Metz Melinda - Roswell w kręgu tajemnic 04 - Akino, e-booki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
MELINDA METZ
AKINO
Roswell w Kręgu Tajemnic
część 5
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Max Evans przejrzał się w lustrze w łazience.
- Kiepsko wyglądasz, bracie - powiedział do swojego odbicia. Zapadnięte policzki.
Okropne worki pod oczami. Szara cera. Zauważył też parę wyprysków na szyi. To było
nawet... pocieszające. Poczuł się młodszy.
Stanął na wadze. Od wczoraj schudł prawie półtora kilo. Ogarnął go lęk. Zakręciło mu
się w głowie i zsunął się z wagi. W ostatniej chwili udało mu się usiąść na klapie sedesu.
Ukrył twarz w dłoniach. Czy w wieku siedemnastu lat może wystąpić zanik sił życiowych? -
zadał sobie pytanie. Dlaczego jestem taki słaby?
Na parterze nagle rozległ się wybuch śmiechu. Och, Boże, przecież muszę iść do
pracy, pomyślał.
- Wychodzę! - zawołał i ruszył schodami w dół, głośno stukając butami. - Muszę
przejść przez salon - ostrzegał. - Już jestem blisko.
Otworzył drzwi i wszedł. Och, litości. Jego siostra Isabel i jej chłopak, Alex Manes,
nie skorzystali z ostrzeżenia i nie odsunęli się od siebie. Max starał się na nich nie patrzeć.
Przeszedł szybko przez salon, ale i tak zobaczył więcej, niż miałby na to ochotę. Złączone
wargi. Porozpinane guziki. Wszędzie pełno rąk.
To nie była sytuacja, w której ma się ochotę oglądać własną siostrę. Młodszą siostrę.
Co z tego, że już była w gimnazjum.
Zatrzasnął za sobą drzwi i, zadowolony, że znalazł się wreszcie poza domem,
podszedł do jeepa. Usiadł za kierownicą, zapalił silnik i wyjechał na ulicę.
Skręcił w lewo, kierując się do centrum Roswell. Po chwili włączył radio i włożył
ciemne okulary. Było późne popołudnie, ale słońce świeciło jeszcze jasno. Lekkie podmuchy
wiatru rozwiewały Maxowi włosy. Poczuł się nagle jak facet z reklam jeepa: młody blondyn
w słonecznych okularach. Za kierownicą mojego jeepa czuję się tak, jakby należał do mnie
cały świat.
Od bardzo dawna nie był w tak dobrym nastroju. Wszystko układało się po jego myśli.
Siostra była z chłopakiem, którego lubił i który traktował ją, jak należy. Co prawda, Max
wołałby, żeby znaleźli sobie bardziej odosobnione miejsce na te swoje maratony czułości, ale
całkowicie aprobował ten układ: Isabel - Alex.
Uśmiechnął się. Siostra byłaby wściekła, gdyby mogła teraz poznać jego myśli. Na
pewno powiedziałaby, że wprawdzie jest jej bratem, ale to nie upoważnia go do wyrażania
opinii o chłopakach, z którymi ona chodzi. Niech sobie nie wyobraża, że ta sprawa wymaga
jego przyzwolenia. Stwierdziłaby, że to w ogóle nie powinno go interesować.
A jednak interesowało go, tak jak wszystko, co dotyczyło każdego z ich grupy.
Łączyła go z nimi niezwykła więź, a oni byli równie silnie związani z nim. Cała szóstka była
niesłychanie zintegrowana. Czasami, kiedy przebywali razem, ich aury wirowały, tworząc
ogromny kolorowy krąg. Nawet wtedy, gdy byli rozdzieleni, Max miał poczucie jedności. Nie
sądził, że mógłby być teraz w tak dobrym nastroju, gdyby komuś z nich działa się krzywda.
Isabel i Alex na pewno byli szczęśliwi. Może trochę zbyt szczęśliwi, jak na jego gust.
