Michael Gerber - Opowieści Z Blarni (2), PDF

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
MICHAEL GERBER
OPOWIEŚCI Z Blarni
LEWA LADACZNICA I STARA SZAFA
Książka dla dziecinnych
PRZEKŁAD JACEK DREWNOWSKI
Wydawnictwo MAG Warszawa 2006
'L9 -
6-800-08K-C8 N9SI
:3iueurej i p^pjs 'AuTDijelSodA} rspipj^
©
eu
I;J BUUEOf
9OOZ ©
9002: ® J^Sii^ u] cfDitg Sutfij 3Cji .piuupjg/o S3ptuoxcfj
Pamięci Giacomo Parodisty (1471-1517, 1518) -
pierwszego parodysty w dziejach i jedynego człowieka,
którego spalono na stosie dwa razy!
Najlepszy sposób na wygnanie diabła, jeśli ten nie ulegnie słowom Pisma, to
szyderstwo i lekceważenie, albowiem nie może on znieść pogardy.
Marcin Luter, cytowany przez C.S. Lewisa
„Diabeł umie, gdy mu to potrzebne, cytować Pismo".
Kupiec wenecki, akt I, scena
* przełożył Stanisław Barańczak, wyd. „W drodze", Poznań 1992 (przy. tłum.).
Najlepszy sposób na wygnanie diabła, jeśli ten nie ulegnie słowom Pisma, to
szyderstwo i lekceważenie, albowiem nie może on znieść pogardy.
Marcin Luter, cytowany przez C.S. Lewisa
„Diabeł umie, gdy mu to potrzebne, cytować Pismo".
Kupiec wenecki, akt I, scena 3*
* przełożył Stanisław Barańczak, wyd. „W drodze", Poznań 1992 (przy. tłum.).
INFORMACJA DLA RODZICÓW I INNYCH ZAINTERESOWANYCH OSÓB
W zalewie nieprzyzwoitych i wulgarnych treści, masowo publikowanych przez typów,
którym zależy tylko na szybkim zysku*, nie sposób śledzić wszystkiego, z czym ma
styczność dzisiejsza młodzież. Właśnie dlatego niniejszą książkę wydrukowano
przy użyciu nowego, wymyślonego przeze mnie systemu, zwanego Cenzorwizją.
Dzięki Cenzorwizji nieodpowiednie treści stają się CAŁKOWICIE NIEWIDZIALNE dla
niewinnych oczu. Jeśli czytelnik nigdy jeszcze nie przeczytał, nie usłyszał ani
nie pomyślał o którymś ze słów znajdujących się w tej książce, dane słowo się
nie pojawi, a w jego miejscu pozostanie tylko nieszkodliwe, puste miejsce.
Oto przykład. Następne zdanie zawiera kilka nadzwyczaj paskudnych, jakkolwiek
słabo rozpowszechnionych
wulgaryzmów. „Była to _____, _____, _______ i _____
__ciemna, deszczowa noc". Dzięki Cenzorwizji powinno
* Kłaniam się!
to brzmieć jak wyjątkowo mdłe, ale i całkowicie niewinne zdanie. Jeśli jest
inaczej, uprasza się o natychmiastowy zwrot egzemplarza książki, ponieważ Twoja
Cenzorwizja jest uszkodzona i w każdej chwili grozi wybuchem. Istnieje jeszcze
druga możliwość - jesteś nad wyraz zdeprawowanym osobnikiem, który wymaga opieki
specjalisty. W takim wypadku witamy w klubie.
Dziękuję za przeczytanie wstępu i mam nadzieję, że książka Ci się spodoba. Jest
zupełnie_________i pełna_____,
a także_______i____. Pod sam koniec pojawia się nawet
trochę_____. Ta książka totalnie Cię_________! Mój___
komputer padł, bo była tak
świńska!
Istnieje jeszcze druga możliwość - jest to urocza, umoral-niająca opowieść o
pięciorgu angielskich uczniów.
