Milburne Melanie - Niebo nad Paryżem, E-BOOK Wydawnictwa

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Melanie MilburneNiebo nad ParyżemROZDZIAŁ PIERWSZY- Jak to nie chce sprzedać? - Rafael Caffarelli zmierzył wzrokiem sekretarkę.Margaret Irvine rozłożyła dłonie w geście bezradności.- Panna Silverton kategorycznie odrzuca twoją propozycję.- To zaproponuj jej więcej.- Zaproponowałam. Też odrzuciła.Rafael bębnił palcami w blat biurka. Nie spodziewał się takich utrudnień. Do tej pory wszystkoszło gładko. Za okazyjną cenę nabył wiejski dwór z ziemią w Oxfordshire. Jednak wdowi pałacyk byłzapisany na inne nazwisko - rzekomo mały problem. Agent zapewniał go,żezłatwościąnabędziedworek, a wówczas posiadłość Dalrymple znowu będzie w całości. Musiał jedynie przedstawić ofertęznacznie przekraczającą wartość rynkową. Rafael nie skąpił pieniędzy. Podobnie jak reszta posiadłościdom był zaniedbany, a on miał pieniądze, by przywrócić majątkowi dawnąświetność.Co ona sobiemyślała, odrzucając tak dobrą ofertę?Nie zamierzał rezygnować. Jeżeli James - dyrektor handlowy - nie zabezpieczy tej posiadłościdla niego i wkrótce nie załatwi tej sprawy, to wyleci z roboty. Z nazwiskiem Caffarelli nikt nieśmiałkojarzyć przegranej.- Myślisz,żeta Silverton dowiedziała się,żeto ja kupiłem Dalrymple?- Kto wie? - Margaret wzruszyła ramionami. - Ale nie sądzę. Jak dotąd trzymaliśmy to wtajemnicy przed dziennikarzami. James załatwił całą robotę papierkową po cichu, a ja złożyłam ofertępannie Silverton przez agenta, zgodnie z twoim poleceniem. Nie znasz jej osobiście, co?- Nie, ale znam ten typ. - Rafael cynicznie wydął wargę. - Jak się zorientuje,żejej domeminteresuje się zamożny deweloper, pójdzie na całość. Wydusi ze mnie ostatniego pensa -żachnąłsię. -Chcę mieć ten majątek. W całości!Margaret przesunęła teczkę w jego stronę.- Znalazłam wycinki z miejscowych gazet sprzed kilku lat o starszym człowieku, który byłwłaścicielem tego dworu. Najwyraźniej lord Dalrymple miał słabość do Poppy Silverton i jej babki.Beatrice Silverton była główną gospodynią w dworze. Pracowała tam od lat i...- Naciągaczka - mruknął Rafael.- Kto? Babka?Caffarelli odsunął fotel i wstał.- Dowiedz się wszystkiego o tej Polly.- Ma na imię Poppy.Rafael przewrócił oczyma.LTR- No to Poppy. Chcę znać jej pochodzenie, jej narzeczonych; nawet rozmiar stanika. Zajrzyj podkażdy kamień. Chcę mieć to na biurku w poniedziałek z rana.Starannie narysowane ołówkiem brwi Margaret powędrowały ku górze, ale reszta twarzyzachowała minę „posłusznej sekretarki".- Natychmiast się za to zabieram.Rafael kręcił się po pokoju. Może sam powinien rozejrzeć się po wiosce. Dwór i otaczającetereny widział tylko na zdjęciach, które James przesłał mu mejlem. Nie zaszkodzi mały rekonesans.- Wyjeżdżam na weekend - powiedział, sięgając po klucze. - Dzwoń w nagłych wypadkach,inne sprawy niech poczekają do poniedziałku.- Kto jest teraz tą szczęściarą? - Margaret przygarnęła do piersi naręcze papierów. - Czy tonadal ta modelka od bikini z Kalifornii? Czy to już przeszłość?Rafael poprawił marynarkę.- Może cię to zdziwić, ale zamierzam spędzić ten weekend samotnie. Dlaczego tak patrzysz?