Mdlosci, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
md�o�ci - jean-paul sartreMd�o�ci (La Nausee, 1938) s� jednym z pierwszysch utwor�w J.-P. Sartre'a i - jakpisze we wst�pie J. Trznadel - "stanowi� punkt wyj�cia wielu p�niejszychkoncepcji autora. Rozbudowa� on i poprowadzi� dalej "prowizorycznie" tylkopostawione w tej ksi��ce pytania, szukaj�c dla nich odpowiedzi ju� to wfenomenologii egzystencjalistycznej, ju� to w teoriach kultury, a wreszcieodpowiedzi socjologicznych i psychologicznych (...) Uwa�ny czytelnik dostrze�e wMd�o�ciach nie tylko pierwsze formu�y egzystencjalizmu sartre'owskiego, ale izal��ki linii rozwojowych tych problem�w i ich przewarto�ciowa�."Jean-Paul SartreMd�o�ciPrze�o�y� i wst�pem poprzedzi�Jacek TrznadelWOLNO�� NIEZB�DNA I PRZEKL�TARytm t�umacze� posiada swoje kaprysy. W Polsce ukaza�o si� wiele ksi��ekSartre'a, ale pierwsza jego powie��, La Nausee czyli Md�o�ci, znana dot�d tylko"wtajemniczonym", ukazuje si� dopiero w trzydzie�ci sze�� lat po wydaniufrancuskim. Od tego czasu wydarzy�o si� wiele w pisarstwie Sartre'a i wliteraturze europejskiej. Komentarze do La Nausee licz� spor� bibliografi�,naros�y te� literackie echa ksi��ki i polemiki. Oczywi�cie, na tym polegatajemnica dzie� wybitnych, �e dotykaj� one pal�cych problem�w postaw ludzkich,problem�w kultury. Czytelnik polski otrzymuj�c Md�o�ci po S�owach, jednej zostatnich ksi��ek Sartre'a, nie powinien jednak zapomina�, �e Md�o�cipoprzedzaj� wszystkie inne ksi��ki, �e stanowi� punkt wyj�cia wielu p�niejszychkoncepcji autora. Rozbu dowa� on i poprowadzi� da1ej "prowizorycznie" tylko postawione w tej ksi��ce pytania, szukaj�c d1a nich odpo wiedzi ju� to wfenomenologii egzystencjalistycznej, ju� to w teoriach kultury, a wreszcieodpowiedzi socjologicznych i psychologicznych. Problemy jawi� si� p�niej jakosiat ka powi�za�, w kt�rej tkwi� same w sobie fenomeny.Oczywi�cie uwa�ny czytelnik dostrze�e i w samej powie�ci nie tylko pierwszeformu�y egzystencjalizmu sartre'owskiego, ale i zal��ki linii rozwojowych tychproblem�w i ich przewarto�ciowa�. Podnosi to zreszt� rang� sa mo�wiadomo�cidzie�a i tego� dzie�a znaczenie.Przypomnienie, �e ksi��ka ta nale�y ju� do historii literatury, uruchamiaperspektyw� czasow�, dzi�ki kt�rej jako cz�� potrafimy Md�o�ci dzisiaj trafniejocenia�, i procesu literackiego, gdy� mo�na j� zestawi� z p�niej ju�rozwini�tymi poj�ciami, i jako odniesienie do p�niejszych dzie� literackich,zw�aszcza w nurcie egzystencjalistycznym. Oczywi�cie mog� tutaj tylko wybra�niesystematycznie niekt�re elementy tak filozoficzne, jak i elementy kontekst�wliterackich. Najcz�ciej chodzi i o jedno, i o drugie. Md�o�ci napisane s�przecie� na fali rosn�cej popularno�ci prozy otwieraj�cej si� wyra�nie w wymiarfilozoficzny. Jednym z takich kontekst�w, pozwalaj�cych lepiej rozumie� Md�o�ci,jest na pewno wydany we Francji kilka lat p�niej Obcy (L'Etranger) AlbertaCamus (i tutaj odmienna kolejno�� t�umaczenia polskiego). Wiele tu analogii iszczeg�lne przeciwie�stwa.Przypomnijmy chronologi�: Md�o�ci, pierwsza i kto wie, czy nie najlepsza powie��Sartre'a, ukazuj� si� w roku 1938, czyli w tym samym roku, w kt�rym powstajapierwsze szkice do Obcego, wydane niezbyt dawno jako brulion powie�ciowy