ROZDZIAŁ 1
Było sobie czworo dzieci ó imionach Picia, Zuzka, Edi i Wygódka, a ta książka
opowiada o tym, co im się przydarzyło, gdy rodzice sprzedali je do eksperymentów
medycznych. No, w zasadzie wypożyczyli, bądźmy wobec nich w porządku.
Któregoś rankaPicia, Zuzka, Edi i Wygódka zostali wbrew swojej woli starannie
zapakowani w szary papier i doręczeni do domu starego profesora. Profesor, który
referencje kupił sobie przez Internet, mieszkał na zupełnym zadupiu, dziesięć
długich mil od najbliższego komisariatu. Nie bez powodu. Pewne wydarzenia w jego
domu miały dość podejrzany charakter, ale tak to już bywa z postępem nauki.
Profesor nie miał żony, co po części go zdradzało, i mieszkał w wielkiej, pilnie
strzeżonej rezydencji z gosposią, która nazywała się pani Makbet, oraz z kilkoma
służącymi. Byli oni zbytnimi prostakami, aby występować w książce czy nawet mieć
nazwiska z prawdziwego zdarzenia. Nie martwcie się, więcej o nich nie wspomnę.
Profesor miał siwe włosy i wielkie, budzące grozę bokobrody, jakie dzieci
widziały wcześniej tylko raz, na przerażających zdjęciach Isaaca Asimova. Nosił
biały kitel laboratoryjny i miał stetoskop, którym ciągle wszystko osłuchiwał,
nawet takie przedmioty, jak stoły i krzesła. Kiedy podszedł do drzwi, by
rozpakować i przeszukać czworo dzieci z rodziny Perversie, te miały ochotę wziąć
nogi za pas, jakby ich ciała wypełniły wirujące bąbelki. Ucieczka wydawała im
się jednak czymś nieuprzejmym, zwłaszcza że sprzątaczki trzymały pod fartuchami
uzi.
Dzieci stały więc w wielkim holu, a pani Makbet rozcinała krępujące je sznurki i
odklejała znaczki pocztowe (Ediemu wyskubała przy tym kawałek brwi). Kiedy byli
już rozpakowani, profesor obejrzał im zęby i chrząknął z zadowoleniem. Chociaż
żadne z dzieci nie było nigdy w Szwecji, wszystkie natychmiast doznały syndromu
sztokholmskiego, obdarzając profesora bezgranicznym zaufaniem i sympatią. To
znaczy wszystkie z wyjątkiem najmłodszego Ediego.
Edi był najmądrzejszy z rodzeństwa Perversie i przez to cierpiał. Jego bratu
Pici dolegał chroniczny wstrząs mózgu, gdyż zbyt wiele piłek do krykieta
trafiało go prosto w czoło. Mózg jego siostry Zuzki był przeciętny i stosunkowo
mało uszkodzony. Dziewczyna jednak uważała niekonwencjonalne myśli za plamy na
honorze, była zatem niewiarygodnie, powalająco wręcz nudna.
Jeśli chodzi o najsłabszą z miotu, biedną, piszczącą, zagubioną Wygódkę - nikt
dokładnie nie wiedział, co jest z nią nie tak. Nieustannie wpadała w tarapaty.
Pewien lekarz, kończąc wizytę, nazwał ją „geniuszem autodestrukcji". Zuzka, jako
że tylko ona była choć trochę odpowiedzialna,
10
miała pełne ręce roboty, próbując uchronić Wygódkę przed przypadkowym otruciem,
uduszeniem, zgniece-niem, złożeniem w ofierze czy unicestwieniem się w inny
sposób. Czasami bez wątpienia wiedziała, co robi — na przykład teraz. Chwilę po
wejściu do domu profesora Wygódka wdrapała się na stół i bezskutecznie usiłowała
ssać końcówkę wyłączonego palnika gazowego z epoki wiktoriańskiej.
Edi patrzył na nią beznamiętnie.
- Uwaga do siebie - powiedział do swojego palca wskazującego. — Temat:
zachowanie Wygódki.
Edi Perversie miał mocne postanowienie, że kiedyś stanie się bogaty i wpływowy.
