Megre Władimir - Anastazja 7 - Energia Życia, e-Books, e-BOOK
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Anastazja
ksi´ga 7
ENERGIA ˚YCIA
Spis treÊci
Tworzàca myÊl ...........................................
str.
2
Narzeczona angielskiego lorda .................
3
Ka˝dy jest kowalem swojego losu ............
6
MyÊl na Êmietniku ......................................
7
˚ona-bogini.. .... ... ... .. .... ....... .... .... .....
8
A czym jest teraz zaj´ta wasza myÊl? .......
10
Rozmowa z dziadkiem Anastazji ................
11
Dzi´kuj´ ......................................................
12
Boska wiara................... ................. ..........
15
SzybkoÊç myÊlenia ...... ................ ...... ......
16
Trening myÊli................................................
18
Najwi´ksze tabu ..........................................
19
Pokarm bogów......... ............ ......... ............
22
Spo
¸
eczeƒstwo schizofreników? ............ ....
27
Przeciwdzia
¸
ania...........................................
29
Do wyznawców judaizmu, chrzeÊcijan i nie tylko .....
36
W g
¸
àb historii ............................................................
39
Zdejmijcie Jezusa z krzy˝a ........................................
44
Terror..........................................................................
45
Poganie......................................................................
47
Bitwa..........................................................................
54
Wspania
¸
e Êwi´ta Rusi epoki Wiedyzmu .................
58
Znaczàce ksià˝ki.......................................................
61
åwiczenia w teleportacji ..........................................
63
Dajcie dzieciom Ojczyzn´! ......................................
65
Wi´zienia przysz
¸
oÊci................................................
73
Przepisy dla pos
¸
ów wybranych przez naród...............
85
Do Czytelników ksià˝ek z serii Dzwoniàce Cedry Rosji ...
88
Weronika Ba
¸
uch, List do W
¸
adymira .................................
90
Tworzaca myÊl
˚ycie cz
¸
owieka! Od czego lub od kogo ono zale˝y? Dlaczego jedni stajà si´ imperatorami, wodza-
mi, a inni zbierajà odpadki na Êmietniku?
Istnieje przekonanie, ˝e ka˝demu od narodzin przeznaczony jest jego los. JeÊli tak, to cz
¸
owiek jest
tylko ma
¸
à Êrubkà w jakimÊ mechanizmie, a nie wysoko rozwini´tym stworzeniem Boga.
Jest i inne przekonanie: cz
¸
owiek to samowystarczalne stworzenie, w którym zawarte sà absolutnie
wszystkie energie WszechÊwiata.
Ale istnieje w cz
¸
owieku jedna energia w
¸
aÊciwa tylko jemu – nazywa si´ ona "energià myÊli". I je-
˝eli cz
¸
owiek zrozumie, czym dysponuje, je˝eli nauczy si´ jà wykorzystywaç w pe
¸
nym zakresie, to sta-
nie si´ w
¸
adcà ca
¸
ego WszechÊwiata.
Który wi´c z tych wzajemnie wykluczajàcych si´ poglàdów mo˝na uznaç za prawdziwy? Aby to zro-
zumieç, przypomnijmy pewnà historyjk´, która sta
¸
a si´ ju˝ anegdotà.
2
Roz˝alony na swoje ˝ycie cz
¸
owiek wbieg
¸
do lasku na skraju miasta, wzniós
¸
do góry r´ce z zaci-
Êni´tymi pi´Êciami i, krzyczàc, zwróci
¸
si´ do Boga:
– Nie mog´ tak dalej ˝yç! NiesprawiedliwoÊç i chaos na Twojej Ziemi panujà. Jedni je˝d˝à po mie-
Êcie drogimi samochodami, ob˝erajà si´ w restauracjach, a inni zbierajà odpadki na Êmietniku. Mnie na
przyk
¸
ad nie starcza pieni´dzy nawet na to, ˝eby nowe buty kupiç. JeÊli Ty, Bóg, jesteÊ sprawiedliwy, je-
Êli Ty w ogóle istniejesz, to zrób tak, ˝eby na mój kupon totolotka pad
¸
a g
¸
ówna wygrana.
Rozproszy
¸
y si´ chmury na niebie, s
¸
oneczny promyk ciep
¸
o i czule dotknà
¸
krzyczàcego cz
¸
owieka,
a z nieba odezwa
¸
si´ spokojny g
¸
os:
– Uspokój si´, mój synu, jestem gotów spe
¸
niç twojà proÊb´.
