Mechaniczne serce, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Roger �elaznyMechaniczne sercePrze�o�y� Wies�aw LipowskiOpowiem wam o stworzeniu, kt�re nazywa si� Bork. Przysz�o na �wiat w j�drze gin�cegos�o�ca, rzucone w tera�niejszo�� ze strumienia przesz�o�� � przysz�o��, jako zanieczyszczenieczasu. Sk�ada�o si� z b�ota i aluminium, plastyku i pewnego ewolucyjnego destylatu wodymorskiej. Kr��y�o, utrzymywane na p�powinie okoliczno�ci, dop�ki nie spad�o od��czone si�� swejwoli, o mniej wi�cej �ycie p�niej, by spocz�� na mieliznach �wiata, gdzie wszystko odchodziumiera�. By� to kawa�ek cz�owieka w nadmorskiej miejscowo�ci nieopodal uzdrowiskawychodz�cego z mody, jako �e sta�o si� koloni� eutanazji.Wybierzcie cokolwiek z powy�szego, a mo�e b�dziecie mieli racj�.Szed� tego dnia brzegiem, szturchaj�c widlastym, metalowym pr�tem przedmioty, kt�rewyrzuci� nocny sztorm: jakie� l�ni�ce szcz�tki, przydatne wr�kom w ich czarodziejskiej pracowni,warte tam posi�ku lub bry�ki r�u polerskiego dla jego g�adszej po�owy; purpurowy wodorost nas�on� zup� rybn�, kt�r� tak polubi�; guzik, muszelka, bia�y �eton z kasyna.Pieni�y si� fale i wia� silny wiatr. Niebo tworzy�o szaroniebiesk�, sk��bion� �cian�,pozbawion� rysunku ptasich sylwetek czy kolorowych reklam �wietlnych. Zostawia� za sob�pooran� �cie�k� i pojedyncze �lady stopy, kiedy szed�, pobrz�kuj�c i klekocz�c, przez wyblak�epiaski. Znalaz� si� blisko miejsca, gdzie w czasie swoich migracji zatrzymywa�y si� przez kilka dni� najwy�ej tydzie� � lelki, przelotne ptaki o rozwidlonych ogonach. Ju� odlecia�y; wiele po�acipla�y le�a�o jeszcze upstrzone ich odchodami zrudzia�ego koloru. Tam zn�w zobaczy� dziewczyn�,trzeci raz w ci�gu trzech dni. Poprzednio pr�bowa�a do niego zagada�, zatrzyma� go. Zignorowa�j� z wielu powod�w. Jednak tym razem nie by�a sama.Stawa�a na nogi; �lady na piasku �wiadczy�y o tym, �e bieg�a i przewr�ci�a si�. Mia�a na sobiet� sam� czerwon� Sukienk�, teraz podart� i brudn�. Jej czarne w�osy, kr�tko przyci�te w g�st�grzywk�, by�y tylko troch� rozczochrane. Jakie� dziesi�� metr�w za dziewczyn� wida� by�om�odego m�czyzn� z Centrum, kt�ry zmierza� w jej kierunku. Sun�a za nim jedna z rzadkospotykanych maszyn telekomunikacyjnych � wysoko�ci oko�o jednego metra, unosz�ca si�w takiej te� odleg�o�ci od ziemi, kszta�tem przypominaj�ca kr�giel. Srebrzysta, szlifowanai gruszkowata g��wka maszyny wydziela�a �wiat�o, a jej trzy boczne os�ony, cienkie niczymcynfolia, jak sp�dniczki baletnicy migoc�c podnosi�y si� i opada�y w rytmie niezale�nym odwiatru.S�ysz�c go czy te� widz�c k�tem oka, dziewczyna odwr�ci�a si� ty�em do prze�ladowc�wi powiedzia�a: � Pom� mi. � Potem wym�wi�a nazwisko.Waha� si� przez chwil�, chocia� ona takiej przerwy nie mog�a dostrzec. W ko�cu ruszy� w jejstron� i zn�w przystan��.M�czyzna i wisz�ca w powietrzu maszyna r�wnie� si� zatrzymali.� O co chodzi? � spyta�, a jego g�os by� mi�kki, niski i lekko melodyjny.� Oni chc� mnie zabra� � odpowiedzia�a.� No i co?� Ja nie chc� i��.� Ach, tak. Nie jeste� gotowa?� Tak, nie jestem gotowa.� A wi�c sprawa jest prosta. Nieporozumienie. Odwr�ci� si� w stron� tamtych.