�uguje na wzruszenie ramionI jest tylko biografi�, to znaczy zmy�leniem.9POST SCRIPTUMBiografia, czyli zmy�lenie albo wielki sen.Ob�oki u�o�one warstwami na skrawku nieba mi�dzy jasno�ci� brz�z.��te i rdzawe winnice pod wiecz�r.Na kr�tko by�em s�ug� i w�drowcem.Odpuszczony, wracam drog� nieby��.Szetejnie - Napa Valley, jesie� 1997NIE ROZUMIEM"Michenhauz Henryk, rotmistrz rajtarski J.K.M., za�lubi� w Kujanach 10 lutego1659 r. Ma�gorzat� z Horn�w i bezpo�rednio potem by� zabity przez swego szwagraHorna".(Ksi�gi i notatki metrykalne Parani Ewangelicko-Reformowanej Keydany) Cyt. za:Szymon Konarski, Szlachta kalwi�ska w PolsceAle� Kujany to obok Szetej� i tam drog� wzd�u� Niewia�y bosonogi biega�em. Wi�cduchowny z Kiejdan, gdzie by� zb�r, przyjecha� saniami (luty) do Kujan, �eby da��lub. To nie mogli na �lub pojecha� do Kiejdan? A czyje by�y Kujany?Michenhauza? Horn�w? W tej zbieraninie nacji przy ksi�ciu Radziwille sk�dpochodz� te nazwiska? I dlaczego Horn zabi� pana Henryka Michenhauza? Ucztuj�crazem i w pijanej zwadzie? Czy mo�e z powodu kazirodczej mi�o�ci do Ma�gorzaty?I jak? Ciosem szabli? Rapiera? Z muszkietu? Z kr�cicy? I gdzie rotmistrz JegoKr�lewskiej Mo�ci zosta� pogrzebany? Co dalej dzia�o si� z wdow� po nim,Ma�gorzat�? Kogo po�lubi�a? Z ka�dym dniem coraz g��biej, sam cie�, wchodz�mi�dzy cienie. Stulecia mijaj�, imion i duch�w doko�a mnie coraz wi�cej, nie takjak w m�odo�ci, kiedy rytm mojej krwi zabrania� ludziom minionym dost�pu. Terazim bliski, wzywam ich, wyobra�am. I ziemia, jej ziarnisto��, w bosych stopachpami�� kolein drogi z jej ka�u�ami po deszczu, w g�rze park i dw�r Kujany. Iluich, tych, kt�rzy w tej okolicy �yli, cielesnych, jak ja jestem cielesny idlatego niezdolny zrozumie�/ jak �ycie mo�e zmieni� si� w �mier� i podnosz�cesi� w odde-chu p�uca znieruchomie�. Tak silnie my�l�: tutaj, �e wystarczy�oby wzi�� tenmalutki skrawek planety Ziemi i budowa� na nim niewidoczn� wie�� �ywot�w a� podniebiosa/ teraz kiedy ich ko�ci nikt ju� nie znajdzie. A to jest, jak kiedy przystole na naszym przyj�ciu student�w i studentek nagle przestawa�em tam by� i naswszystkich, rozgadanych, �miej�cych si�, ogarnia�em wzrokiem, jak gdyby ju�tych, co �yli byli dawno.M�J DZIADEK ZYGMUNT KUNATW fotografii mego dziadka, kiedy mia� sze�� lat, zawiera si�, moim zdaniem,sekret jego osoby.Szcz�liwy ch�opczyk, rado�nie filuterny, przez jego sk�r� prze�wieca duszabystra i pogodna.Fotografia pochodzi z lat sze��dziesi�tych dziewi�tnastego wieku, i oto ja, wp�nej staro�ci, wybieram si� tam, �eby towarzyszy� zabawom dziecka.Nad znajomym jeziorem, do kt�rego w�a�nie rzuca kamyki, pod jesionami, kt�remia�y znale�� si� w moich wierszach.Kunat�w liczono do szlachty kalwi�skiej, co snobistycznie odnotowuj�, bo u nasna Litwie najbardziej o�wieceni byli kalwini.Rodzina zmieni�a wyznanie p�no, oko�o 1800 roku, ale nie zachowa�em �adnegoobrazu dziadka w ko�cielnej �awce w �wi�tobro�ci.Nigdy jednak nie m�wi� �le o ksi�ach, ani w czymkolwiek uchybia� przyj�tymobyczajom.Student Szko�y G��wnej w Warszawie, ta�czy� na balach i czyta� dzie�a epokipozytywizmu.Wzi�� powa�nie zasady pracy organicznej i dlatego w Szetejniach zacz�� wyrabia�sukno, tote� bawi�em si� w pokojach, w kt�rych sta�y warsztaty do folowania.By� uprzedzaj�co grzeczny dla wszystkich, wielkich i ma�ych, bogatych ibiedak�w, mia� dar uwagi w wys�uchiwaniu ka�dego.Oskar Mi�osz, kt�ry pozna� go w Kownie w roku 1922, nazywa� go un gentii hommefrangais du