Mikael (Tom 1), eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tytuł oryginału fińskiego MIKAEL KAR VAJ ALKAOpracowanie graficzne STANISŁAWA TÓPFERA'Redaktor ZOFIA UHRYNOWSKARedaktor techniczny ELŻBIETA KOZAKKorektor BARBARA SIENNICKAISBN 83-207-0766-6Copyright © by Mika Waltari, Helsinki Polish translation copyright © by Zygmunt Łanowski, Warszawa 1964OD REDAKCJIBurzliwe czasy reformacji i wojen chłopskich w Europie XVI wieku oraz muzułmański świat Bliskiego Wschodu posłużyły autorowi „Egipcjanina Sinuhe" za scenerię jednej z jego najgłośniejszych powieści historycznych. Poprzez kraje skandynawskie, Francję, Niemcy Lutra i Miintzera, poprzez barwną^.panoramę państw sułtańskich wędruje Mikael — wagant, szkolarz, żołnierz, postać bez żadnego rodowodu, ale z tradycjami literackimi, dziecko niespokojnej, pełnej konfliktów epoki. W awanturniczej włóczędze towarzyszy mu przybrany brat Antti, pozorny głupek i prostaczek, ale w gruncie rzeczy człowiek trzeźwy, prostolinijny i obdarzony zdrowym rozsądkiem.Spryt, siła fizyczna i rozum to oręż, jakim bohaterowie książki Waltariego walczyć będą z fałszem, ciemnotą, intrygą i okrucieństwem swoich czasów, upostaciowanymi w znakomicie nakreślonych sylwetkach przekupnego duchownego, handlarza relikwiami, łowcy czarownic, zimnych oprawców inkwizycji, perfidnej sułtanki.Książka, utrzymana w konwencji powieści łotrzykowskiej, obejmuje dwie części: „Mikael Karvajalka" (1948) i „Mikael Hakim" (1949) i zawiera pokaźny materiał historyczny i obyczajowy. Oprócz walorów poznawczych ma ona trwałe wartości literackie, prawdziwie humanistyczne i postępowe.Mika Waltari, urodzony w 1908 roku, zmarły w roku 1979, jest jednym z najpoczyt-niejszych fińskich pisarzy doby współczesnej. Był członkiem Fińskiej Akademii Literatury. Ukończywszy w 1928 roku studia, wiele podróżuje i poświęca się pracy dziennikarskiej. W tym samym roku zadebiutował powieścią „Wielka iluzja", a w roku 1930 wygrał konkurs krajów północnych na powieść kryminalną. Pisze bardzo dużo, uprawiając różne gatunki literackie. Najlepszą próbką indywidualnego stylu pisarza jest najgłośniejsza jego książka „Egipcjanin Sinuhe" (1945), która doczekała się przekładów na kilkanaście języków, a w roku 1962 ukazała się również po polsku.Mika Waltari jest ponadto autorem cyklu wielkich powieści historycznych z różnych okresów i środowisk, wśród których poczesne miejsce zajmuje „Mikael", ukazujący się obecnie w przekładzie polskim już po raz trzeci.KSIĘGA IDzieciństwow1Urodziłem się w dalekiej krainie, którą opisy/Wacze świata nazywają Finlandią. Ten piękny i rozległy kraj mało jest znany ludziom wykształconym. Na Południu wyobrażają sobie, że kraj położony tók daleko na Północy musi być surowy i nie nadaje się na mieszkanie dla ludzi i że jego mieszkańcy są niecywilizowanymi dzikusami, którzy odziewają.się w skóry zwierząt i żyją w okowach pogaństwa i zabobonów. Pogląd ten jest zgoła pocieszny.Finlandia wcale nie jest biedna. Lasy pełne są tam zwierzyny, a w wartkich rzekach dokonuje się wszędzie zyskownych połowów łososia. Mieszczanie z Abo prowadzą ruchliwy handel zamorski, a ludność wybrzeża Zatoki