Nawet bał się myśleć, co mogłoby się stać, gdyby mieli ochotę na jeszcze więcej szczęścia.
Nie musiał się jednak o nich martwić.
Z Marią DeLuca też wszystko było w porządku, nawet bardzo, biorąc pod uwagę fakt,
że w zeszłym tygodniu była o krok od śmierci. Znalazła pierścień z jednym z Kamieni Nocy,
który wyzwolił w niej zdolności parapsychiczne. Mogła śledzić działania osób, o których w
danym momencie pomyślała. Nie wiedziała, że Kamień był skradziony i poszukują go łowcy
głów pochodzący z rodzinnej planety Maxa. Próbowali ją zabić i gdyby nie nadeszła pomoc,
pewno udałoby im się to.
Michael Guerin, najlepszy przyjaciel Maxa, stawił czoło łowcom i uratował jej życie.
Teraz największą przeszkodą, jaką chłopak miał do pokonania, było przystosowanie się do
kolejnej rodziny zastępczej. Jego nowi przybrani rodzice, państwo Pascalowie, wymagali
przestrzegania licznych reguł, ale chyba naprawdę troszczyli się o mieszkające z nimi dzieci.
A to już było coś.
A jeśli chodzi o Liz... Przyznaj się, że to jest główny powód twojego dobrego
samopoczucia, powiedział sobie w duchu Max. Liz Ortecho przestała się na niego gniewać. A
dał jego dość powodów, by mogła być na niego wściekła. Pocałował ją, a za chwilę
powiedział, że muszą pozostać tylko przyjaciółmi. Potem znowu ją całował i znowu mówił,
że muszą być tylko przyjaciółmi. A kiedy wreszcie postanowiła pójść na dyskotekę z innym
chłopakiem, zaczął się bawić w podchody i śledzić ją jak jakiś zwariowany harcerzyk.
Prawdziwy przyjaciel tak nie postępuje.
Liz miała już tego dość; nie mogła na niego patrzeć. Sytuacja zmieniła się, kiedy
Maria znalazła się w niebezpieczeństwie i wszyscy ruszyli jej na ratunek. Potem musieli
podjąć walkę o życie Michaela, który przejął Kamień, żeby odciągnąć od Marii łowców głów.
Po tym wszystkim Liz puściła w niepamięć dotychczasowe chimeryczne zachowanie Maxa i
udało im się ponownie zostać przyjaciółmi. Tylko przyjaciółmi, ale jednak przyjaciółmi.
W radiu rozległy się tony kolejnej piosenki. Jakieś durnowate zawodzenie o bólu, jaki
sprawia miłość. Max nie miał zamiaru tego słuchać - szczególnie teraz, kiedy był wreszcie w
dobrym nastroju - szybko więc zmienił stację. Załomotał bęben. Bardzo głośno. O wiele
głośniej, niż gdyby Max siedział na koncercie, tuż przy ogromnym wzmacniaczu. Szybko
przesunął w lewo regulację głośności, ale bębny robiły jeszcze więcej hałasu. Wydawało mu
się, że uderzające w nie pałeczki wbijają mu się w mózg.
Podjechał do krawężnika, zatrzymał samochód i wyłączył radio. Bębnienie wprawdzie
ustało, lecz słychać było wiele innych dźwięków. Gdy zatrąbił przejeżdżający samochód,
chłopak odrzucił głowę do tyłu i zacisnął zęby, bo klakson przewiercał mu bębenki w uszach.
Zasłonił uszy rękami, z trudem powstrzymując krzyk. Nie mógł znieść tego natężenia
hałasu.
Zacisnął powieki i oparł głowę na kierownicy. Przyciśnięte do uszu dłonie
niewystarczająco tłumiły dźwięki: szum opon samochodowych na jezdni, świergot ptaka na
drzewie, chichot dwóch dziewczyn. Max słyszał przepływ prądu w linii wysokiego napięcia i
ocierające się o siebie liście drzew, a nawet własną krew, pulsującą w żyłach. Nie mógł tego
wytrzymać.
