Miroslaw P. Jablonski - Spowiedz Mistrza Mak Piekielnych, FANTASTYKA NAUKOWA - SUBIEKTYWNY WYBÓR ANDRZEJA ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Fantastyka - luty 1989 r.Mirosław P. JabłońskiSpowied Mistrza Mšk Piekielnych- Dobrze, ojcze, że przybyłe do mego łoża boleci, bo już niewiele mi czasu zostało i wiem, iż będzie mi ono łożem miertelnym. Nie, nie zaprzeczaj, mam 62 lata i nie potrzeba mi pociechy na tym wiecie - pragnę wyspowiadać się przed tobš, by w ten drugi, lepszy wiat wejć czysto i przykładnie. Wiele lat nie byłem u spowiedzi, tak wiele, że mylałem, iż nie przyjdziesz do mnie, grzesznika. Nie obruszaj się - miałem powód, by się nie spowiadać, a ta przyczyna była w mym wypadku grzechem pierworodnym, z którego inne się poczęły. Zaraz to zrozumiesz. Nie będę się spowiadał z całego mego życia - znasz jego poczštki i wiek męski. Ty udzielałe mi lubu, gdym wstšpił w zwišzek z żonš mojš Aleyt van der Meervenne, córkš właciciela ziemskiego, ty chrzciłe moje dzieci - Goosena, Aleyt i Brandta - zapisujšc je w księgach parafii miasta 's-Hertogenbosch jako dzieci mistrza malarskiego Hieronima van Aken, zwanego Bosch, ty wreszcie pochowałe ojca mego, Antonisa, który umarł w Roku Pańskim 1480, a którego wszyscy bardzo opłakiwalimy. Zacznę więc od tego miejsca bowiem w tym mniej więcej czasie wydana została w Antwerpii ksišżka pod tytułem "Wizja Tondala" pewnego benedyktyńskiego mnicha irlandzkiego, brata Marka, który żył w Ratyzbonie w Niemczech. Łacińskie to dzieło napisane zostało w Roku Pańskim 1149 i przedstawiało losy bezbożnego, okrutnego i zepsutego rycerza, który przez kompanionów pobity, leży przez trzy dni bez przytomnoci, a jego dusza odbywa w tym czasie w towarzystwie Anioła Stróża podróż w zawiaty, gdzie gwałtownik widzi niezwykłe i okrutne tortury, jakim sš poddawani grzesznicy w piekle. Przedrukowano owo dzieło i w 's-Hertogenbosch. Zafascynowało mnie ono do tego stopnia, iżem chciał namalować one wizje piekielne i straszne, ale nie wychodziło mi to jakem pragnšł. Obrazy, które malowałem w tym czasie, nie sš warte poważniejszej wzmianki, może poza "Weselem w Kanie", czy "Wozem z sianem". Wtedy też mniej więcej powstała moja "Łód głupców", "więty Krzysztof, "więty Jan na Patmos", "więty Hieronim w modlitwie" czy "Syn marnotrawny", przedstawiajšcy nędzę żywota ludzkiego. Na prawym skrzydle tryptyku "Wozu z sianem" zawarłem nawet pierwszš próbę przedstawienia piekła tak, jak to widziałem pod wpływem lektury brata Marka. Nie byłem z mojej wizji zadowolony. Chciałem zasłużyć na przydomek Mistrza Mšk Piekielnych, i zdawało mi się, że nigdy tego nie osišgnę. Ale jak się potem okazało, wszystko szło po mojej myli.W Roku Pańskim 1484 papieżem został Innocenty VIII, który niemal natychmiast po intronizacji wydał bullę "Summis desiderantes affectibus", będšcš wypowiedzeniem wojny czarownicom. Mnożyć się więc poczęły procesy i palenie podejrzanych o konszachty z diabłem. Jeżeli podobne widowisko odbywało się gdzie w okolicy, tedy zawsze tam jechałem, by naszkicować sobie w pamięci mękę przeżywanš przez skręcajšce się i skwierczšce w icie piekielnej kani ciało. Potem szybko szedłem do oberży i rysowałem sobie na pergaminie czy papierze to, co zapamiętałem. Nie chciałem tego robić bezporednio na placu straceń, a to z dwóch powodów - by nie wzbudzić niepotrzebnego zainteresowania i nie rozpraszać się. W pewnym momencie musiałem przerwać moje studia, bo wraz z żonš odziedziczylimy po jej bracie Goyarcie pięknš posiadłoć zwane "ten Roedeken", nie opodal miasteczka Oirschot.W Roku Pańskim 1486 