Mickiewicz Ballady i romanse, Ksiązki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Adam Mickiewicz,Ballady i romansePIERWIOSNEKZ niebieskich najra�sz� piosnekLedwie zadzwoni� skowronek,Najra�szy kwiatek pierwiosnekB�ysn�� ze z�otych obs�onek.JaZa wcze�nie, kwiatku, za wcze�nie,Jeszcze p�noc mrozem dmucha,Z g�r bia�e nie zesz�y ple�nie,D�browa jeszcze nie sucha.Przymru� z�ociste �wiate�ka,Ukryj si� pod matki r�bek,Nim ci� zgubi �ronu z�bekLub ch�odnej rosy pere�ka.KwiatekDni nasze jak dni motylka,�yciem wsch�d, �mierci� po�udnie;Lepsza w kwietniu jedna chwilkaNi� w jesieni ca�e grudnie.Czy dla bog�w szukasz datku,Czy dla druha lub kochanki,Uple� wianek z mego kwiatku,Wianek to b�dzie nad wianki.JaW podlej trawce, w dzikim laskuUros�e�, o kwiatku luby!Ma�o wzrostu, ma�o blasku,C� ci daje tyle chluby?Ni to kolory jutrzenki,Ni zawoje tulipana,Ni lilijowe sukienki,Ni r�y pier� malowana.Uplatam ciebie do wianka;Lecz sk�d�e ufno�ci tyle!Przyjaciele i kochankaCzy ci� powitaj� mile?KwiatekPowitaj� przyjacieleMnie, wiosny m�odej anio�ka;Przyja�� ma blasku niewieleI cie� lubi jak me zi�ka.Czym kochanki godzien r�czek,Powiedz, niebieska Marylko!Za pierwszy m�odo�ci p�czekZyskam pierwsz�... ach! �z� tylko.ROMANTYCZNO��Methinks, Isee... Where?- In my mind's eyes.ShakespeareZdaje mi si�, �e widz�... gdzie?Przed oczyma duszy mojej.S�uchaj, dzieweczko!- Ona nie s�ucha -To dzie� bia�y! to miasteczko!Przy tobie nie ma �ywego ducha.Co tam wko�o siebie chwytasz?Kogo wo�asz, z kim si� witasz?- Ona nie s�ucha.- To jak martwa opokaNie zwr�ci w stron� oka,To strzela wko�o oczyma,To si� �zami zaleje;Co� niby chwyta, co� niby trzyma;Rozp�acze si� i za�mieje."Ty�e� to w nocy? to ty, Jasie�ku!Ach! i po �mierci kocha!Tutaj, tutaj, pomale�ku,Czasem us�yszy macocha!Niech sobie s�yszy, ju� nie ma ciebie!Ju� po twoim pogrzebie!Ty ju� umar�e�? Ach! ja si� boj�!Czego si� boj� mego Jasie�ka?Ach, to on! lica twoje, oczki twoje!Twoja bia�a sukienka!I sam ty bia�y jak chusta,Zimny, jakie zimne d�onie!Tutaj po��, tu na �onie,Przyci�nij mnie, do ust usta!Ach, jak tam zimno musi by� w grobie!Umar�e�! tak, dwa lata!We� mi�, ja umr� przy tobie,Nie lubi� �wiata.�le mnie w z�ych ludzi t�umie,P�acz�, a oni szydz�;M�wi�, nikt nie rozumie;Widz�, oni nie widz�!�r�d dnia przyjd� kiedy... To mo�e we �nie?Nie, nie... trzymam ciebie w r�ku.Gdzie znikasz, gdzie, m�j Jasie�ku!Jeszcze wcze�nie, jeszcze wcze�nie!M�j Bo�e! kur si� odzywa,Zorza b�yska w okienku.Gdzie znik�e�? ach! st�j, Jasie�ku!Ja nieszcz�liwa".Tak si� dziewczyna z kochankiem pie�ci,Bie�y za nim, krzyczy, pada;Na ten upadek, na g�os bole�ciSkupia si� ludzi gromada."M�wcie pacierze! - krzyczy prostota -Tu jego dusza by� musi.Jasio by� musi przy swej Karusi,On j� kocha� za �ywota!"I ja to s�ysz�, i ja tak wierz�,P�acz� i m�wi� pacierze."S�uchaj, dzieweczko!" - krzyknie �r�d zgie�kuStarzec, i na lud zawo�a:"Ufajcie memu oku i szkie�ku,Nic tu nie widz� doko�a.Duchy karczemnej tworem gawiedzi,W g�upstwa wywarzone ku�ni.Dziewczyna duby smalone bredzi,A gmin rozumowi blu�ni"."Dziewczyna czuje, - odpowiadam skromnie -A gawied� wierzy g��boko;Czucie i wiara silniej m�wi do mnieNi� m�drca szkie�ko i oko.Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,Widzisz �wiat w proszku, w ka�dej gwiazd iskierce.Nie znasz prawd �ywych, nie obaczysz cudu!Miej serce i patrzaj w serce!"�WITE�BALLADADo Micha�a WereszczakiKtokolwiek b�dzisz w nowogr�dzkiej stronie,Do P�u�yn ciemnego boruWjechawszy, pomnij zatrzyma� twe konie,By� si� przypatrzy� jezioru.�wite� tam jasne rozprzestrzenia �ona,W wielkiego kszta�cie obwodu,G�st� po bokach puszcz� oczerniona,A g�adka jak szyba lodu.Je�eli nocn� przybli�ysz si� dob�I zwr�cisz ku wodom lice,Gwiazdy nad tob� i gwiazdy pod tob�,I dwa obaczysz ksi�yce.Niepewny, czyli szklanna spod twej stopyPod niebo idzie r�wnina,Czyli te� niebo swoje szklanne stropyA� do n�g twoich ugina:Gdy oko brzeg�w przeciwnych nie si�ga,Dna nie odr�nia od szczytu,Zdajesz si� wisie� w �rodku niebokr�ga.W jakiej� otch�ani b��kitu.Tak w noc, pogodna je�li s�u�y pora,Wzrok si� przyjemnie u�udzi;Lecz �eby w nocy jecha� do jeziora,Trzeba by� naj�mielszym z ludzi.Bo jakie szatan wyprawia tam harce!Jakie si� larwy szamoc�!Dr�� ca�y, kiedy baj� o tym starce,I strach wspomina� przed noc�.Nieraz �r�d wody gwar jakoby w mie�cie,Ogie� i dym bucha g�sty,I zgie�k walcz�cych, i wrzaski niewie�cie,I dzwon�w gwa�t, i zbr�j chrz�sty.Nagle dym spada, ha�as si� u�mierza,Na brzegach tylko szum jod�y,W wodach gadanie cichego pacierzaI dziewic �a�osne mod�y.Co to ma znaczy�? r�ni r�nie plot�,C�, kiedy nie by� nikt na dnie;Biegaj� wie�ci pomi�dzy prostot�,Lecz kt� z nich prawd� odgadnie?Pan na P�u�ynach, kt�rego pradziadyBy�y �witezi dziedzice,Z dawna przemy�la� i zasi�ga� rady,Jak te zbada� tajemnice.Kaza� przybory w bliskim robi� mie�cieI wielkie sypa� wydatki;Zwi�zano niew�d, g��boki st�p dwie�cie,Buduj� cz�ny i statki.Ja ostrzega�em: �e w tak wielkim dzieleDobrze, kto z Bogiem poczyna,Dano wi�c na msz� w niejednym ko�cieleI ksi�dz przyjecha� z Cyryna.Stan�� na brzegu, ubra� si� w ornaty,Prze�egna�, prac� pokropi�,Pan daje has�o: odbijaj� baty,Niew�d si� z szumem zatopi�.Topi si�, p�awki na d� z sob� spycha,Tak przepa�� wody g��boka.Pr꿹 si� liny, niew�d idzie z cicha,Pewnie nie z�owi� ni oka.Na brzeg oboje wyj�to ju� skrzyd�o.Ci�gn� ostatek wi�cierzy;Powiem�e, jakie z�owiono straszyd�o?Cho� powiem, nikt nie uwierzy.Powiem jednak�e: nie straszyd�o wcale,�ywa kobieta w niewodzie,Twarz mia�a jasn�, usta jak korale,W�os bia�y sk�pany w wodzie.Do brzegu d��y; a gdy jedni z trwogiNa miejscu stan�li g�azem,Drudzy zwracaj� ku ucieczce nogi,�agodnym rzecze wyrazem;"M�odzie�cy, wiecie, �e tutaj bezkarnieDot�d nikt statku nie spu�ci,Ka�dego �mia�ka jezioro zagarnieDo nieprzebrnionych czelu�ci.I ty, zuchwa�y, i twoja gromadaWraz by�cie poszli w g��binie,Lecz �e to kraj by� twojego pradziada,�e w tobie nasza krew p�ynie -Cho� godna kary jest ciekawo�� pusta,Lecz �e�cie z Bogiem pocz�li,B�g wam przez moje opowiada ustaDzieje tej cudnej topieli.Na miejscach, kt�re dzi� piaskiem zanios�o,Gdzie car i trzcina zarasta,Po kt�rych teraz wasze biega wios�o,Sta� okr�g pi�knego miasta.