- Nie wiem już, od jak dawna nie spędzałeś weekendów samotnie.- Zawsze jest pierwszy raz, prawda?Było sobotnie popołudnie. Poppy sprzątała, kiedy otworzyły się drzwi do herbaciarni. Stałaplecami do wejścia, ale wiedziała,żenie jest to ktoś ze stałych bywalców. Dzwonek zadźwięczałzupełnie inaczej. Odwróciła się z zapraszającym uśmiechem, który jednak nieco osłabł, gdy zauważyłarozpięty kołnierzyk koszuli i fragment opalonej męskiej piersi na wysokości, na której spodziewała sięujrzeć twarz.Odchyliła głowę do tyłu i spojrzała w oczy tak intensywnie ciemne,żenieomal czarne.Oszałamiająco przystojna twarz z popołudniowym zarostem wydawała się znajoma. Może to gwiazdafilmowa? Ktoś znany? Jednak nie potrafiła go skojarzyć.- Hm, stolik dla...?- Jednej osoby.Stolik dla jednej osoby? Poppy nie mogła w to uwierzyć. Nie wyglądał na samotnika. Raczej natakiego, za którym wszędzie wędrował cały harem. Może był modelem od reklamy wody po goleniu, zidealnym kilkudniowym zarostem, męski,łobuzerskii zamyślony. Lecz kto sam odwiedzał staromodneherbaciarnie? Temu służyły kawiarnie w sieciówkach, gdzie można było godzinamiślęczećnadmacchiato i muffinką, brnąc przez stos gazet.Nagle Poppy poczuła skurcz wżołądku.A może to krytyk kulinarny? O, Boże! Czy obsmarujeją na jakimś paskudnym blogu? I tak z trudem wiązała koniec z końcem. Interes obumierał, od kiedy wsąsiednim miasteczku otwarto tę wytworną nową restaurację, na myśl o której chciało jej sięLTRwymiotować. W kryzysie ludzie już więcej nie fundowali sobie podwieczorków w herbaciarniach.Zamiast na podwieczorek, szli na obiad... do restauracji jej byłego chłopaka.Ukradkiem przyglądała się przystojnemu przybyszowi, prowadząc go do stolika numer cztery.- Może tutaj? - Wysunęła krzesło, jednocześnie starając się zidentyfikować pochodzenienieznacznego akcentu. Francuz? Włoch? Może po trochu jedno i drugie. - Będzie pan miałładnywidok na majątek Dalrymple i labirynt w oddali.Rzucił wzrokiem we wskazanym kierunku, zanim odwrócił się do Poppy. Jej ciało przeszyłytysiące woltów elektryczności, gdy jego ciemne jak noc spojrzenie skrzyżowało się z jej. Boże, jakiecudowne usta! Takie męskie i mocne, z tą grzesznie zmysłową, pełną dolną wargą. Dlaczego nie siada?Będzie ją bolała szyja przez resztę dnia.- Czy to jakaś atrakcja turystyczna? - spytał. - Wygląda jak z powieści Jane Austin.Rzuciła mu cierpkie spojrzenie.- To jedyna atrakcja, nieżebybyła otwarta dla zwiedzających.- Wygląda wytwornie.- To bajeczne miejsce. - Poppy westchnęła tęsknie. - Tam spędziłam dzieciństwo.- O, naprawdę?- Moja babka była gospodynią u lorda Dalrymple. Zaczęła tam pracę w wieku piętnastu lat izostała aż dośmierci.Nigdy nie pomyślała, by zmienić pracę. Takiej lojalności dzisiaj się już niespotyka, prawda?- Rzeczywiście, nie.- Zmarła pół roku po nim. - Poppy znowu westchnęła. - Lekarze powiedzieli,żeto był tętniak,ale osobiście sądzę,żenie wiedziała co ze sobą począć po jego odejściu.- Kto tam teraz mieszka?