wstšpiłem do bractwa Najwiętszej Marii Panny, do którego żona moja Aleyt należała od 16 roku życia. Do bractwa należeli wszyscy znaczniejsi obywatele miasta, a ja w końcu płaciłem jedne z najwyższych w 's-Hertogenbosch podatków.W następnym roku pojawiło się kolejne dzieło literackie, które utwierdziło mnie w mojej chęci zostania Mistrzem Mšk Piekielnych - wydany w 1487 roku w Strasburgu "Młot na czarownice" opracowany przez dwóch teologów: Henryka Kramera i Jakuba Sprengera, którzy mieli powierzony nadzór nad działalnociš Inkwizycji w Niemczech. Byli to więc ludzie najbardziej biegli w badaniu podejrzanych i ich traceniu, a zatem najbardziej wiarogodni.Postęp w moich dšżeniach nastšpił jednak dopiero w kolejnym roku. Wraz z szecioma konfratrami wpłaciłem stosowny dank na ucztę na czeć tych członków bractwa, którzy zmieniali swój stan. Było tam nieco narzeczonych pragnšcych wstšpić w zwišzki małżeńskie, było też kilku majšcych złożyć luby kapłańskie. Dewizš naszego bractwa było: Sicut lilium inter spinas, co znaczy "jak lilia wród cierni", a godłem biały łabęd. Ta uczta była przełomowym momentem w moim życiu, a jeszcze bardziej - w twórczoci, w czasie jej trwania bowiem podszedł do mnie niejaki Jan van Lijnen, słabo mi znany osobicie, choć jak i ja członek bractwa, i zapytał, czy chciałbym być najbardziej oryginalnym malarzem w historii. Takim, o którym zawsze mówić będš przyszłe pokolenia. Potraktowałem go uprzejmie rozumiejšc, iż chce rozpoczšć zdawkowš rozmowę o moim malarstwie i odrzekłem, iż owszem, jest to marzeniem każdego artysty. Tedy on jšł mnie przypierać do muru - a w rzeczy samej stalimy pod cianš - i dyszšc mi w twarz skwaniałym od nadmiaru wina oddechem, pytał dalej natarczywie, czy mówię poważnie. Widzšc, że mam do czynienia z pijanym, który nie tylko nie chce mej twórczoci pochwalić, ale najprawdopodobniej ubliżyć mi pragnie, potwierdziłem i usiłowałem odejć, ale on zagradzał mi drogę swym opasłym brzuchem. Nie chcšc się z nim szarpać stanšłem, chociaż gniew już we mnie wzbierał i rzekłem sobie i jemu, że jeszcze chwila tego, a popamięta mnie! Na to on dalejże sumitować się i przepraszać poczšł, ale nadal nie puszczał. Wreszcie rzekł, iż zawsze mnie podziwiał i szczególnie podobajš mu się moje sceny mšk piekielnych, lecz on widzi, że jeszcze mi czego brakuje do prawdziwego mistrzostwa. Tu mnie już doprowadził do białej goršczki, bo nie ma nic gorszego jak komu prawdę wygarnšć - przecie i ja widziałem, że mi czego nie dostaje! Widzšc, że blednę z wciekłoci, ów van Lijnen przeklęty rzekł, że on temu zaradzi, zna bowiem sposób, by moje studia u stosów, szubienic i szafotów nie poszły na marne. A mówił to z takim krzywym umieszkiem, iżem pomylał, że to albo szarlatan, albo bies wcielony, co mojej duszy zażšda. Ale jako że znajdowalimy się w Zwanenbroederhuis, siedzibie bractwa, który to budynek na powięconej ziemi został w Roku Pańskim 1318 wzniesiony, przeto dufajšc, iż tutaj moc złego przystępu do mnie mieć nie może, odrzekłem, iż chcę poznać ów sposób. Kalkulowałem sobie, żem przecie jeszcze nic zdrożnego nie powiedział, ani tym bardziej nie uczynił, jako że mówimy cały czas ogólnie, nie precyzujšc jakaż jest ta metoda posięcia doskonałoci malarskiej. A na to mi van Lijnen rzekł, że on to wszystko sprawi, i umówił się ze mnš w mej pracowni następnego dnia wieczorem.Moja pracownia mieciła się o kilka domów dalej od mego mieszkania, przy tym samym trójkštnym rynku. Nie było mi daleko, więc poszedłem w następny wieczór bez specjalnej nadziei, iż van Lijnen pamięta, że się ze mnš umówił, bowiem