Botnic-kiej zna się na sztuce budowania okrętów dalekomorskich. Nie brak tam drzewa ani masztowych sosen i z Abo wywozi się do innych krajów, oprócz suszonej ryby i skór oraz artystycznie wykonanych drewnianych naczyń, także surowe żelazo wytopione z rudy pochodzącej z jezior w głębi kraju. Wywóz suszonej ryby i solonego śledzia jest tak bogatym źródłem dochodów, że herezja pewnie dłużej się tu nie utrzyma, gdyż lekceważy dni postu, a święcenie postu według nakazów Kościoła jest nieodzownym warunkiem dobrobytu wielu fińskich mieszczan.Tyle o kraju, gdzie się urodziłem i wyrosłem, a opowiadam o tym dlatego, żeby wykazać, że nie jestem pochodzenia pogańskiego.Pewnej nocy, późnym latem, gdy miałem sześć czy siedem lat życia, admirał Jutów, Otto Ruud, przepłynął z flotą niepostrzeżenie obok twierdzy w Abo, omijając śpiące straże, i zaskoczył handlową część miasta niespodziewanym atakiem o świcie. Straszliwa grabież Abo odbyła się w roku 1509, na pięć lat przed beatyfikacją świętego Hemminga, więc musiałem zobaczyć światło dzienne w roku 1502 lub 1503.IPamiętam, że ocknąłem się w jakimś łożu. Przykryty owczą skórą leżałe w miękkich lnianych prześcieradłach, a wielkie psisko lizało mnie po twarz^ Gdy odsunąłem jego pysk, pies ogromnie się rozbawił i chwyciwszy mnie ostre żnie zębami za rękę, chciał baraszkować. W jakiś czas potem do łoża podeszł; chuda, szaro ubrana niewiasta, spojrzała na mnie zimnymi szarymi oczyma i na karmiła mnie zupą. Sądziłem, że dostałem się do nieba, i wielce byłem zdziwio ny, że kobieta nie ma skrzydeł anielskich. Toteż zapytałem nieśmiało:— Czy jestem w niebie?Dotknęła moich dłoni, szyi i czoła dłonią twardą jak deska i zapytała:— Boli cię jeszcze głowa?Obmacałem głowę i spostrzegłem, że jest obandażowana. Nie czułem jed^ nak żadnego bólu. Zrobiłem więc szybko znak przeczenia, ale natychmiast za-J bolało mnie mocno w karku.— Jak się nazywasz? — spytała.— Mikael — odparłem. Wiedziałem to dobrze, bo ochrzczono mnie imieniem świętego archanioła.— Czyim synem jesteś? — pytała dalej.Zrazu zawahałem się, ale w końcu powiedziałem:— Mikaela Konwisarza! — I sam spytałem ciekawie: — Czy naprawdę jstem w niebie?— Jedz zupę — odrzekła zwięźle. — Ach tak, toś ty syn Gertrudy...Przysiadła na brzegu łoża i pogłaskała mnie lekko po bolącym karku.— Jestem Pirjo, córka Matsa z rodu Karvajalka — powiedziała. — Leżyw moim domu i pielęgnuję cię już od kilku dni...Wtedy przypomniałem sobie nagle Juto w i wszystko, co się potem wyda rzyło. I tak się zląkłem, usłyszawszy jej imię, że nawet zupa już mi nie smako wała.— Więc jesteś czarownicą? — zapytałem, choć wcale nie miała wygląduwiedźmy.Żachnęła się i zrobiła znak krzyża.— To tak mnie nazywają za plecami? — zapytała ze złością. Ale opanowała się i wyjaśniła: — Nie jestem wcale czarownicą, tylko leczę ludzi. Gdyby Bógi wszyscy święci nie obdarzyli mnie zdolnością uzdrawiania, i ty, i wielu innychzmarłoby w czasie tej klęski.Zawstydziłem się mojej niewdzięczności, ale z drugiej strony nie mogłem przecież prosić jej o przebaczenie, gdyż wiedziałem, że jest na pewno słynną w Abo czarownicą z rodu Karvajalka.