podtytu�em Szcz�liwa �mier� (La mort heureuse). Obcy b�dzie jednak zupe�nie inn�ksi��k� i uka�e sie dopiero w roku 1942. To op�nienie, te zmiany - czy nie podwp�ywem Sartre'a? Kiedy por�wnuj� te powie�ci, jeszcze nie w ichegzystencjalistycznej problematyce, lecz w samej aurze obraz�w, kiedy widz�Mersaulta w Algierze, id�cego brzegiem o�lepiaj�cego blaskiem morza po�udniowego- i Antoine Roquentina przechadzaj�cego si� nad ch�odnym, zamglonym Atlantykiem,r�wnie� mieszka�ca nadmorskiego miasta (fikcyjne Bouville ma pewne cechy LeHavre, gdzie Sartre przebywa� kilka lat, i Rouen, gdzie przebywa�a Simone deBeauvoir) - usi�uj� sobie zda� spraw� z tych podobie�stw i przeciwie�stw.Widz� wtedy zawsze dwu ludzi kultury �aci�skiej, dwu zhellenizowanych "Rzymian",z kt�rych jeden osiad� gdzie� za Kartagin�, na s�onecznym brzegu Afryki, drugina kra�cach Galii, gdzie si�gaj� rzymskie drogi, mo�e w Le Havre, mo�e w Rouen,obok kt�rego i dzi� mo�na ogl�da� zachowan� rzymsk� aren�. Jak reagowaliby ciludzie ze �rodka imperium, z centrum my�li �r�dziemnomorskiej - rzuceni nakra�ce? Jeden w mg�� i surowo�� p�nocy, wydany wodzie, drugi rzucony w ogie�po�udnia? Mitologia �r�dziemnomorska zna te dwa niebezpiecze�stwa jakoarchetypy. To Ikar i Faeton zgubieni przez s�o�ce, to Deucalion i Pyrrazagro�eni �ywio�em wody, kt�ry poch�on�� reszt� �yj�cych. Te archetypyprzypomnia� T. S. Eliot w Ziemi ja�owej (1923): to pustynia i �mier� w wodzie,Tamiza i pustynia. U Sartre'a i Camusa te dwa wspomniane wy�ej kra�cegeograficzne s� wariantami postaw, zwi�zanymi z pokrewn� wypraw� duchow�,egzystencjalistycznym podbojem nowych teren�w filozoficznych i literackich,je�li porzuci� wzgl�dnie umiarkowane okolice klasycznej harmonii�r�dziemnomorskiej.Obie powie�ci uruchamiaj� dwa zasadnicze dla siebie poj�cia, jednocze�niekluczowe poj�cia egzystencjalizmu literackiego. Te poj�cia to przede wszystkimpoj�cie obco�ci i absurdu. Obaj bohaterowie czuj�, �e s� obcy, �e naprawd�pochodz� sk�din�d. Nie chc� tu opisywa� filozofii egzystencjalistycznej, jejpowstawania dla Francji w dzie�ach Sartre'a, a tak�e Camusa, czy zdawa� spraw� zdwudziestowiecznych i wcze�niejszych korzeni tej filozofii. Sk�din�d nowenarodziny tej postawy mia�y wszelkie cechy autentyzmu, by�y jej odnalezieniemjakby po raz pierwszy. Zreszt� i opinia wsp�czesna nie zdawa�a sobie sprawy zwielkich, bli�szych i dalszych, antenat�w i wi�za�a egzystencjalizm przedewszystkim z nazwiskiem Sartre'a. Wybuch�o to zreszt� troch� p�niej, po wydaniuprzez niego opas�ego tomu Bytu i nico�ci (l'Etre et le Neant, 1943), a naprawd�w pierwszych latach powojennych.Trzeba jednak pami�ta�, �e filozofia ta rodzi si� ju� na kartach La Nausee,kt�r� od biedy mo�na przet�umaczy� na Md�o�ci. Pisze - od bledy. Demon Sartre'ajest bowiem wed�ug s�ownika rodzaju �e�skiego, wyst�puje w liczbie pojedynczej,jest s�owem pospolitym i staje si� pod jego pi�rem personifikacj�, wi�zyetymologiczne ��cz� to s�owo z morzem (greckie: nautia, �aci�skie: na'usea), awi�c ryzykiem, podr�, eksploracj�, wstrz�saj�c� somatycznie, utrat� trwa�egogruntu pod nogami. (Nie zapominajmy, �e w my�l widzenia archetyp�w u Junga -woda to symbol matki i pierwotnej nie�wiadomo�ci, s�o�ce to symbol ojca,hierarchii, ale