Meg Cabot - 7 i trzy czwarte - Walentynki, E-books
[ Pobierz całość w formacie PDF ]MEG CABOT
WALENTYNKI
PAMITNIK KSI NICZKI 7 i ¾
Tytuł oryginału
VALENTINE PRINCESS
Pani nie wie, że przemawia do księżniczki
i że dość byłoby mego skinienia ręki,
by panią oddać w ręce sprawiedliwości.
Lituję się jednak nad panią,
bo jestem prawdziwą księżniczką.
Frances Hodgson Burnett
Mała Księżniczka
Przekład Józef Birkenmajer
Ę ĘŻ
5 czerwca, 19.00,
prywatny samolot w drodze do Genowii
JA KSIĘŻNICZKĄ? JASNE!
Sztuka
Mii Thermopolis
(pierwsza wersja)
S
CENA
44
DZIEŃ. Zabałaganiony pokój nastolatki, z oknami do podłogi, wychodzącymi na schody
pożarowe i podwórko studnię. Wielki żółty KOT siedzi na kaloryferze i macha ogonem.
Dziewczyna u progu kobiecości (szesnastoletnia MIA THERMOPOLIS) szuka czegoś gorączkowo.
Jej matka (HELEN THERMOPOLIS), uderzająco atrakcyjna kobieta przed czterdziestką, staje w
drzwiach.
HELEN
Mia! Limuzyna czeka!
MIA
Nie ma mojego pamiętnika! Nie mogę przecież pojechać na całe lato do Genowii bez
pamiętnika!
HELEN
pochyla się i wyciąga czarno-biały pamiętnik, który wpadł między łóżko Mii a ścianę.
HELEN
Tego szukasz?
MIA
(bierze pamiętnik i go przegląda)
Nie, mamo. To mój stary pamiętnik. To pamiętnik z... O rany! To pamiętnik z pierwszej
klasy, sprzed półtora roku! Wszędzie go szukałam! Jejku, wydaje mi się, że to wszystko działo się z
dziesięć lat temu! Bo od tego czasu tyle się wydarzyło. Jak wrócę z Genowii, pójdę do trzeciej
klasy. Boże, czuję się, jakbym była kimś zupełnie innym, rozumiesz? No bo przecież teraz piszę
SZTUKI, a nie powieści! Jestem o tyle starsza i o wiele dojrzalsza, i... O BOŻE, TO PAMIĘTNIK,
W KTÓRYM OPISAŁAM MOJE PIERWSZE WALENTYNKI Z MICHAELEM! O BOŻE! JAK
MOGŁAM GO ZGUBIĆ! NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ, KIEDY GO PRZECZYTAM!
Wtorek, 11 lutego, 18.00,
limuzyna w drodze do domu,
po lekcjach etykiety
Kiedy dzisiaj weszłam do Grandmère na lekcje etykiety, na różowej brokatowej kanapie, na
której zazwyczaj siedzę (bo to najbliżej miseczki z migdałami w cukrze, które podkradam, kiedy
Grandmère nie patrzy, chociaż właściwie wcale nie są takie dobre, bo nie są w czekoladzie ani nic,
ale darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda, zresztą dlaczego starsi ludzie zawsze mają
beznadziejne słodycze?), więc na różowej kanapie siedział dziwaczny facet. Byłam ciekawa, kto to,
bo miał na sobie monochromatyczną koszulę i taki sam krawat, jak facet z telewizyjnego talk show
albo mafioso, a kogoś takiego raczej się nie spodziewasz w apartamencie prawdziwej księżnej w
hotelu Plaza. Nie żebym się uprzedzała do ludzi, ale tak jest.
Grandmère zjawiła się w niebieskim kapeluszu z piórami, jakby była co najmniej Królową
Matką, a nie babką księżniczki, i powiedziała:
- Amelio, jak dobrze, że jesteś. Chciałabym, żebyś poznała doktora Steve'a.
A ja:
- Kogo, przepraszam?
A ona:
- JAK ŚMIESZ W TAKI SPOSÓB ODZYWAĆ SIĘ DO MOJEGO ASTROLOGA?
Aha! Grandmère ma astrologa.