wiele wina wtedy wypił. Wszelako przyszedł - trzewy, wymowny i spokojny. Prosiłem, by usiadł i przeprosiłem, że go niczym nie poczęstuję, ale dom mam tak blisko, że w pracowni nie trzymam niczego, co by można do gęby włożyć.Van Lijnen zaczšł od tego, że wielu było przede mnš malarzy i to tu, w Niderlandach, którzy według niego sławš wieczystš się okryjš, a to Hugo van der Goes, Hans Memling, Jan van Eyck, czy Robert Campin, zwany też Mistrzem z Flamalle. Poza tym wiem przecież o Leonardzie da Vinci, czy młodym jeszcze Michale Aniele Buonarottim, więcšcym triumfy w dalekiej Italii. Przyznałem mu rację, choć mnie zazdroć skręcała, że tak innych wychwala i wywyższa. Musiał wiedzieć, co się w mojej duszy dzieje, albo nawet specjalnie tak mówił, by mnie bardziej skłonnym do dania mu posłuchu uczynić. Wreszcie, gdy mnie już doć podbechtał, przeszedł do rzeczy. Może, owiadczył, dać mi rodek, który pozwoli mojemu duchowi widzieć rzeczy przeszłe i przyszłe, od powstania wiata po kres ludzkoci, i tym sposobem stworzę wizje malarskie jakim równych nie będzie w sztuce. Zaczšłem się bać, że jednak ze Złym mam do czynienia, i że zbyt dufny byłem wczoraj, jakby zapominajšc, że szatan w różnych miejscach atakuje i rozmaitych postaci się ima, by przywieć człeka do zguby. Za krucyfiksem poczšłem się rozglšdać, co wisiał na cianie, wysoko, tak że ani sięgnšć do niego bez podstawienia stołka nie mogłem. Zaniechałem więc krzyża, bo też nie chciałem robić z siebie durnia na wypadek, gdyby rzeczony van Lijnen jednakowoż diabłem nie był. Przeto chwytajšc byka, czy raczej biesa, za rogi, wprost go zapytałem, czy jest szatanem, czy czarownikiem? Rozmówca mój odrzekł spokojnie, iż nie jest ani jednym, ani drugim i że obawiać się go nie muszę, bowiem on nic ode mnie nie chce. Nie pożšda mojej duszy ani cyrografu w rękawie nie chowa. Rozumie, że w moich czasach i w mojej sytuacji może on mi się wydawać wysłannikiem ciemnych potęg, ale dobrze uczynię, jeżeli go za uczonego alchemika uznam. Muszę wiedzieć, iż ma się on za mecenasa sztuki malarskiej i włanie mnie upatrzył sobie na tego, któremu sławę wiekopomnš zgotuje. Rzekłem trzewo, iż nie słyszałem nigdy, by Jan van Lijnen interesował się malarstwem. Mój goć zasumował się nieco i odrzekł, iż tak do końca to on znanym mi van Lijnem nie jest i że ów służy mu jedynie jako medium, bowiem prawdziwy mój rozmówca przebywa w tej chwili w odległych regionach. Ciało van Lijnena to tylko porednik, który przesyłki drobne i polecenia od mego dobroczyńcy otrzymuje. Nie powinienem się go obawiać, gdyż spotkany przeze mnie jutro na ulicy nic w ogóle pamiętał nie będzie. Spytałem tedy, coraz bardziej trzewy, wystraszony i przekonany, iż mam do czynienia z nad wyraz chytrym diabłem, gdzie to mój r... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
- Strona początkowa
- Mistrz karnawału - Craig Russell, Craig Russell
- Mistrza Wincentego zw Kadłubkiem bpa krakowskiego Kronika Polska z Rkp Eugeniuszowskiego wyd Alexandra Przeździeckiego tł z łac przez AJ & MS (1862), Historia
- Mezczyzna mistrz manipulacji Zdemaskuj go zanim on dopadnie Ciebie memima, fragmenty-ksiazek-sensus
- McWilliams Judith - Harlequin Desire 352 - Mistrzowska gra, Różne e- booki
- Mistrz Harfiarzy z Pern - McCAFFREY ANNE, Ebooki w TXT
- Mistrz Magii - FEIST RAYMOND E, Ebooki w TXT
- Mistrz zwierzat - NORTON ANDRE, Ebooki w TXT
- Mistrzostwa europy w pilce noznej, eBooks txt
- Mistrzologia Jak napisać książę, ebooki, Różne
- Mistrz tajemnicy, eBooks txt
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lemansa.htw.pl