Ucieszy
¸
si´ cz
¸
owiek. Idzie ulicà, uÊmiecha si´, oglàda z zadowoleniem witryny sklepów, wyobra-
˝ajàc sobie, jakie towary kupi za wygranà w totolotka.
Minà
¸
rok. Nie wygra
¸
niczego cz
¸
owiek. Bóg mnie oszuka
¸
– pomyÊla
¸
. Ca
¸
kowicie roz˝alony przy-
szed
¸
na to miejsce w lasku, gdzie s
¸
ysza
¸
g
¸
os Boga, i wykrzyknà
¸
:
– Nie spe
¸
ni
¸
eÊ swojej obietnicy, Bo˝e! Ok
¸
ama
¸
eÊ mnie! Ca
¸
y rok czeka
¸
em. Marzy
¸
em, jakie zaku-
py b´d´ robi
¸
za wygrane pieniàdze. Ale minà
¸
rok, a wygranej wcià˝ nie ma.
– Ach, mój synu – rozleg
¸
si´ z nieba smutny g
¸
os. – Chcia
¸
eÊ wygraç du˝o pieni´dzy w totolotka,
wi´c dlaczego przez ca
¸
y rok nie wys
¸
a
¸
eÊ ani jednego kuponu z zak
¸
adami?
*
*
*
Ta ma
¸
a przypowieÊç-anegdota ˝yje wÊród ludzi i wszyscy si´ Êmiejà z nieudacznika.
– Jak on móg
¸
nie pomyÊleç, ˝e do tego, by zrealizowaç swoje marzenie wygrania w totolotka, trze-
ba koniecznie wys
¸
aç chocia˝ jeden kupon! Ale cz
¸
owiek nie wykona
¸
tej prostej czynnoÊci.
Tutaj nie jest wa˝na sama przypowieÊç ani to, czy tak by
¸
o w rzeczywistoÊci, wa˝ny jest stosunek
ludzi do zaistnia
¸
ych zdarzeƒ. To, ˝e Êmiejà si´ z braku wyobraêni cz
¸
owieka, mówi w
¸
aÊnie o tym, ˝e in-
tuicyjnie, byç mo˝e podÊwiadomie rozumiejà, ˝e ich przysz
¸
e ˝ycie zale˝y nie tylko od jakichÊ tam Wy˝-
szych Si
¸
, Boskiego planu, ale tak˝e od nich samych.
A teraz niech ka˝dy sam spróbuje przeanalizowaç swoje ˝ycie. Czy zrobiliÊcie wszystko, co jest
niezb´dne do zrealizowania waszych marzeƒ? Âmiem twierdziç, i nie bez podstaw, ˝e ka˝de marzenie,
nawet to wyglàdajàce na nierealne i fantastyczne, b´dzie urzeczywistnione, jeÊli cz
¸
owiek, który chce
spe
¸
nienia swoich marzeƒ, podejmie proste i logiczne dzia
¸
ania, wychodzàce naprzeciw jego marzeniom.
Powy˝sze przekonanie mo˝na zilustrowaç wieloma przyk
¸
adami. Oto jeden z nich.
Narzeczona angielskiego lorda
Pewnego dnia na bazarku w mieÊcie W
¸
adymir przypadkowo by
¸
em Êwiadkiem awantury pomi´dzy
m
¸
odziutkà sprzedawczynià i podchmielonym m´˝czyznà.
Dziewczyna sprzedawa
¸
a papierosy i by
¸
o widaç, ˝e pracuje dopiero od kilku dni i jeszcze si´ do-
brze nie orientuje w towarze. Myli
¸
a nazwy papierosów i dlatego wolniej obs
¸
ugiwa
¸
a. Utworzy
¸
a si´ ma
¸
a
kolejka – ze trzech ludzi. Stojàcy na jej koƒcu podchmielony m´˝czyzna g
¸
oÊno powiedzia
¸
do dziewczy-
ny:
– Czy mo˝esz ruszaç si´ szybciej, ty niezdaro?