�wite�, i w s�awne or�em ramiona,I w kra�ne twarze bogata,Niegdy� od ksi���t Tuhan�w rz�dzonaKwitn�a przez d�ugie lata.Nie �mi� widoku ten ost�p ponury;Przez �yzne wskro� okoliceWida� st�d by�o Nowogr�dzkie mury,Litwy na�wczas stolic�.Raz niespodzianie obieg� tam MendogaPot�nym wojskiem Car z Rusi,Na ca�� Litw� wielka pad�a trwoga,�e Mendog podda� si� musi.Nim �ci�gn�� wojsko z odleg�ej granicy,Do ojca mego napisze:"Tuhanie! w tobie obrona stolicy,Spiesz, zwo�aj twe towarzysze".Skoro przeczyta� Tuhan list ksi���cyI wyda� rozkaz do wojny,Stan�o zaraz m��w pi�� tysi�cy,A ka�dy konny i zbrojny.Uderz� w tr�by, rusza m��d�, ju� w bramieB�yska Tuhana proporzec,Lecz Tuhan stanie i r�ce za�amie,I znowu jedzie na dworzec.I m�wi do mnie: "Jaz w�asnych mieszka�c�wDla obcej zgubi� odsieczy?Wszak wiesz, �e �wite� nie ma innych sza�c�wPr�cz naszych piersi i mieczy.Je�li rozdziel� szczup�e wojsko moje,Krewnemu nie dam obrony;A je�li wszyscy poci�gniem na boje,Jak b�d� c�ry i �ony?""Ojcze, odpowiem, l�kasz si� niewcze�nie,Id�, k�dy s�awa ci� wo�a,B�g nas obroni: dzi� nad miastem we �nieWidzia�am jego anio�a.Okr��y� �wite� miecza b�yskawic�I nakry� z�otymi pi�ry,I rzek� mi: "P�ki m�e za granic�,Ja broni� �ony i c�ry".Us�ucha� Tuhan i za wojskiem goni,Lecz gdy noc spad�a ponura,S�ycha� gwar z dala, szcz�k i t�tent koni,I zewsz�d straszny wrzask: "ura!"Zagrzmi� tarany, pad�y bram ostatki,Zewsz�d pocisk�w grad leci,Biega na dworzec starce, n�dzne matki,Dziewice i drobne dzieci."Gwa�tu! - wo�aj� - zamykajcie bram�!Tu�, tu� za nami Ru� wali.Ach! zgi�my lepiej, zabijmy si� same,�mier� nas od ha�by ocali".Natychmiast w�ciek�o�� bierze miejsce strachu;Miec� bogactwa na stosy,Przynosz� �agwie i p�omie� do gmachuI krzycz� strasznymi g�osy:"Przekl�ty b�dzie, kto si� nie dobije!"Broni�am, lecz pr�ny op�r,Kl�cz�, na progach wyci�gaj� szyje,A drugie przynosz� top�r.Gotowa zbrodnia: czyli wezwa� hordyI pod�e przyj�� kajdany,Czy bezbo�nymi wyt�pi� si� mordy;"Panie! - zawo�am - nad pany!Je�li nie mo�em uj�� nieprzyjaciela,O �mier� b�agamy u ciebie,Niechaj nas lepiej tw�j piorun wystrzelaLub �ywych ziemia pogrzebie."Wtem jaka� bia�o�� nagle mi� otoczy,Dzie� zda si� sp�dza� noc ciemna,Spuszczam ku ziemi przera�one oczy,Ju� ziemi nie ma pode mn�.Jake�my usz�y zha�bienia i rzezi;Widzisz to ziele doko�a,To s� ma��onki i c�rki �witezi,Kt�re B�g przemieni� w zio�a.Bia�awym kwieciem, jak bia�e motylki,Unosz� si� nad topiel�;List ich zielony jak jod�owe szpilki,Kiedy je �niegi pobiel�.Za �ycia cnoty niewinnej obrazy,Jej barw� maj� po zgonie,W ukryciu �yj� i nie cierpi� skazy,�miertelne nie tkn� ich d�onie.Do�wiadczy� tego car i ruska zgraja,Gdy, pi�kne ujrzawszy kwiecie,Ten rwie i szyszak stalony umaj�,Ten wianki na skronie plecie.Kto tylko �ci�gn�� do g��bini rami�,Tak straszna jest kwiat�w w�adza,�e go natychmiast choroba wy�amieI �mier� gwa�towna ugadza.Cho� czas te dzieje wymaza� z pami�ci,Pozosta� sam odg�os kary,Dot�d w swych ba�niach prostota go �wi�ciI kwiaty nazywa cary".To m�wi�c pani zwolna si� oddala,Topi� si� statki i sieci,Szum s�ycha� w puszczy, poburzona falaZ �oskotem na brzegi lec... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sylwina.xlx.pl