Pierwszym krokiem do tego celu było jego zdaniem sprawienie sobie przenośnego
dyktafonu, by nie zapominać wszystkich genialnych myśli i spostrzeżeń, które
każdego dnia przychodziły mu do głowy. Ediemu pomysł wydawał się najzupełniej
rozsądny, kiedy jednak poprosił rodziców o zakup takiego urządzenia, ci patrzyli
na niego z osłupieniem. Zdaniem Ediego był to kolejny dowód, że państwo
Perversie to idioci, skazani na życie w nędzy. Edi nieraz zastanawiał się, czy
będzie ich utrzymywał, gdy się zestarzeją. Uznał, że prawdopodobnie jednak
będzie, żeby mieli nauczkę.
Niezrażony Edi postanowił i tak pielęgnować swój zwyczaj, dlatego też często
można go było zobaczyć, jak dyktuje godne zapamiętania plany i cenne uwagi na
temat Niezwykłego Spektaklu Życia do uniesionego palca wskazującego
prawej dłoni.
— Czy zachowanie Wygódki to wołanie o pomoc? Czy też po prostu wołanie o wciry?
11
Pomijając już opinie Ediego, zapewne nawet sama Wygódka nie rozumiała, jakie
siły pchają ją do tego, by - przywołując jeden z mniej barwnych przykładów —
przez całe piękne, letnie popołudnie próbować rozpłaszczyć się na śmierć za
pomocą wałka mamy. Dzieci wcale nie mają mniej tajemnic niż dorośli, tyle tylko,
że to wszystko jest upakowane w mniejszej przestrzeni.
Picia zauważył, że brat nagrywa swoją uwagę. Chociaż Edi już wiele razy
tłumaczył mu, na czym polega ta czynność, spytał:
— Co robisz? Dłubiesz w nosie?
Edi wykrzywił usta w uśmiechu. Eskimosi mają wiele słów na określenie śniegu, a
Edi dysponował całym repertuarem min, które miały wywołać negatywne emocje u
rodzeństwa. Pewnie trudno Ci będzie w to uwierzyć, drogi Czytelniku, ale Edi
miał to nieszczęście, że jego rodzina to były wielkie fujary*. Rzecz niemal
niesłychana, wiadomo bowiem, że rodzeństwo to na ogół najlepsi kumple na całym
świecie. Ty sam, na przykład, z pewnością tak przepadasz za swoimi braćmi i
siostrami, że często aż nie możesz tego znieść. Założę się, że czasami sam się
szczypiesz i walisz po uszach, tak dla czystej przyjemności.
Ale biedny Edi nie miał tyle szczęścia. Oprócz tego, że robił miny, to jeszcze
dręczył tamtych, kiedy tylko mógł i jak mógł. Rodzeństwo nigdy nie było w stanie
przeniknąć jego diabolicznej przebiegłości. W wyniku tego pozostałe dzieci z
rodziny Perversie stały się przesądne i wierzyły (na
* Tylko bez włochatych myśli, dobrze? Tego byłoby za wiele, bo moje są już
wystarczająco włochate.
12
przykład), że złe chochliki zaczynają każdy dzień od sikania im do płatków
śniadaniowych. Teraz tym łatwiej było uwierzyć w podobne niesamowitości, skoro
znaleźli się w starym, budzącym dreszcz domu na zapadłej wsi, pełnym dziwnych
ludzi, z których niejeden miał pewnie bogatą kartotekę. Po kilku godzinach
papierkowej roboty, wydłużającej się z powodu sprzeczek (Zuzka nie mogła
uwierzyć, że „kontraktowa niewola" oznacza właśnie to, co powiedział Edi,
wydawało jej się to bardzo nie fair), dzieci zostały wysłane do łóżek. ^
- Dziś nie będzie kolacji - oznajmił profesor Berke - żebyśmy jutro mogli od
samego rana zacząć testy.
Po chwili chłopcy przekradli się do pokoju dziewcząt, by porozmawiać.
- Rewelacyjne miejsce! - krzyknął Picia, wpadając do środka. - Rodzice daleko!
Możemy robić, co chcemy!