Policzki dziewczyny obla
¸
y si´ rumieƒcem. Kilka osób przechodzàcych obok zatrzyma
¸
o si´, aby po-
patrzeç na guzdrajàcà si´ sprzedawczyni´. Podchmielony m´˝czyzna dalej g
¸
oÊno wypowiada
¸
swoje ob-
raêliwe komentarze. Chcia
¸
kupiç dwie paczki papierosów "Prima", ale kiedy przysz
¸
a jego kolej, sprze-
dawczyni odmówi
¸
a obs
¸
u˝enia go. P
¸
onàc z za˝enowania i ledwo powstrzymujàc
¸
zy, powiedzia
¸
a do nie-
go:
– Pan si´ zachowuje niestosownie, nie b´d´ pana obs
¸
ugiwaç.
M´˝czyzna najpierw zaskoczony zamar
¸
, a póêniej odwróci
¸
si´ do rosnàcej grupy gapiów i wybuch-
nà
¸
jeszcze gorszymi obelgami:
– Popatrzcie tylko na t´ straganiark´. Jak za mà˝ wyjdziesz, to mà˝ jeszcze ostrzej ci powie, je˝e-
li w kuchni b´dziesz si´ ruszaç jak mucha w smole.
– A ja m´˝owi te˝ nie pozwol´ siebie obra˝aç – odpar
¸
a dziewczyna.
3
– A kim˝e ty jesteÊ?! R˝niesz wielkà dam´? – jeszcze g
¸
oÊniej i z wi´kszym rozdra˝nieniem krzyk-
nà
¸
podchmielony m´˝czyzna. M´˝owi nie pozwoli! A mo˝e ty za angielskiego lorda zamierzasz wyjÊç za
mà˝?
– To ju˝ moja sprawa. Mo˝e i za lorda – uci´
¸
a dziewczyna i odwróci
¸
a si´ ty
¸
em.
Sytuacja nabrzmiewa
¸
a. ˚adna ze stron nie chcia
¸
a ustàpiç. Na rozwiàzanie czeka
¸
a ju˝ du˝a gru-
pa ludzi – sta
¸
ych bywalców rynku. Zebrani zacz´li rzucaç uszczypliwe uwagi pod adresem sprzedawczy-
ni z bazarku, planujàcej wyjÊç za mà˝ za angielskiego lorda.
Od sàsiedniego straganu odesz
¸
a i stan´
¸
a razem ze swojà kole˝ankà druga dziewczyna. Po pro-
stu tylko stan´
¸
a. Dwie m
¸
ode dziewczyny, które pewnie dopiero co ukoƒczy
¸
y szko
¸
´, sta
¸
y milczàco
przed t
¸
umem ludzi podkpiwajàcych z ich zachowania i wynios
¸
oÊci. Najwi´cej ˝artów dotyczy
¸
o ewentu-
alnej mo˝liwoÊci stania si´ ˝onà angielskiego lorda oraz bezkrytycznego podejÊcia do swojego wyglàdu.
Sytuacj´ roz
¸
adowa
¸
m
¸
ody cz
¸
owiek – w
¸
aÊciciel straganów. Kiedy podszed
¸
, to najpierw srogim to-
nem za˝àda
¸
, ˝eby dziewczyna sprzeda
¸
a papierosy, lecz otrzymawszy odmow´, szybko znalaz
¸
zado-
walajàce wszystkich rozwiàzanie. Wyjà
¸
z kieszeni pieniàdze i zwróci
¸
si´ do sprzedawczyni:
– Szanowna pani, prosz´ uprzejmie dwie paczki papierosów "Prima".
– Bardzo prosz´ – odpowiedzia
¸
a dziewczyna, podajàc papierosy.
M
¸
ody cz
¸
owiek odda
¸
papierosy podchmielonemu m´˝czyênie konflikt zosta
¸
za˝egnany, t
¸
um si´
rozszed
¸
. Ta historia ma jednak swój dalszy ciàg, doÊç nieoczekiwany.
Przychodzàc na bazar po zakupy, za ka˝dym razem, mimo woli, zwraca
¸
em uwag´ na dwie m
¸
ode
sprzedawczynie. Pracowa
¸
y tak samo wprawnie jak ich starsi koledzy, ale te˝ wyraênie si´ od nich od-
ró˝nia
¸
y. Smuk
¸
e, skromnie, ale z gustem ubrane, bez mocnego makija˝u na twarzy, ich ruchy te˝ by
¸
y
bardziej eleganckie ni˝ u pozosta
¸
ych. Dziewczyny pracowa
¸
y na bazarku prawie rok i raptem obie jed-
noczeÊnie znikn´
¸
y.
