Misery - KING STEPHEN, Ebooki w TXT
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Stephen KingMisery(Przelozyl: Robert P. Lipski)Dla Stephanie i Jima Leonarda,ktorzy wiedza dlaczego.O,tak - oni wiedza na pewnoBOGINIAFRYKIChcialbym w tym miejscu zlozyc wyrazy mojej wdziecznosci trzem pracownikom sluzby zdrowia, ktorzy pomagali mi fachowa porada, przy pisaniu niniejszej ksiazki. Sa to:Russ Dorr - agent prasowyFlorence Dorr - dyplomowana pielegniarkaJanet Ordway - lekarz medycyny i doktor psychriatrii.Jak zawsze pomagali mi przy szczegolach, na ktore zapewne nie zwrociliscie uwagi. Jezeli dostrzezecie jakis powazny blad, to jest to tylko i wylacznie moja wina.Rzecz jasna narkotyk zwany Novril nie istnieje, ale jest kilka bazujacych na kodeinie medykamentow, zblizonych do niego pod wieloma wzgledami a, na nieszczescie, niektore apteki szpitalne czy pracownie farmaceutyczne nie przywiazuja dostatecznej wagi, aby podobne srodki trzymac pod kluczem i wydawac pod scisla kontrola.Miejsca i postacie wymienione w tej ksiazce sa fikcyjne.S. K.Czesc pierwszaANNIEKiedy wejrzysz w otchlanOtchlan wejrzy rowniez w glab ciebieFriedrich Nietzschelumbra brooooomwrooom umbra broooomfayunnnTe dzwieki: slyszalne nawet we mgle.2Ale czasami te dzwieki - jak bol - slably i pozostawala jedynie mgielka. Pamietal ciemnosc: nieprzenikniony mrok, ktory trwal przed nadejsciem mgielki. Czy to oznaczalo, ze robil postepy? Niech stanie sie swiatlosc (nawet zamglona), bo swiatlo bylo dobre itp. itd. Czy te dzwieki istnialy w ciemnosci? Nie znal odpowiedzi na zadne z tych pytan. Czy rozsadne bylo w ogole je zadawac? Na to pytanie rowniez nie byl w stanie odpowiedziec. Bol znajdowal sie gdzies ponizej poziomu dzwiekow. Bol byl wschodem slonca i poludniem jego uszu. To wszystko, co wiedzial. Przez jakis czas - mial wrazenie, ze bardzo dlugo (jak sie okazalo, slusznie - odkad bol i burzliwa mgielka byly jedynymi istniejacymi dla niego rzeczami) te dzwieki byly jedynymi odglosami zewnetrznej rzeczywistosci. Nie mial pojecia, kim byl, gdzie sie znajdowal, ale w gruncie rzeczy w ogole go to nie obchodzilo. Chcial umrzec, jednak poprzez skapana w bolu mgielke, ktora wypelniala jego umysl jak letnia burzowa chmura, nie wiedzial, ze tego pragnal. Po pewnym czasie zdal sobie sprawe, ze byly tez okresy, kiedy nie odczuwal bolu i ze powtarzaly sie one cyklicznie, z pewna regularnoscia. I po raz pierwszy, odkad wynurzyl sie z najglebszej czerni, ktora poprzedzala mgielke, w jego mozgu pojawila sie mysl, obecna niezaleznie od sytuacji, w jakiej sie znajdowal. Myslal o starym, zerwanym pomoscie, z ktorego zostal jedynie nagi pal, wystajacy z piasku na plazy Revere. Jego matka i ojciec zabierali go czesto na Revere Beach, gdy byl dzieckiem, a on zawsze nalegal, zeby rozlozyli koc tak, aby mogl patrzyc na pal, ktory przypominal mu pojedynczy kiel pogrzebanego potwora. Lubil siedziec i patrzyc, jak poziom wody podnosi sie i przykrywa pal. Potem, wiele godzin pozniej, po zjedzeniu kanapek i salatki ziemniaczanej, po wypiciu ostatniej kropelki Kool-Aid z olbrzymiego termosu ojca, tuz przed tym, jak matka mowila, ze juz czas sie zbierac i isc do domu, czubek przegnilego pala ponownie wynurzal sie sposrod fal - z poczatku sam czubek, a potem, stopniowo, coraz wiecej i wiecej. Zanim ich smieci zostaly zebrane i wrzucone do olbrzymiego pojemnika z napisem: ZACHOWAJ CZYSTOSC NA PLAZY - Paulie zdazyl pozbierac swoje zabawki(Paulie - nazywam sie Paulie i dzis mama bedzie nacierac mi poparzona skore olejkiem Johnson's Baby - rozmyslal wewnatrz Czaszkogromu, w ktorym obecnie zamieszkiwal)i