Niestety, Picia chciał robić to, co zawsze, czyli przejawiać nadmierną
ruchliwość i zachowania destrukcyjne. Trzymając poduszkę niczym piłkę do rugby,
pomknął przez pomieszczenie, wpadając na różne rzeczy.
- Zatrucie testosteronem - mruknął Edi, uchylając się przed upadającym
wieszakiem na płaszcze. - Kto jeszcze uważa, że profesor znajduje się na liście
najbardziej poszukiwanych przez Amnesty International?
- O, wcale nie jest taki zły - stwierdziła łagodnie jego starsza siostra Zuzka.
- Moim zdaniem to miły staruszek.
- No, oczywiście - powiedział Edi. - Czekaj... Powiedziałaś „miły"?
Zuzka zmarszczyła brwi na te słowa. Marszczyła brwi przy każdej okazji. Takim
już była dzieckiem, nadzwyczaj
13
poważnym, choć obywała się przy tym bez typowych wymówek dorosłych, takich jak
niezapłacone podatki czy trudna menopauza. Wszyscy podskoczyli, gdy Picia
uderzył w komodę i stracił przytomność. Ciężko się rozmawiało, gdy Picia był w
pobliżu.
- Przestępca czy nie, ten profesor jest cholernie skąpy — prychnął Edi. —
Żebyśmy sami musieli płacić za przesyłkę...
-To bardzo uprzejmie z jego strony, że nas przyjął -wtrąciła Wygódka - przy tych
niemieckich bombardowaniach Londynu... - Obejrzała jakąś książkę, po czym
niepewnie spróbowała zamknąć ją na swojej krtani. Bez powodzenia.
- Bombardowania, jasne - powiedział Edi. Wygódka wierzyła we wszystko. Zwykle z
rozkoszą traktował ją palnikiem gazowym, ale w tej chwili był zbyt zirytowany. -
Słuchaj, tłumaczyłem ci to w furgonetce pocztowej w drodze z Londynu. Nie ma
żadnej wojny...
Picia się ocknął.
- Ktoś powiedział „wojna"? - spytał z zapałem.
- Druga wojna światowa skończyła się kilkadziesiąt lat temu. Mama i tata kłamią.
- Tere-fere - wtrąciła Zuzka. - Nie gadaj głupstw. Gdyby nie było wojny, po co
kazaliby nam nosić hełmy pod prysznicem?
- Z tego samego powodu, dla którego tata udawał, że bomba urwała mu rękę.
- Teraz to już naprawdę przesadzasz — powiedziała Wygódka. - Nie widziałeś, jak
to wyglądało wtedy przy śniadaniu? Zanim odrosła?
14
- Ręce nie odrastają - oznajmił Edi. - On ją po prostu wetknął pod koszulę. O,
tak. - Zademonstrował, po czym wysunął rękę z powrotem.
- Jeszcze jeden cud! Dwa razy w tej samej rodzinie! — wykrzyknęła Wygódka i
posłała bratu złośliwe spojrzenie. — A ty uważasz, że chodzenie do kościoła to
głupota.
Zuzka siedziała z dłońmi na kolanach i ściągniętymi brwiami. Edi zaczął ją już
przekonywać. Przez swoje wrodzone ponuractwo łatwiej spodziewała się po innych
podłych zamiarów*.
- Ale, Edi, dlaczego mieliby nas okłamywać? Chcesz powiedzieć, że mama i tata,
nasza krew, to Srebnianie?
- Chcę powiedzieć, że to świry — odparł beznamiętnie Edi. - Sprzedali naszego
kota. A może nadal wierzysz, że uciekł, żeby „robić karierę w Hollywood"?
- Słuchaj no, młodszy Perversie! — odezwał się Picia, rzucając poduszką i
zaciskając pięści. - Nikomu nie pozwolę tak mówić o moich rodzicach! -
Przykucnął i zbliżył się do Ediego. - Dawaj! - rzucił, wymachując pięściami jak
dawni bokserzy.