— Gdzie są Jutowie? — zapytałem.10Odpowiedziała, że odpłynęli przed kilku dniami, zabierając z sobą jako jeńców księży, ławników, radnych miejskich i zamożniejszych mieszczan. Abo było teraz biednym miastem, bo Jutowie w ciągu ostatnich lat grabili na morzu najlepsze jego statki. A obecnie zrabowali nawet najcenniejsze kosztowności z katedry. Powiedziała mi też, że już ponad tydzień leżę w jej domu trapiony gorączką i bólami.— Ale jak się tu znalazłem? — zapytałem wpatrując się w nią, a w tejżechwili ujrzałem, że jej głowa zmienia się w dobroduszny koński łeb. Nic się jednak nie zląkłem, bo wiedziałem, że czarownice mogą zmieniać postać. Piespodbiegł do mnie, machając ogonem, i lizał mi ręce, a ja znów widziałem mojągospodynię w ludzkiej postaci. Nie wątpiłem już dłużej, że jest czarownicą, arównocześnie poczułem do niej duże zaufanie.— Masz końską twarz — powiedziałem nieśmiało.Poczuła się tym dotknięta, ponieważ, jak to zwykle kobiety, była próżna, choć jej najlepsze lata minęły już bardzo dawno. Opowiedziała mi, że wykupiła się od grabieży, wyleczywszy maściami i masażem Juta, kapitana okrętu, który skręcił stopę wyskakując z żądzy łupu pierwszy na ląd.Trzeciego dnia grabieży miasta jeden z Jut ów przyniósł mnie do niej nieprzytomnego i zapłacił jej trzy grosze srebrem, żeby mnie uleczyła. Ten miłosierny uczynek zrobił z pewnością dla zmazania swoich grzechów, bo splądrowanie katedry przyprawiło wielu Jutów o ciężkie wyrzuty sumienia. Z opisu domyśliłem się, że był to ten sam człowiek, który zabił mego dziadka i babkę.Opowiedziawszy mi, w jaki sposób dostałem się do jej domu, pani Pirjo dodała:— Wyprałam twoją koszulę z krwi, a portki wiszą tam na kołku. Możeszsię więc ubrać i iść, dokąd chcesz, bo ja dotrzymałam obietnicy, a leczenie byłowarte więcej niż trzy grosze srebrem.Nie miałem na te słowa żadnej odpowiedzi. Ubrałem się i wyszedłem na podwórko. Pani Pirjo zamknęła drzwi chaty i poszła opatrywać chorych i rannych, którzy nie dostali się do klasztoru lub do szpitala Świętego Ducha i uznali, że jak już koniecznie trzeba umierać, lepiej to zrobić u siebie w domu. Siadłem na schodkach, w słońcu, bo nogi wciąż jeszcze miałem słabe od choroby, patrząc bezmyślnie na bujną letnią trawę i dziwne rośliny w ogródku i nie wiedząc, dokąd mam pójść. Pies przysiadł koło mnie, objąłem go ramieniem za kark i zapłakałem gorzkimi łzami.Tak znalazła mnie pani Pirjo, gdy wróciła wieczorem do domu, ale zerknęła tylko na mnie z niechęcią i weszła bez słowa do wnętrza. Po chwili podała mi przez drzwi kawałek chleba ze słowami:— Rodzice twojej matki nieboszczki są już pochowani we wspólnym gro-11sflff*!i! tu <u ?? -Go S « -o g0>^H^ -JJ, O bjo ^co?§|-8-8g-cc ^ VP S .^573o _« 'N s"^ ri ^» ?*"* <U~* P ca u] wC« 'S >O5 Gco'i *3lit I•^ +- <» (UO .-w N tutsatfO co N N I b|) •'—» 73 coO G COo >•O N S^ 2 Pp .y ^? ćo s S o -a3 .=1 < >, G -G. r«» --o.. ° P. oo> X5 G 73"53 VP ?: co—, r? 5 MHm-a? "sG .gE SI15łem. Gdy wyszliśmy na dwór, zaparł drzwi, zrobił kilkakrotnie znak krzyżfcrzyjęli z powodu twego upośledzenia i umieścili razem z innymi półgłówkami, pcami i chorymi na pa... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sylwina.xlx.pl