Pó
¸
roku póêniej, latem, na tym samym targu zwróci
¸
em uwag´ na eleganckà m
¸
odà kobiet´, idàcà
wzd
¸
u˝ straganów z owocami. Odró˝nia
¸
a si´ od innych zarówno pi´knà postawà, jak i modnym, drogim
strojem. Za eleganckà m
¸
odà kobietà podà˝a
¸
dystyngowany m´˝czyzna z koszykiem pe
¸
nym ró˝norod-
nych owoców. W tej m
¸
odej dziewczynie, która przyciàga
¸
a pe
¸
ne zachwytu spojrzenia m´˝czyzn i jawnie
zawistne kobiet, rozpozna
¸
em kole˝ank´ sprzedawczyni papierosów. Podszed
¸
em i wyjaÊni
¸
em m
¸
odej
parze – a w
¸
aÊciwie nastroszonemu towarzyszowi damy – powód mojego zainteresowania. M
¸
oda kobie-
ta w koƒcu mnie rozpozna
¸
a. UsiedliÊmy przy kawiarnianym stoliku pod go
¸
ym niebem i Natasza, tak jej
by
¸
o na imi´, opowiedzia
¸
a o zdarzeniach minionych osiemnastu miesi´cy.
– W dniu, kiedy na oczach wielu sta
¸
ych bywalców bazarku Katia mia
¸
a konflikt z kupujàcym, po-
stanowi
¸
yÊmy odejÊç z pracy, ˝eby si´ z nas nie wyÊmiewano. Pami´ta pan, Katia wtedy powiedzia
¸
a, ˝e
wyjdzie za mà˝ za angielskiego lorda. I ludzie si´ z tego Êmiali. A to znaczy
¸
o, ˝e i w przysz
¸
oÊci b´dà
si´ Êmiaç, pokazujàc nas palcami by
¸
yÊmy o tym przekonane.
Nigdzie indziej jednak nie mog
¸
yÊmy znaleêç pracy. Przecie˝ wtedy by
¸
yÊmy dopiero po szkole, nie
dosta
¸
yÊmy si´ na studia z konkursu Êwiadectw. Ja uczy
¸
am si´ Êrednio, ale Katia mia
¸
a bardzo dobre
Êwiadectwo. Egzaminy zda
¸
a z dobrym wynikiem, ale nie posz
¸
a studiowaç. Zmniejszyli iloÊç bezp
¸
atnych
miejsc w instytucie, a na p
¸
atne studia nie by
¸
o jej staç: jej mama ma
¸
o zarabia, a ojca nie ma. Pracowa-
¸
yÊmy wi´c jako sprzedawczynie na bazarku, bo gdzie indziej nas mnie chcieli. Pracowa
¸
yÊmy i jedno-
czeÊnie przygotowywa
¸
yÊmy si´, aby w nast´pnym roku zdawaç na uczelni´. Ale tydzieƒ po wydarzeniu
na bazarku Katia nieoczekiwanie powiedzia
¸
a do mnie: "Powinnam si´ przygotowaç do roli ˝ony angiel-
skiego lorda. JeÊli chcesz, to b´dziemy razem nad tym pracowaç". MyÊla
¸
am, ˝e ona ˝artuje. Ale nie! Ka-
tia zresztà i w szkole by
¸
a uparta. W bibliotece znalaz
¸
a program szko
¸
y dla panien z dobrego domu i za-
adaptowa
¸
a go do wspó
¸
czesnych warunków. Z pasjà pracowa
¸
yÊmy nad tym programem. Zajmowa
¸
yÊmy
si´ taƒcami, aerobikiem, uczy
¸
yÊmy si´ historii Anglii, j´zyka, dobrych manier i towarzyskich zasad. Oglà-
da
¸
yÊmy w telewizji dyskusje polityczne, ˝eby póêniej umiej´tnie podtrzymaç rozmow´ z màdrymi ludê-
mi. ˚eby utrwaliç nawyki, to nawet pracujàc na straganie, stara
¸
yÊmy si´ utrzymywaç postaw´ takà jak
na wielkim przyj´ciu.
Pieni´dzy z wyp
¸
aty nie wydawa
¸
yÊmy na w
¸
asne potrzeby. Nawet kosmetyków nie kupowa
¸
yÊmy,
˝eby zaoszcz´dziç. Zbiera
¸
yÊmy pieniàdze na wycieczk´ do Anglii i uszycie odpowiednich strojów. Katia
powiedzia
¸
a, ˝e angielscy lordowie nie chodzà po ma
¸
ym w
¸
adymirskim bazarku. To znaczy
¸
o, ˝e powin-
nyÊmy wyjechaç do Anglii. Wtedy szanse znaczme wzrosnà.