* Zwłaszcza jeśli w sprawę zamieszani byli Srebnianie. Z jakiegoś powodu Zuzka
uważała, że ten najłagodniejszy z narodów odpowiada za większość problemów
świata, a każde złe zachowanie stanowiło jej zdaniem niechybny dowód na ukryte
srebniańskie korzenie. Przykro było patrzeć na kogoś tak ogarniętego
uprzedzeniami. Edi wpisał Zuzkę na listę odbiorców biuletynów różnych
srebniańskich organizacji rządowych. Z jakiegoś powodu najbardziej drażniły ją
materiały o srebniańskiej reprezentacji piłkarskiej. -To dlatego, że udają
niegroźnych... - wyjaśniła Zuzka.
15
Edi wyciągnął z kieszeni gaz pieprzowy i szczodrze opryskał nim brata. Gdy Picia
z wyciem biegał po pokoju, Edi podał Zuzce kawałek papieru.
- Znalazłem to poufne ogłoszenie w komodzie taty.
- Grzebiesz w komodzie taty? - zachłysnęła się Wygódka, jakby się spodziewała,
że na Ediego spadnie z nieba grom z powodu nieprzyzwoitości tego czynu. - Co ja
słyszę!
- Cicho bądź, Wygódko. - Zuzka wzięła wycinek i przeczytała na głos: -
„Wypożyczcie swoje dzieci za MNÓ$TWO FOR$Y!".
Picia wrzeszczał bez ładu i składu, pocierając dłońmi oczy. Należało go
spryskiwać kilka razy dziennie, choćby po to, by utrzymać go w ryzach, więc nikt
nie zwracał szczególnej uwagi na te hałasy. Wpadł na regał z książkami i
przewrócił go z łoskotem.
- Picia, opanuj się, proszę. Próbuję czytać.
- Przepraszam - powiedział Picia, ciurkiem wylewając łzy. Skrył głowę pod pachą
i wrzasnął w koszulę.
- „Zmęczeni potomstwem? Zdejmę wam je z barków na miesiąc, pół roku, ile
chcecie!" - czytała Zuzka. - „Niepokorny chemik w oryginalnym, paramilitarnym
ośrodku szuka materiału ludzkiego do testowania terapii hormonalnych nowej
generacji. Największa niezależna placówka naukowa w Wielkiej Brytanii. Obiekty
badawcze muszą być w wieku poprzedzającym okres dojrzewania i/lub łatwe do
okiełznania. Ponadprzeciętna łatwowierność mile widziana. Żadne dziecko nie jest
za małe - ubijmy interes!".
Zuzka poczekała, aż słowa dotrą do wszystkich, po czym podała wycinek młodszej
siostrze. Wygódka nie chciała go wziąć.
16
Edi wyciągnął z kieszeni gaz pieprzowy i szczodrze opryskał nim brata. Gdy Picia
z wyciem biegał po pokoju, Edi podał Zuzce kawałek papieru.
- Znalazłem to poufne ogłoszenie w komodzie taty.
- Grzebiesz w komodzie taty? - zachłysnęła się Wygódka, jakby się spodziewała,
że na Ediego spadnie z nieba grom z powodu nieprzyzwoitości tego czynu. - Co ja
słyszę!
- Cicho bądź, Wygódko. - Zuzka wzięła wycinek i przeczytała na głos: -
„Wypożyczcie swoje dzieci za MNÓ$TWO FOR$Y!".
Picia wrzeszczał bez ładu i składu, pocierając dłońmi oczy. Należało go
spryskiwać kilka razy dziennie, choćby po to, by utrzymać go w ryzach, więc nikt
nie zwracał szczególnej uwagi na te hałasy. Wpadł na regał z książkami i
przewrócił go z łoskotem.
- Picia, opanuj się, proszę. Próbuję czytać.
- Przepraszam - powiedział Picia, ciurkiem wylewając łzy. Skrył głowę pod pachą
i wrzasnął w koszulę.