zlozyc koc, pal wylonil sie sposrod fal na nowo, a jego poczerniale, sliskie od szlamu boki otaczaly kleby gestej piany. To byl przyplyw - probowal wyjasnic mu ojciec - ale on zawsze wiedzial, ze to byl pal. Przyplyw pojawial sie i znikal, a pal pozostawal. To bylo to, czego czasami nie potraficie pojac. Bez pala nie bylo przyplywu. To wspomnienie krazylo i krazylo, jak oszalale, niczym natretna mucha. Zastanawial sie, co to moglo oznaczac, ale jego rozmyslania na dluzszy czas przerwaly mu odglosyfayuunnwszystko czerrrrwoooneumbraaaa broooomCzasami odglosy milkly. Czasami on sprawial, ze milkly. Jego pierwsze prawdziwe czyste wspomnienie tego teraz, teraz spoza burzliwej mgielki, dotyczylo zatrzymania akcji pluc - przekonania, ze nie jest w stanie zrobic kolejnego oddechu - i to bylo tak, jak byc powinno, to bylo dobre - aczkolwiek niezbyt przyjemne - czul jeszcze bol, ale nie w takim stopniu jak dotychczas i cieszyl sie, ze udalo mu sie wypasc z gry.Potem poczul na sobie czyjes usta - usta kobiety, to nie ulegalo watpliwosci, mimo iz byly to zimne i pozbawione uczucia wargi - kobieta wpuscila powietrze ze swoich ust do jego i jej oddech, poprzez gardlo, wypelnil jego pluca. Kiedy usta odsunely sie, po raz pierwszy poczul zapach swojego straznika, poczul ten zapach, kiedy wdychala powietrze do jego pluc, wdzierajac sie w niego sila tak, jak mezczyzna moglby wmusic czesc samego siebie do wnetrza niepokornej kobiety - przerazliwa mieszanke waniliowych ciasteczek, lodow czekoladowych, pieczonego kurczaka i masla orzechowego.Uslyszal glos krzyczacy:-Oddychaj! Do diabla, oddychaj, Paul!Usta znow przywarly do jego ust. Strumien powietrza znow wdarl sie do jego gardla. Wdarl sie do srodka niczym podmuch wiatru, ktory zrywa sie po przejezdzie mknacego z zawrotna predkoscia wagonu metra, wzbijajac w powietrze strzepy gazet i opakowania po cukierkach; usta odsunely sie, a on pomyslal: na litosc boska, tylko nie probuj czasem oddychac przez nos - ale nic nie mogl na to poradzic i - och, co za smrod - co za SMROD, o kurwa, CO ZA SMROD!-Oddychaj, do cholery! - wrzasnal niewidzialny glos, a on pomyslal: zrobie, co zechcesz, tylko prosze, nie rob tego wiecej, nie zakazaj mnie juz wiecej - i sprobowal, ale zanim zdazyl naprawde zaczac, usta znow przykleily sie do jego warg, usta tak suche i martwe jak kawalki nasolonej skory, i ponownie zgwalcily go jej nieswiezym oddechem.Kiedy tym razem oderwala usta, nie pozwolil jej odetchnac, tylko sam zrobil wydech i wypuscil powietrze z pluc. Wydusil to z siebie.Czekal, az jego niewidzialna piers znow zacznie sie wznosic i opadac rownomiernie i z wlasnej woli, tak jak to robila przez cale zycie bez jakiejkolwiek pomocy z jego strony. Kiedy tak sie nie stalo, lapczywie i gwaltownie wciagnal powietrze do pluc i w chwile pozniej juz oddychal normalnie - sam, starajac sie w miare szybko - na tyle, na ile mogl - pozbyc jej smaku i zapachu przepelniajacego jego cialo i wnetrze.Normalne powietrze nigdy nie smakowalo mu tak jak teraz. Znow zaczal zapadac sie w mgielke, ale zanim swiat wokol niego zdolal rozplynac sie w bezksztaltna szarosc, uslyszal glos kobiety mruczacej:-Ho, ho, to dopiero bylo zblizenie.Nie dosc bliskie - pomyslal i usnal.Snil o palu i byl to sen tak realistyczny, ze czul, iz gdyby tylko wyciagnal reke, moglby nia dotknac zielonoczarnego spekanego drewna.Kiedy powrocil do swego poprzedniego stanu polswiadomosci, bez trudu zdolal odnalezc zwiazek miedzy palem a jego aktualna sytuacja, zrobil to niemal od reki. Bol nie przychodzil falami. To byla lekcja ze snu, ktory tak naprawde byl wspomnieniem. Tylko