i kary. Te stwierdzenia prowadzi�yby nas do psychoanalitycznegouj�cia wspomnianych powie�ci, w��czenia element�w biografii autor�w, alesygnalizuj�c te mo�liwo�ci, ominiemy je tutaj).Wi�c w�a�nie: obco��, absurd. To przede wszystkim wsp�lna obu powie�ciom obco��wobec spo�ecze�stwa (spo�ecze�stwo to zreszt� nakre�lone jest nieabstrakcyjnie,jako konkretne, mieszcza�skie spo�ecze�stwo). Obco�� g��biej u�wiadomionamy�lowo u Roquentina, bardziej odruchowa u Mersaulta. Mersault to w�a�ciwieprostaczek wobec intelektualisty Roquentina. My�li swoje zaledwie o�miela si�formu�owa�. Chodzi jednak w obu przypadkach tak�e o postaw� i typ uczu�, nietylko o my�li. Pozornie pos�uszny codziennemu rytmowi spo�ecznemu, bardziejnawet ni� Roquentin, kt�ry nie pracuje i powie, �e przyzwyczajenia wyk�pa�y go iogoli�y - Mersault oddzielony jest od spo�ecze�stwa schizofreniczn� wr�czoboj�tno�ci� i obco�ci�. Mit kariery, mit wielkiej mi�o�ci, podr�y, kwitujekr�tkim: "Jest mi wszystko jedno". (Podobne to przecie� do wyzna� Anny zMd�o�ci: "Sko�czy�am si�".) Mersault nie zauwa�a jednak tej obco�ci, p�ki - jakMd�o�ci u Roquentina - nie wybuchnie ona, w �arze s�o�ca, k�ad�c mu palec nacynglu rewolweru. A w wi�zieniu zrozumie, �e by� wolny i zagro�ony wolno�ci� takbardzo, �e teraz zagro�ony jest Jej brakiem. Roquentin przesta� wierzy� wspo�eczne mity, jest samotny do tego stopnia, �e dziwi si�, kiedy rozmawia zdrugim cz�owiekiem, �ywi pogard� dla otaczaj�cych go spo�ecznych warto�ci ihierarchii.Sytuacja wygl�da jednak nieco inaczej, je�li chodzi o stosunek tych bohater�w dosamej materii egzystencji, do �wiata, do rzeczy, kamienia, papieru, klamki.Jak�e obce jest na przyk�ad dla Roquentina to morze, kt�re dla Mersaulta by�o�r�d�em rado�ci i o�ywienia. Roquentin widzi tylko cienk� pow�ok�, pod kt�r�czai si� potw�r - niewiadome, natura, posiadaj�ca - jak powiada - tylkoprzyzwyczajenia i mog�ca je zmieni� ("dobre odczucia" niedzielnego popo�udnia,gdzie nawiasem m�wi�c akceptuje si� s�o�ce, ale nieostre, zostaj� raczej wzi�tew nawias).Mersault, jak Roquentin, neguje spo�eczny system warto�ci i prze�wiadcze�. Zdajesi� na tkwi�ce w nim samym potrzeby i bezwiedne prawie odruchy, ale odruchyszczere, spontaniczne, nie wytresowane. Ta oboj�tno��, apatia psychologiczna ifilozoficzna, b�d�ce rodzajem nie�wiadomego buntu, skazuj� go w jegoprawdom�wno�ci na �mier�. Nie mie�ci si� w siatce poj�� spo�ecze�stwa, wymiarusprawiedliwo�ci. Ale jednocze�nie wobec tej oczekuj�cej go �mierci jeszcze razpotwierdzi warto�� istnienia, oddechu morza, wieczoru, kobiety, warto�� �ycia.Jest to co� - jak s�dzi - co powinno by� sta�� szans� wobec �mierci. Zagro�eniezbudzi�o jego my�li, uzasadniaj�ce potrzeb� istnienia, �ycia. Oczywi�cie, natura�ycia jest dwojaka albo te� cz�owiek mo�e nagle od��czy� si�, przesta� rozumie�.Wtedy zjawia si� obco��, nie do zniesienia, jak �ar s�o�ca, jak zalewaj�cy oczys�ony pot, negatywna warto��, nie rze�wo��, lecz s�l. To "s�o�ce" nie negujejednak dla Mersaulta warto�ci dozna� �wiata w tym stopniu, co "md�o�ci" dlaRoquentina. Cela wi�zienia otwiera si� ku morzu lub niebu.Roquentin ucieka nie tylko od s�o�ca (gdy jest t... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sylwina.xlx.pl