� Nast�pi�o nieporozumienie � powiedzia�. � Ona nie jest gotowa.� Nie twoja sprawa, Bork � odpar� m�czyzna. � Tak postanowi�o Centrum.� Zatem b�dzie musia�o zmieni� decyzj�. Ona twierdzi, �e nie jest gotowa.� Zabieraj si� st�d, Bork.M�czyzna ruszy� naprz�d, maszyna pod��y�a za nim.Bork uni�s� do g�ry r�ce, jedn� z cia�a, drug� z innych rzeczy.� Nie � odrzek�.� Zejd� z drogi � powiedzia� m�czyzna. � Przeszkadzasz.Bork zbli�y� si� powoli ku nim. �wiat�a w maszynie zacz�y gasn��. Jej os�ony boczne opad�y,run�a z trzaskiem na piasek i znieruchomia�a. M�czyzna zatrzyma� si� i cofn�� o krok.� B�d� musia� zawiadomi� o tym...� Odejd� � powiedzia� Bork.M�czyzna kiwn�� g�ow�, nachyli� si�, podni�s� maszyn�. Odwr�ci� si� i nie ogl�daj�c si� zasiebie ruszy� w g��b pla�y, zabieraj�c maszyn� ze sob�. Bork opu�ci� r�ce.� No, masz wi�cej czasu � powiedzia� do dziewczyny.Potem si� oddali�, przeszukuj�c skorupy muszelek i drewno wyrzucone przez fale na brzeg.Dziewczyna posz�a za nim.� Oni tu wr�c� � powiedzia�a.� Oczywi�cie.� Co wtedy zrobi�?� Mo�e ju� b�dziesz gotowa.Potrz�sn�a g�ow� i po�o�y�a d�o� na jego ludzkiej po�owie.� Nie � powiedzia�a. � Nie b�d� gotowa.� Sk�d wiesz ju� teraz?� Pope�ni�am b��d. Nie powinnam by�a nigdy znale�� si� tutaj. Przystan�� i spojrza� na ni�z uwag�.� Przykra sprawa � powiedzia�. � Radz� ci, id� i porozmawiaj z terapeutami z Centrum. Oniznajd� spos�b, by ci� przekona�, �e spok�j jest lepszy ni� cierpienie.� Ciebie nigdy nie zdo�ali przekona�.� Ja jestem inny. Moja sytuacja jest niepor�wnywalna.� Nie chc� umiera�.� A wi�c nie mog� ci� zabra�. Warunkiem podstawowym jest odpowiedni nastr�j. Dok�adnietak napisano w umowie � Paragraf Siedem.� Mog� pope�ni� omy�k�. Wydaje ci si�, �e oni s� nieomylni? Ko�cz� w krematorium, jak inni.� S� nadzwyczaj skrupulatni. Post�pili ze mn� rzetelnie.� Wy��cznie dlatego, �e w gruncie rzeczy jeste� nie�miertelny. W twojej obecno�ci zatrzymuj�si� maszyny. �aden cz�owiek nie mo�e ci� tkn��, chyba �e tego zechcesz. A czy nie usi�owali ci�za�atwi� w stanie braku gotowo�ci?� W wyniku nieporozumienia.� Takiego jak moje?� Nie s�dz�.Odst�pi� od niej, id�c dalej pla��.� Charles Eliot Borkman! � zawo�a�a.Zn�w to nazwisko.Zatrzyma� si� jeszcze raz, kre�l�c swoim pr�tem kratki, wygrzebuj�c rysunek w piasku.Nast�pnie zapyta�: � Dlaczego je wym�wi�a�?� Tak si� nazywasz, prawda?� Nie � odpar�. � Tamten cz�owiek zgin�� w g��binach Kosmosu, gdy statek kosmicznyotrzyma� niew�a�ciwe wsp�rz�dne i znalaz� si� blisko gwiazdy, kt�ra przesz�a w stadium Novej.� To by� bohater. Po�ow� swego cia�a odda� p�omieniom, kiedy szykowa� rakiet� ewakuacyjn�dla innych. I prze�y�.� Najwy�ej par� kawa�k�w jego cia�a. Nie wi�cej.� To by�a pr�ba zamachu, prawda?� Kto wie? Wczorajsi politycy nie s� warci papieru zmarnowanego na ich obietnice czygro�by.� On nie by� tylko politykiem. To by� m�� stanu, humanista. Jeden z nielicznych, jacyodchodz� pozostawiaj�c wi�cej ludzi, kt�rzy ich ub�stwiaj�, ni� nienawidz�.Rozleg� si� jego zduszony �miech.� Jeste� nader �askawa. Ale nawet je�li sprawa si� tak przedstawia, to ostatnie s�owo nale�a�odo mniejszo�ci. Osobi�cie uwa�am, �e on by� w pewnym sensie �ajdakiem. Jednak�ez przyjemno�ci� s�ysz�, �e m�wisz o nim w czasie przesz�ym.