- „Zmęczeni potomstwem? Zdejmę wam je z barków na miesiąc, pół roku, ile
chcecie!" - czytała Zuzka. - „Niepokorny chemik w oryginalnym, paramilitarnym
ośrodku szuka materiału ludzkiego do testowania terapii hormonalnych nowej
generacji. Największa niezależna placówka naukowa w Wielkiej Brytanii. Obiekty
badawcze muszą być w wieku poprzedzającym okres dojrzewania i/lub łatwe do
okiełznania. Ponadprzeciętna łatwowierność mile widziana. Żadne dziecko nie jest
za małe - ubijmy interes!".
Zuzka poczekała, aż słowa dotrą do wszystkich, po czym podała wycinek młodszej
siostrze. Wygódka nie chciała go wziąć.
16
- Nie! Nie obchodzi mnie, co mówicie! - powiedziała, po czym zgniotła ogłoszenie
i rzuciła nim w Ediego. —Wojna naprawdę trwa, profesor to szanowany naukowiec
i... i... tata by nam tego nie zrobił! — wykrzyknęła z rozpaczą.
Picia, Zuzka i Edi popatrzyli na Wygódkę, wszyscy z tą samą myślą. Wygódka
desperacko kochała ojca, więc nikt nie wspominał o jej uderzającym podobieństwie
do pakistańskiego właściciela sklepu tytoniowego na rogu.
- Spokojnie, Wygódko, spokojnie - powiedziała Zuzka matczynym tonem, uspokajając
młodszą siostrę chwytem zapaśniczym. Gdy Wygódka runęła na podłogę, Zuzka
powiedziała: - Przez jakiś czas będzie cicho. Picia, ty jesteś najstarszy. Jak
myślisz, co powinniśmy zrobić?
- Hej! - wtrącił Edi. - Przecież to ja...
- Edi ma rację - stwierdził Picia, który wciąż miał zaczerwienione oczy, ale
zachowywał się spokojnie. Picia nadzwyczaj szybko odzyskiwał siły, przez co Edi
podejrzewał, że to mutant. - No, Edi, co mamy zrobić?
- Uciec, to oczywiste. A jeszcze bardziej oczywiste, że nie możemy do tego czasu
nic jeść ani pić. Pewnie będą w tym
jakieś prochy.
- Racja - przyznał Picia zdecydowanym tonem. — Jeśli mamy uciec, musimy znaleźć
konia z łękami.
- Ooo, konia! — krzyknęła Wygódka, która uwielbiała konie niemal w równym
stopniu, co lodowaty dotyk Zaświatów. - A kiedy już go znajdziemy, będę go mogła
zatrzymać?
- Wygódko, nie jesteś nieprzytomna?
- Ojć, zapomniałam - przyznała Wygódka przy pierwszym z wielu błędów logicznych
w tej opowieści.
17
Edi pokręcił głową. To miała być jedna z tych książek. Tymczasem, wracając do
narracji, Zuzka wydawała się zaniepokojona.
- Co się stało, Zuzka? — spytał Picia.
- Picia, wiem, że jesteś... wysportowany - powiedziała Zuzka — ale naprawdę
myślisz, że gimnastyka to w takiej chwili odpowiedni pomysł?
Picia wybuchł pogodnym śmiechem.
- Nie, nie, Zuzka. Tak się stąd wydostaniemy! Wyniesiemy konia z łękami na
trawnik, a potem na zmianę będziemy pod nim kucali i kopali tunel, wynosząc
ziemię w spodniach. Widziałem to w filmie.
Edi odwrócił się do Pici.
- Nie wierzę, że jesteśmy spokrewnieni — oznajmił.
- No a jaki ty masz pomysł?
- Nie wiem. Może uciekniemy biegiem? Wiem, że to strasznie pospolite, ale...
- Nie, nie, tego nie możemy zrobić — stwierdziła Zuzka. - Nie napisałam bileciku
z podziękowaniami.
- Oj, na miłość boską! — wykrzyknął Edi. Zuzka. była nieprzejednana.
- Kiedy gościsz u kogoś w domu...
- Wbrew własnej woli?
- ...przyjęło się zostawiać podziękowania — dokończyła Zuzka. - Nie mam żadnej
ładnej papeterii.
Edi milczał, patrząc przez okno na księżyc, który rzucał drwiący odblask na fosę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sylwina.xlx.pl