wygladalo, ze bol pojawial sie i znikal. Bol byl tak jak pal - czasami ukryty, a czasami widoczny, ale byl zawsze. Przez caly czas. Kiedy bol nie dawal mu sie we znaki, nie mogac przedrzec sie poprzez gesta kurtyne szarych chmur, byl w glebi duszy wdzieczny i dawal sie oszukiwac, ale teraz, kiedy juz wiedzial - nie da sie wiecej omamic. Bol byl tam stale, czekajac tylko na dogodna chwile, aby powrocic. I pal wcale nie byl jeden. Byly DWA pale. Bol byl dwoma palami i czesc niego samego wiedziala o tym na dlugo przed tym, zanim wieksza czesc jego umyslu zdolala pojac, iz tymi polamanymi palami byly jego wlasne strzaskane nogi. Ale sporo jeszcze czasu uplynelo, nim w koncu przelamal zeschla warstewke sliny, ktora skleila jego wargi jak cement, i wychrypial - gdzie ja jestem? - do kobiety, ktora siedziala przy jego lozku z ksiazka w reku. Czlowiek, ktory napisal te ksiazke, nazywal sie Paul Sheldon, i kiedy zdal sobie sprawe, ze to nie kto inny tylko on sam, wcale go to nie zaskoczylo.-W Sidewinder, Colorado - odparla, kiedy w koncu zdolal zadac jej pytanie. - Nazywam sie Annie Wilkes i jestem...-Wiem - powiedzial. - Jestes moja najzagorzalsza wielbicielka.-Tak - powiedziala z usmiechem. - To wlasnie to, czym jestem.3Ciemnosc. Potem bol i mgielka. Nastepnie swiadomosc, ze choc bol trwal stale, czasami cofal sie i to sprawialo mu ulge.Pierwsze prawdziwe wspomnienie: zatrzymanie akcji pluc i przywrocenie go sila do zycia przez cuchnacy, nieswiezy oddech kobiety. Nastepne prawdziwe wspomnienie: jej palce wsadzajace mu cos do ust w regularnych odstepach czasu. Cos jak kapsulki contaca, tylko ze nie dostawal wody do popicia i kiedy topily mu sie w ustach, czul przerazliwa gorycz, przypominajaca nieco smak aspiryny. Byloby niezle, gdyby mogl wypluc z ust te gorycz, ale wiedzial, ze lepiej tego nie robic. Bo gorzki smak powodowal przyplyw i zakrycie fala sterczacych, potrzaskanych pali(PALE - to sa PALE - sa DWA, dobra, dobrze, sa dwa, tylko juz ciii... cicho sza...)i bol na chwile odchodzil.Wszystkie te rzeczy pojawialy sie w miare regularnie, ale juz wkrotce, tak jak sam bol, ktory wcale nie ustawal, tylko byl w jakis sposob erodowany (czy jak pal z Revere Beach ulegal erozji - pomyslal - bo nic nie trwa wiecznie, choc dziecko uznaloby tego typu wypowiedzi za czysta herezje), rzeczy z zewnatrz zaczynaly uderzac wen coraz bardziej gwaltownie, dopoki swiat obiektywny, wraz z cala masa wspomnien, doswiadczen i przyzwyczajen nie ukonstytuowal sie na nowo. Nazywal sie Paul Sheldon i pisal dwojakiego rodzaju powiesci - dobre i bestsellery. Byl dwukrotnie zonaty i dwa razy sie rozwodzil. Palil za duzo (byc moze byla to juz kwestia przeszlos... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
- Strona poczÄ…tkowa
- Mistrzowskie posunięcie dziadka do orzechów, Ebooki, autorzy, K, Kagan Janet, Mistrzowskie posunięcie dziadka do orzechów
- Medicus (Tom 3 - Spadkobierczyni Medicusa), eBooks txt
- Metodologia historii a metodyka nauczania historii, eBooks txt
- Mis zwany Paddington (tom 2 - Jeszcze o Paddingtonie), eBooks txt
- Miecz mrokow (Tom 1 - Wykucie miecza mrokow), eBooks txt
- Meg Cabot - Chłopak z sąsiedztwa 1 - Chłopak z sąsiedztwa, Ebooki ;]]
- Mezczyzni sa z Marsa a kobiety z Wenus (tom 2 - Marsjanie i Wenusjanki w sypialni), eBooks txt
- Miedzy izolacjonizmem a zaangazowaniem - Europa w polityce Stanow Zjednoczonych, eBooks txt
- Metody badawcze w naukach spolecznych - Chava Frankfor, eBooks txt
- Mitologia - Wiezenia i podania Grekow i Rzymian (tom II), eBooks txt
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lemansa.htw.pl