Przyznaję, że się zaniepokoiłam, bo oczywiście od razu pomyślałam o Rasputinie - no
wiecie, tym gościu, który był, jakby to powiedzieć, „duchowym doradcą” (tudzież mistyczną
wyrocznią) rosyjskiej rodziny carskiej, jeszcze zanim wszyscy zginęli rozstrzelani przez rozjuszony
lud. Niekoniecznie z powodu Rasputina, ale poddani cara trochę stracili do niego szacunek, bo
razem z żoną słuchał rad kolesia, którego hobby było zbieranie włosów dziewic.
Oczywiście to nie dotyczy Nancy Reagan, która radziła się astrolożki Jeanne Dixon, ale
tylko dlatego, że Jeanne Dixon miała inne hobby - golfa.
W każdym razie sądzę, że doktor Steve nie jest jak Rasputin, to znaczy, nie ma brody.
Właściwie nie ma żadnego owłosienia, jest całkiem łysy. No i był w garniturze, a nie w mnisim
habicie.
Mimo wszystko nie spodobało mi się, kiedy wskazał na mnie i powiedział:
- Nic nie mów! Niech zgadnę! To jest Jej Książęca Wysokość, księżniczka Amelia!
Na co Grandmère klasnęła w dłonie i mało brakowało, a podskoczyłaby z radości.
- Tak jest! - zawołała. - To prawda! On jest zadziwiający! Czyż nie jest zadziwiający,
Amelio?
Nie wiem, co w tym takiego zadziwiającego, skoro słyszał, jak Grandmère zwracała się do
mnie po imieniu, kiedy weszłam.
A poza tym moja twarz mniej więcej co tydzień jest na okładce „Teen People”. Ale co tam.
- Doktorze, proszę nam powiedzieć, czego się pan dowiedział o Amelii? - Grandmère opadła
na fotel obity różowym brokatem i pstryknęła palcami w moją stronę, co, jak już wiem, oznacza:
Przyrządź mi sidecara. I to już. - Podałam mu twoją datę i godzinę urodzenia, Amelio, i doktor
Steve obiecał, że zaprezentuje twój profil dzisiaj, tu i teraz, żebyś także mogła tego wysłuchać.
- Nie, wielkie dzięki - mruknęłam, idąc do barku. - Nie chcę, żeby mi przepowiadano
przyszłość. - Zwłaszcza koleś, który się nazywa doktor Steve.
- Ależ Amelio, doktor Steve nie przepowiada przyszłości - oburzyła się Grandmère. - Bada
pozycje ciał niebieskich w chwili narodzin danej osoby i interpretuje znaczenie tej konfiguracji,
prezentując potencjalny przebieg życia jednostki. Na przykład doktor Steve twierdzi, że obecnie
grożą mi poważne obrażenia fizyczne...
- Próba zamachu? - podsunęłam z nadzieją mieszając brandy z Cointreau. Może ten facet ma
więcej wspólnego z Rasputinem, niż mi się zdawało.
Ale Grandmère mnie zignorowała.
- ...i wkrótce spotkam się z romantyczną propozycją. Czyż nie, doktorze Steve?
- Tak jest, Wasza Wysokość, wyraźnie widzę niebezpieczeństwo. - Doktor Steve spojrzał z
powagą na Grandmère. -A także oświadczyny.
- To na pewno ten przebrzydły lord Crenshaw -stwierdziła Grandmère, gdy podałam jej
drinka. - Bardzo nalegał, żeby mi towarzyszyć na bal dobroczynny, który hrabina wydaje na rzecz
Amerykańskiego Towarzystwa Kardiologicznego w walentynki. Dobrze, doktorze Steve, co do
Amelii...
- Nie chcę tego wiedzieć! - krzyknęłam. No bo poważnie, kto chciałby poznać swoją
przyszłość? Nie żebym wierzyła w astrologię, ale wiecie, niektóre rzeczy się sprawdzają. Na
przykład to, że Koziorożce i Byki dobrze się rozumieją. No bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że
Michael Moscovitz, najinteligentniejszy i najprzystojniejszy uczeń ostatniej klasy w naszej szkole
(chyba że jest się ślepym, jak te, które uważają, że najinteligentniejszy i najprzystojniejszy jest Josh
Richter), chodziłby z żałosną, płaską pierwszoklasistką jak ja? To tak, jakby Josh Hartnett zaczął
się nagle umawiać z Little Debbie, słynną z batoników.
Mniam, batoniki Little Debbie.