4
Przyjecha
¸
yÊmy z wycieczkà do Anglii. Dwa tygodnie przelecia
¸
y szybko. Jak pan sam rozumie, an-
gielscy lordowie nas nie witali ani nam nie towarzyszyli. Ja na nic nie liczy
¸
am, tylko towarzyszy
¸
am Ka-
tii. Ale ona mia
¸
a nadziej´. Zawzi´
¸
a si´. Ca
¸
y czas wpatrywa
¸
a si´ w twarze Anglików, szuka
¸
a tego je-
dynego. Nawet dwa razy chodzi
¸
yÊmy do klubu tanecznego, ale nikt, nawet raz, nie poprosi
¸
nas do taƒ-
ca.
W dniu odjazdu wychodzi
¸
yÊmy ju˝ z hotelu do autobusu, ˝eby pojechaç na lotnisko, a Katia wcià˝
wyczekiwa
¸
a, ca
¸
y czas rozglàda
¸
a si´ dooko
¸
a. Wtem zatrzyma
¸
a si´ na stopniach wejÊciowych, posta-
wi
¸
a swojà torb´ i, patrzàc w bok, powiedzia
¸
a: "W
¸
aÊnie idzie".
Patrz´: w stron´ drzwi hotelowych idzie chodnikiem zamyÊlony m
¸
ody cz
¸
owiek, na nas nawet nie
spojrzy. Tak jak przypuszcza
¸
am, gdy zrówna
¸
si´ z nami, nawet nie zerknà
¸
na Kati´, poszed
¸
dalej. I na-
gle Katia – jak mo˝na coÊ takiego zrobiç! – g
¸
oÊno go zawo
¸
a
¸
a.
M
¸
ody cz
¸
owiek obróci
¸
si´ w naszà stron´. Katia powoli, ale zdecydowanie podesz
¸
a do niego i po-
wiedzia
¸
a po angielsku: "Mam na imi´ Katia. Jestem z Rosji. Teraz odje˝d˝am na lotnisko autobusem ze
swojà grupà. Ja podesz
¸
am do pana... ja poczu
¸
am, ˝e mog´ byç dla pana bardzo dobrà ˝onà. Jeszcze
pana nie kocham, ale b´d´ mog
¸
a pokochaç, i pan mnie pokocha. B´dziemy mieli pi´kne dzieci. Ch
¸
op-
czyka i dziewczynk´. B´dziemy szcz´Êliwi. A teraz, jeÊli pan chce, mo˝e mnie pan odprowadziç na lot-
nisko". M
¸
ody Anglik patrzy
¸
na Kati´ bardzo uwa˝nie, nie odezwa
¸
si´ jednak s
¸
owem, pewnie oniemia
¸
z zaskoczenia. Po chwili powiedzia
¸
, ˝e ma wa˝ne spotkanie w interesach, ˝yczy
¸
szcz´Êliwego lotu i od-
szed
¸
.
Przez ca
¸
à drog´ na lotnisko Katia w milczeniu patrzy
¸
a przez okno autobusu, nie odezwa
¸
yÊmy si´
do siebie s
¸
owem. I ja, i Katia czu
¸
yÊmy si´ niezr´cznie wobec turystów, obserwujàcych ca
¸
e to zdarze-
nie u wejÊcia do hotelu. Czu
¸
am wr´cz przez skór´, jak ludzie naÊmiewajà si´ z Katii, osàdzajà jà.
A kiedy przyjechaliÊmy na lotnisko, na wychodzàcà z autobusu Kati´ czeka
¸
z ogromnym bukietem
kwiatów w
¸
aÊnie ten m
¸
ody Anglik. Katia postawi
¸
a torb´ na ziemi – nie, ona wr´cz jà rzuci
¸
a, nie wzi´
¸
a
kwiatów, tylko przylgn´
¸
a do jego piersi i zap
¸
aka
¸
a.
On wypuÊci
¸
bukiet z r´ki, kwiaty si´ rozsypa
¸
y. Ca
¸
à grupà zbieramy kwiaty, a oni stojà. Anglik
g
¸
aszcze Kati´ po w
¸
osach. I jakby zupe
¸
nie nikogo nie by
¸
o dooko
¸
a, szybko do niej mówi, jaki to z nie-
go g
¸
upiec, ˝e omal nie wypuÊci
¸
z ràk swojego losu, i gdyby nie zdà˝y
¸
, to cierpia
¸
by przez ca
¸
e ˝ycie,
i ca
¸
y czas dzi´kuje Katii za to, ˝e go odnalaz
¸
a.
