Metsy Hingle - Skutki nietypowej randki, E-BOOK - HARLEQUIN, ●Harlequin Gorący Romans

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Metsy Hingle
Skutki nietypowej randki
1
Rozdział
1
– Niech ja go tylko dostanę w swoje ręce! – krzyczała
Tara Connelly Paige, wpadając jak burza do sekretariatu. –
Jest u siebie? – Sądząc po zaczerwienionych policzkach i
gniewnym glosie, była wściekła.
– Pani Paige! – Kimberly oderwała wzrok od
komputera.
– Pani Paige, nie wydaje mi się, by brat dziś się pani
spodziewał.
– O, na pewno się nie spodziewa! Ale i tak ze
porozmawia.
Kimberly Lindgren, będąca od ponad dwóch lat główną
sekretarką w Korporacji Connellych, zdążyła już zostać
nabyć doświadczenia w przygładzaniu nastroszonych piórek
członków rodziny właścicieli. Jednak błyskawice ciskane
przez fiołkowe oczy siostry szefa, nietypowe dla Connellych,
podpowiedziały jej, że tym razem nic nie zdziała. Mimo
wszystko postanowiła spróbować.
– Justin rozmawia przez telefon – powiedziała Kimberly,
ustawiając się jednocześnie przed drzwiami gabinetu –
Proszę, niech pani na chwilę spocznie. Powiem mu, że pani
tu jest.
– Dziękuję, ale sama mu to powiem! – wykrzyknęła Tara
z furią.
Kim nie ruszyła się.
2
– Może jednak zechciałaby pani zaczekać. Justin miał
dziś raczej trudny poranek.
To było zwykłe niedopowiedzenie. Dzień okazał się
prawdziwą katastrofą, a Kim czuła się za to częściowo
odpowiedzialna, bo to ona odkryła przekroczenie budżetu w
nowej kampanii reklamowej, która miała się rozpocząć w
przyszłym miesiącu.
– Jeżeli w ten sposób chcesz mnie uprzedzić, że Justin
jest w paskudnym humorze – mruknęła Tara – to jestem ci
wdzięczna za ostrzeżenie. Ale tak się składa, że jestem na
niego wściekła. I zapewniam cię, że zaraz się z nim
rozmówię. Problem polega tylko na tym, czy odstąpisz od
tych drzwi i pozwolisz mi przejść, czy też mam się tam
wedrzeć na siłę.
Kim, zaskoczona, zaniemówiła. Przez kilka sekund po
prostu patrzyła na tę niewysoką, ciemnowłosą kobietę,
ubraną w szykowny czerwony kostium, elegancki kapelusz i
pantofle na zabójczo wysokich obcasach. Przy swoim
wzroście i wadze Kim uważała, że ma przewagę nad Tarą
Paige, jednak w tej chwili Tara stanowiła dla niej poważne
zagrożenie.
– To twój wybór, Kim. A więc?
– Może weszłybyśmy razem? – zaproponowała Kim. Nie
czekając na zgodę Tary, od razu zapukała do drzwi i weszła
do gabinetu. Na widok Justina, siedzącego przy swoim
biurku na tle wspaniałej panoramy Chicago, jej serce zawsze
zaczynało bić szybciej. Dziś jednak zaniepokoił ją grymas
3
złości wykrzywiający jego twarz. Spojrzała w okno. Na
niebie gromadziły się burzowe chmury. Nie uważała się za
osobę przesądną, ale nagle zadrżała. A to, że zdenerwowana
Tara następowała jej na pięty, jeszcze wzmogło obawy Kim.
– Słuchaj, Marsh! – Justin niemal dławił się słowami. –
Nie obchodzi mnie, że jesteś zajęty planowaniem ślubu. Chcę
przed końcem dnia mieć na biurku poprawiony budżet i kopie
całej twojej korespondencji z Schaefferem. Zrozumiano?
Kim aż się wzdrygnęła, słysząc taką furię w głosie
Justina, ale zatroskała się dopiero wtedy, gdy zauważyła, jak
pociera kark. Znów za ciężko pracuje, pomyślała Odkąd pół
roku temu, po tym, jak Daniel wstąpił na tron Altarii, Justin
przejął po bracie stanowisko wiceprezesa do spraw
marketingu, wykonywał pracę dwóch ludzi. Na dodatek
ostatnio zwaliła się na niego cała masa kłopotów: zamach na
Daniela – na szczęście nieudany, potem załamanie systemu
komputerowego korporacji kilka tygodni temu, no i teraz
doszły jeszcze problemy z kampanią reklamową. A fakt, że
błąd nastąpił z winy Roberta Marsha, który wkrótce miał
zostać szwagrem Justina, jeszcze wzmagał jego stres.
– Marsh, mówię poważnie. Chcę mieć tutaj to wszystko
przed końcem dnia albo możesz pożegnać się ze
stanowiskiem – powiedział Justin i z hukiem rzucił
słuchawkę na konsolę. Dopiero wtedy podniósł wzrok. –
Kim, ja... – spojrzał ponad jej ramieniem i, zauważywszy
siostrę, znów się wykrzywił z irytacji. – Powiedziałem, że nie
wolno mi przeszkadzać.
4
– Wiem, i przepraszam – zaczęła Kim, wiedząc aż nazbyt
dobrze, że Tara nie mogła już przyjść w gorszej chwili. – Ale
pani Paige życzyła sobie zobaczyć się z tobą, więc
pomyślałam, że przed kolejnym spotkaniem może mógłbyś z
nią porozmawiać.
– Kim, moja matka miała rację co do ciebie. Naprawdę
jesteś mistrzem dyplomacji. – Tara roześmiała się. Wyminęła
szybko Kim i stanęła przed biurkiem Justina. Mimo jej
zachowania, Kim wyczuła kipiącą w niej złość.
– A ty, naturalnie, nie przyjęłaś odprawy – warknął Justin.
– Naturalnie. Zresztą jest to umiejętność, której
nauczyłam się od ciebie, mój bracie.
Kim aż wstrzymała oddech, słysząc tę wymianę zdań.
Liczebność rodziny Connellych wprawiała ją w
oszołomienie, a stosunki między rodzeństwem wprost
fascynowały. Prawdopodobnie dlatego, że była sama, od paru
lat nawet bez matki.
– Nie będę wam przeszkadzać – powiedziała, nagle
czując się jak intruz.
– Możesz zostać – rzucił Justin, zanim zdążyła ruszyć do
drzwi. – To nie potrwa długo, a jest sporo spraw, którymi
musimy się zająć przed moim wyjściem. – Spojrzał na
zegarek. – Dobrze, Taro. Mam pięć minut, więc powiedz, co
cię tak wzburzyło.
– Drogi bracie, jestem wzburzona, bo, jak się wydaje,
zamierzasz się wymigać od obecności na aukcji. A obiecałeś
przyjść!
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sylwina.xlx.pl