- Teraz nikt. Stoi pusty od ponad roku, gdy wypełniono ostatnią wolę lorda. Jest nowywłaściciel, ale nikt nie wie, kto to jest ani jakie ma zamiary wobec dworu. Wszyscy się boimy,żesprzedano go jakiemuśżądnemupieniędzy deweloperowi bez gustu. Kolejny rozdział naszej historiiprzepadnie na zawsze pod jakąś upiorną budowlą pod szyldem - uniosła palce, rysując w powietrzucudzysłów - nowoczesnej architektury.- Nie ma prawa, które do tego nie dopuści?- Jest, ale niektórzy ludzie z dużymi pieniędzmi myślą,żesą ponad prawem. - Poppypogardliwe przewróciła oczyma. - Wydaje im się,żewięcej pieniędzy to większa władza. Aż krew sięwe mnie gotuje. Dalrymple znowu musi się stać domem rodzinnym, a nie miejscem na imprezy dlaplayboyów.- Wygląda na dość dużą posiadłość jak na dom dla przeciętnej, współczesnej rodziny -zauważył. - Ma przynajmniej trzy piętra.LTR- Cztery - poprawiła go. - A pięć, jeżeli policzyć piwnicę. Lecz potrzeba mu rodziny. Jestopustoszały, od kiedyżonalorda zmarła w połogu przed laty.- Lord powtórnie się nie ożenił?- Clara była miłością jegożyciai gdy umarła, był to dla niego koniec. Nawet nie spojrzał nainną kobietę. Dzisiaj nie istnieje już takie oddanie.- Rzeczywiście.Poppy podała mu menu. Dlaczego rozmawiała o lojalności i oddaniu z kimś nieznajomym?Chloe, jej asystentka, miała rację: może rzeczywiście musi więcej wychodzić. Po zdradzie Oliverastała się okropnie cyniczna. Zabiegał o jej względy, a potem wykorzystał jej wiedzę i kompetencje, abyzałożyć konkurencyjny biznes. Nie chciał jej. Jakże byłałatwowierna!Wzdrygała się na myśl,żeomalnie poszła z nim dołóżka.- Mamy dzisiaj specjalne ciasto. To imbirowy biszkopt z dżemem malinowym iśmietaną.Mężczyzna zignorował menu i usiadł.- Tylko kawa.Poppy zamrugała. Miała czterdzieści rodzajów herbat, a on chciał kawy?- Och... dobrze. Jaką kawę pan sobieżyczy?Mamy cappuccino, latte,- Podwójne espresso. Czarne, bez cukru.Czy zaszkodziłby mały uśmiech? Co z tymi mężczyznami? I, do diaska, kto chodzi doherbaciarni na kawę? Coś w nim ją niepokoiło. Miała wrażenie,żeza tym spojrzeniem ciemnych,nieodgadnionych oczu kryje się drwina. Czyżby z jej edwardiańskiej sukni i fartuszka z falbanami?Czy może raczej z jej płomiennorudych włosów upiętych pod czepkiem? Czy uważał,żemoże jestzacofana? Taki był właśnie pomysł na herbaciarnię - doświadczanie staregoświata,by uciec odzagonionej teraźniejszości i cieszyć się filiżanką dobrej, staromodnej herbaty i domowymi, babcinymiwypiekami.- Już podaję.Poppy zakręciła się, zaniosła tacę do kuchni i odstawiła z brzękiem filiżanek. Chloe podniosławzrok znad biszkopcików, które sklejała kremem.- Co się stało? Masz rumieńce. Nie mów,żeten niewierny idiota Oliver przyszedł ze swojąnową zdzirą. Jak pomyślę,żeskradł wszystkie twoje cudowne przepisy i podał je jako własne, to mamochotę odciąć mu, wiesz co, i podać na przystawkę w tej jego garkuchni.- Nie. - Poppy zmarszczyła czoło i zdjęła filiżanki z tacy. - To tylko jakiś facet, którego chybajuż gdzieś widziałam...Chloe odłożyła nóż i podeszła na palcach do wahadłowych drzwi, aby zerknąć przez szybkę.- O, mój Boże. - Odwróciła się do Poppy, szeroko otwierając oczy. - To jeden z Trzech R.- Jeden z czego?LTR [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sylwina.xlx.pl