dix-huitieme siecle, francuskim szlachcicem osiemnastego wieku.Zewn�trzny polor nie wyczerpywa� jednak jego istoty, ukrywa�a si� tam m�dro�� iprawdziwa dobro�.Rozmy�laj�c o moim dziedzicznym obci��eniu mam chwile ulgi, kiedy przypomn�sobie mego dziadka, bo musia�em co� wzi�� po nim, czyli nie jestem ca�kiem bezwarto�ci.Nazywano go "litwomanem" i czy� nie zbudowa� domu w Legmiadzi, kt�ry s�u�y� zaszko�� i czy� nie op�aca� litewskiego nauczyciela?Lubili go wszyscy, Litwini/ Polacy i �ydzi, mia� mir u okolicznychwiosek.(Tych wiosek, kt�re w kilka lat po jego �mierci zosta�y wywiezione na Sybir idlatego jest tam teraz tylko pusta r�wnina.)Ze wszystkich ksi��ek najbardziej lubi� czyta� pami�tniki Jakuba Gieysztora, boszczeg�owo opisuj� nasz� dolin� Niewia�y mi�dzy Kiejdanami i Krakinowem.W m�odo�ci mnie one nie interesowa�y, bo co mi po tym, co by�o dawno, je�eliobchodzi�a mnie tylko przysz�o��.Dzisiaj czytam te pami�tniki chciwie, nauczony, jak� warto�� maj� nazwymiejscowo�ci/ zakr�ty drogi, pag�rki i promy na rzece.Jak bardzo trzeba ceni� prowincj� i dom, i daty, i �lad minionych ludzi.Kalifornijski w�drowiec, przechowuj� talizman, zdj�cia pag�rka w �wi�tobro�ci,gdzie pod d�bami le�� dziadek Zygmunt Kunat, pradziadek Szymon Syru� i jego�ona, Eufrozyna.JEZIOROJezioro panie�skie, jezioro g��bokie,Zarastaj sitowiem jak dawniej u brzegu,Igraj w po�udnie z odbitym ob�okiemDla mnie, w dalekich krajach zniknionego.Twoja panienka jest dla mnie prawdziwa,W wielkim mie�cie nad morzem zosta�y jej ko�ci. Zanadto prawid�owo wszystko si�odbywa.Odj�ta jest jedyno�� jedynej mi�o�ci.Panienka, ej, panienka. Le�ymy w otch�ani.Nasada czaszki, �ebro i miednica.Czy to ty? Czy to ja? My ju� za �wiatami.�aden zegar nam godzin ni lat nie odlicza.Z�by taka nietrwa�a rzecz, a razem wiecznaOdgadn�� przeznaczenie i los dopomog�a!Jeste� ze mn� w literze-krysztale zamkni�ta.To nic, �e do �ywej panienki niepodobna.PO PODRӯYJak�e to dziwne, niezrozumia�e �ycie! Jakbym wr�ci� z niego niby z d�ugiejpodr�y, i pr�bowa� sobie przypomnie�, gdzie by�em i co robi�em. Nie bardzo si�to udaje, a ju� najtrudniej zobaczy� tam siebie. Mia�em zamiary, motywacje, co�postanawia�em, co� wykonywa�em, ale z odleg�o�ci tamten cz�owiek wydaje si�istot� irracjonaln� i absurdaln�. Zupe�nie jakby nie tyle dzia�a�, ile by�dzia�any przez pos�uguj�ce si� nim si�y. Bo przecie napisa� du�o ksi��ek, tutajone, a tam on, i jak przeprowadzi� pomi�dzy nim i nimi nitk� ci�g�o�ci?W rozmy�laniu o �yciu-podr�y dotkliwie dokucza niemo�no�� odpowiedzi na pytanieo sedno i sens w�asnej osoby. Niejasny dla siebie, chc� odgadn��, kim by�em dlainnych, szczeg�lnie dla kobiet, z kt�rymi ��czy�y mnie zwi�zki przyja�ni albomi�o�ci. Ale teraz jeste�my jak u�piony teatr marionetek, kt�rego lalki le�� nap�ask w pl�taninie swoich sznurk�w i nie daj� poj�cia o tym, czym by�oprzedstawienie.G�OWAOlbrzymia g�owa wynurza�a si�zza pag�rk�w po drugiej stronie rzekii widzia�a ch�opca z w�dk�,kt�ry, wpatrzony w p�awik,my�la� tylko: we�mie, nie we�mie.- Co z nim zrobimy - zastanawia�a si� g�owa,wydaj�c dyspozycje duchom lotnym,wyspecjalizowanym w uk�adaniu losu.- No i tak - powiada sobie g�owa,maj�c przed sob� to samo miejsce nad rzek�i starca, kt�ry wr�ci� tutaj po d�ugich podr�ach.- Niekt�rym wydaje si�,�e to oni sami postanawiaj�, spe�niaj�.Ten przynajmniej wie,�e by� igraszk� si�chichocz�cych, nurkuj�cych w powietr... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sylwina.xlx.pl