� Sklecili ci� tak dobrze, �e m�g�by� istnie� wiecznie. Poniewa� ty zas�ugiwa�e� na co�najlepszego.� By� mo�e ju� to mam. Czego chcesz ode mnie?� Przyby�e� tu, by umrze�, i zmieni�e� zdanie...� To nie tak. Ja po prostu wcale tego nie planowa�em na mod�� Paragrafu Si�dmego. �ebymie� spok�j...� Ja te� nie. Ale nie potrafi�, tak jak ty, przekona� o tym Centrum.� Mo�e gdybym by� tam z tob� i porozmawia� z nimi...� Nie � odpar�a. � Zgadzaliby si�, dop�ki ty by�by� w to zaanga�owany, nie d�u�ej. Takich jakmy nazywaj� tam symulantami �ycia i w og�le si� z nimi nie licz�. Nie mog�abym im ufa� tak jakty, pozbawiona swojego w�asnego pancerza.� No wi�c co chcesz, �ebym zrobi�... dziewczyno?� Nora. Na imi� mam Nora. Bro� mnie, tego chc�. Mieszkasz niedaleko st�d, pozw�l miprzenie�� si� do ciebie. Nie daj im si� zbli�y� do mnie.Grzeba� w piasku, zacieraj�c rysunek.� Jeste� pewna, �e w�a�nie tego chcesz?� Tak. Tak, jestem pewna.� W porz�dku. Zatem mo�esz i�� ze mn�.Tak wi�c Nora zamieszka�a z Borkiem w jego domku nad morzem. W ci�gu nast�pnychtygodni, za ka�dym razem, kiedy zjawiali si� przedstawiciele Centrum, Bork nakazywa� imnatychmiast odej��, co te� robili. W ko�cu przestali przychodzi�.We dnie przemierza�a z nim brzeg morza i pomaga�a zbiera� drewno, poniewa� lubi�a sp�dza�wieczory przy ogniu. A chocia� ciep�o i zimno dawno ju� nie mia�y dla niego znaczenia, przyszed�czas, �e i on polubi� blask p�omieni.A podczas wsp�lnych spacer�w grzeba� w ociekaj�cych wod� stertach �mieci przynoszonychprzez morze i przewraca� kamienie, �eby zobaczy�, co jest pod spodem.� Bo�e! Czego ty tam szukasz? � pyta�a wstrzymuj�c oddech i odwracaj�c si� ze wstr�tem.� Nie wiem � �mia� si�. � Kamienia? Li�cia? Drzwi? Czego� �adnego. Tego szukam.� Chod�my zobaczy�, co jest w rozlewiskach. Tam jest przynajmniej czysto.� Zgoda � odpowiada�.Mimo �e jada� nie tyle z potrzeby, co z przyzwyczajenia i dla dozna� smakowych,konieczno�� regularnego od�ywiania si� Nory i �atwo��, z jak� przygotowywa�a posi�ki, sprawi�y,�e czeka� na nie jak na jakie� wielkie �wi�to. A p�niej nawet, po kt�rej� z wieczerzy, dosz�o dotego, �e po raz pierwszy go wypolerowa�a. Kr�puj�ce, groteskowe � kto wie, mog�o by� takie. Alekiedy ju� przysz�o co do czego, nie sta�o si� ani jednym ani drugim. Siedzieli w milczeniu przedkominkiem, susz�c si�, grzej�c, patrz�c w ogie�. Podnios�a z pod�ogi upuszczon� przez niegoszmatk� i jakby od niechcenia star�a py�ek popio�u z tej jego strony, w kt�rej jak w lustrze odbija�ysi� p�omienie. Potem zrobi�a to jeszcze raz. Nast�pnie, zanim uda�a si� na spoczynek, wytar�az kurzu ca�� po�yskliw� powierzchni� jego cia�a, tym razem z pe�n� uwag�.Pewnego dnia zapyta�a: � Dlaczego wybra�e� drog� bez powrotu i podpisa�e� umow�, skoronie mia�e� zamiaru umrze�?� Ale� ja pragn��em �mierci � odrzek�.� I potem co� sprawi�o, �e zmieni�e� zamiar? Co to by�o?� Znalaz�em tu zadowolenie wi�ksze ni� tamto pragnienie.� Opowiesz mi o tym?� Pewnie. Doszed�em do przekonania, �e znalaz�em si� w jednej z rzadkich sytuacji, chybajedyne... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sylwina.xlx.pl