Ale doktor Steve już wyjął mój wykres i czytał:
- Księżniczka Amelia, Jej Książęca Wysokość, jest obdarzona niespotykaną
przenikliwością, natura i wszelkie stworzenia żyjące dostarczają jej wielu radości...
- Auć! - krzyknęłam. Chciałam uciec, ale potknęłam się o Rommla, który kulił się w
wykładanym futrem koszyku koło stojaka z gazetami. - Nie! Nie chcę tego słuchać!
- Jest bardzo stała, zwłaszcza w uczuciach...
- Ani słowa więcej! - Usiłowałam się wyplątać z Rommla, ale to nie było proste, bo miotał
się na wszystkie strony w koszyku.
- ...A najdłuższy, najtrwalszy związek połączy ją z troskliwym, hojnym Lwem...
Zamarłam w bezruchu.
- LWEM?! - wrzasnęłam z podłogi. - To niemożliwe! Michael jest Koziorożcem!
- Cóż, Amelio. - Grandmère z niewinną miną upiła drinka. - Najwyraźniej to nie Michael
jest ci pisany. Co jeszcze, doktorze Steve?
Ale ja już nie słuchałam. Bo wiedziałam na pewno, że doktor Steve to szarlatan. Dobra,
może nie nosi habitu, nie ma brody i nie zbiera włosów dziewic, ale taka z niego wyrocznia, jak i z
Rasputina.
Bo każdy astrolog, który nie wyczytał z mojej daty urodzenia, że Michael Moscovitz jest mi
pisany, do niczego się nie nadaje.
Albo pozostaje na usługach mojej babki, która nie znosi Michaela, bo on nie pochodzi z
rodziny królewskiej ani, co gorsza, nie jest obrzydliwie bogaty, a więc jej zdaniem nie ma prawa
wiązać się z jej wnuczką.
Grzecznie podziękowałam doktorowi Steve'owi, że mnie poinformował, iż moim
przeznaczeniem jest dokonać wielkich rzeczy, gdy zasiądę na tronie Genowii, tak z czystej
uprzejmości. Ale szczerze mówiąc, mógłby mi to powiedzieć pierwszy lepszy jasnowidz z ulicy. Bo
przecież planuję przekształcić pałac w wielkie schronisko dla zwierząt, i w ogóle.
Rany!
Ciekawe, ile kasy Grandmère dała temu oszustowi. Może powinnam zadzwonić do taty. W
końcu ostatnie, czego nam trzeba, to próba zamachu stanu, wywołana rozrzutnością Grandmère.
Tata i bez tego ma dość kłopotów; stara się uspokoić parlament w związku ze sprawą parkometrów,
którą niechcący rozpętałam podczas ferii zimowych.
Kto by się spodziewał, że członkowie gabinetu są tacy drażliwi? Można by pomyśleć, że
okażą mi więcej wdzięczności. To tylko kwestia czasu, zanim tabuny turystów z amerykańskich
statków wycieczkowych zupełnie zdemolują delikatną infrastrukturę Genowii. Musimy szukać
innego źródła finansowania budżetu i wykluczyć statki wycieczkowe; w innym wypadu Genowia
zacznie tonąć jak Wenecja.
Boże, tak ciężko jest być księżniczką.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
- Strona początkowa
- McMahon Barbara - Przysługa za przysługę, e-books
- Minimalist Lighting - Professional Techniques for Location Photography, FOTOGRAFIA (KSIAZKI), The Ultimate Photography Ebooks Collection (Total 358 Books)
- Medical Physiology Guyton & Hall, Medical Books
- McNeilly Mark - Sun Tzu And The Art Of Business. Six Strategic Principles For Managers, Foldery, Business books
- Mehrotra & altri - Elements of Artificial Neural Networks, stooges (hasło - stooges), ebooks, Consciousness Books Collection
- Melanie Mitchell - An Introduction to Genetic Algorithms, stooges (hasło - stooges), ebooks, Consciousness Books Collection
- McGraw-Hill - Schaum'S Outlines - Probability, SCHAUM Books
- Michał Kidziński - Niezalezność Finansowa(2), e-books, e-książki, ksiązki, , .-y
- Medical Physiology - A Systems Approach (Lange Medical Books) 2011, medyczne- książki w j ang
- Mefisto i ja, eBooks txt
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- blacksoulman.xlx.pl