Odlot samolotu zosta
¸
opóêniony. Nie b´d´ opowiadaç, jak to zrobi
¸
am, ale to moja zas
¸
uga. Oka-
za
¸
o si´, ˝e jej Anglik pochodzi z rodziny angielskiego dyplomaty i sam zamierza pracowaç na placówce
dyplomatycznej.
Kiedy wróci
¸
yÊmy do Rosji, dzwoni
¸
codziennie do Katii. D
¸
ugo ze sobà rozmawiali. Teraz Katia
mieszka w Anglii, jest w cià˝y. MyÊl´, ˝e oni naprawd´ si´ kochajà. I ja uwierzy
¸
am w mi
¸
oÊç od pierw-
szego wejrzema.
Natasza, opowiedziawszy mi t´ zadziwiajàcà histori´, uÊmiechn´
¸
a si´ do siedzàcego obok swoje-
go towarzysza. Zapyta
¸
em, jak d
¸
ugo si´ znajà. M
¸
ody cz
¸
owiek odpowiedzia
¸
:
– Ja te˝ by
¸
em w tej grupie turystów. Kiedy Anglikowi wypad
¸
y kwiaty, ja równie˝ pomaga
¸
em Nata-
szy je zbieraç. A teraz koszyk z owocami za nià nosz´. Gdzie nam do angielskich lordów!
Natasza czule po
¸
o˝y
¸
a r´k´ na jego ramieniu i z uÊmiechem powiedzia
¸
a:
– A gdzie im do was – rosyjskich m´˝czyzn.
Uszcz´Êliwiona dziewczyna, zwracajàc si´ do mnie, powiedzia
¸
a:
– My z Andrzejem pobraliÊmy si´ miesiàc temu, teraz przyjechaliÊmy odwiedziç moich rodziców.
*
*
*
Zapoznawszy si´ z historià tych dziewczyn, wielu pewnie pomyÊli: poszcz´Êci
¸
o si´ im – wyjàtkowe
okolicznoÊci. Ale ja chc´ dowieÊç, ˝e w danym przypadku okolicznoÊci by
¸
y jak najbardziej typowe i pod-
lega
¸
y typowym prawom. Co wi´cej, twierdz´, ˝e powtarzajàc kolejnoÊç dzia
¸
aƒ Katii i Nataszy, na taki
sam rezultat podobnej sytuacji mogà liczyç i inne dziewczyny. OczywiÊcie, ˝e b´dà mo˝liwe ró˝nice
w odniesieniu zarówno do imion i ogólnej charakterystyki wybraƒców, jak i do czasu realizacji pomys
¸
u,
ale to, ˝e w podobnej sytuacji mogliby si´ znaleêç równie˝ inni, z ca
¸
à pewnoÊciàjest przesàdzone. Kto
o tym przesàdza? Same dziewczyny, tok ich myÊli, a nast´pnie logiczny ciàg czynnoÊci.
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
- Strona początkowa
- McMahon Barbara - Wesołych Świąt, E-book PL, Romans, McMahon Barbara
- Michael Gerber - Barry Trotter 01 - Barry Trotter i bezczelna parodia, E-BOOK Wydawnictwa
- Micro JAVA Gamme Development, e-book, JAVA
- Miller Library; Animal Rights & Animal Welfare Subject Guide, E-book, do posegregowania
- McGraw-Hill - Hacking Exposed, Hacking and IT E-Book Dump Release
- Milion otwartych drzwi - John Barnes e-book, Fantastyka, fantasy
- Merton ; Social Theory & Social Structure--The Sociology Of Knowledge, E-book, do posegregowania
- Między Dźwiną a Wilią. Wspomnienia żołnierza Armii Krajowej Ziemi Wileńskiej Mieczysław Potocki e-book, Literatura faktu
- Mediacja w sprawach cywilnych w amerykańskim systemie prawnym - zastosowanie w Europie i w Polsce Gmurzyńska Ewa e-book, E-booki
- McGraw.Hill.HackNotes.Web.Security.Portable.Reference.eBook-, Hacking and IT E-Book Dump Release
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- rafalstec.xlx.pl