Nagle wszystko ucichło, jak gdyby jakaś gigantyczna ręka wyregulowała tę kosmiczną
głośność. Przyciśnięte do uszu dłonie przepuszczały tylko odległe, stłumione dźwięki.
Otworzył oczy i zobaczył przejeżdżający samochód; prawie go nie słyszał.
Odsunął dłonie od głowy, trzymając je w pogotowiu, żeby w razie potrzeby móc je
znowu przycisnąć do uszu. Ale to, co teraz słyszał, było po prostu zwyczajnym szumem ulicy.
Niektóre dźwięki były głośniejsze od innych, ale żaden nie zbliżał się nawet natężeniem do
tego, co tak boleśnie odczuwał przed chwilą.
Co to było? - zastanawiał się, rozglądając się. Jakaś kobieta pracowała w ogródku,
całkowicie zaabsorbowana swoim zajęciem - na pewno nie doświadczyła tego co on.
Oczywiście, że nie. A może coś się popsuło w stacji radiowej, tak że zaczęli nadawać
muzykę, od której mogły popękać bębenki w uszach. Ale jak wtedy wytłumaczyć natężenie
dźwięków wydawanych przez samochody, ptaki i linie wysokiego napięcia. Cokolwiek to
było, dotyczyło tylko Maxa. Pochodziło z jego wnętrza.
Zrobił głęboki wydech i opuścił dłonie na kierownicę. Odczekał jeszcze kilka minut,
aby upewnić się, że nie dopadnie go już żaden ogłuszający hałas, i włączył się do ruchu.
Podczas jazdy czuł, że jest cały spięty; miał sztywny kark, ramiona i ręce. Zbyt mocno
zaciskał palce na kierownicy. Odpręż się, nakazał sobie. Zaczerpnij powietrza i się odpręż.
Jednak ciało nie było posłuszne - w napięciu oczekiwało kolejnego ataku.
Na szczęście atak już się nie powtórzył. Max dojechał do muzeum UFO, nie
doświadczywszy niczego, co dałoby się porównać z wybuchem tych potwornych dźwięków.
Postawił jeepa na parkingu. Może powinienem spytać Raya, co to mogło być? - zastanawiał
się. Może pozaziemskie istoty czasem doznają takich wrażeń?
Ale Ray Iburg nie lubił, kiedy się go pytało o sprawy związane z sytuacją kosmitów.
Powiedział Maxowi, Isabel i Michaelowi, że chociaż pochodzą z jego rodzinnej planety, ich
domem jest teraz Ziemia. Nie chciał, żeby marnowali życie, pogrążając się w marzeniach,
które się nigdy nie spełnią.
Max podejrzewał jednak, że jego dużo starszy przyjaciel spędza mnóstwo czasu na
rozmyślaniach o domu - ich prawdziwym domu. Kiedy chłopiec dowiedział się, że Ray też
jest kosmitą, w jego umyśle zarysował się pewien idealny obraz. Nikomu się do tego nie
przyznawał, ale wyobrażał sobie, że ich stosunki ułożą się tak jak w „Gwiezdnych wojnach”
pomiędzy Lukiem Skywalkerem a Yodą. Ray stanie się jego mistrzem, przekaże mu całą
swoją mądrość, opowie o jego rodzicach i nauczy go bardziej wyrafinowanych sposobów
korzystania z mocy. Może to było głupie, ale tak właśnie myślał.
Wszystko jednak odbyło się zupełnie inaczej. Ray opowiedział jemu i Michaelowi o
śmierci ich rodziców. Pokazał im hologram statku kosmicznego, który rozbił się na pustyni w
pobliżu Roswell w 1947 roku. Opowiedział też o tym, jak przenosił ich inkubatory ze
zniszczonego statku do jaskini, gdzie mieli zagwarantowane bezpieczeństwo na długie lata,
dopóki nie osiągną odpowiedniego stadium dojrzałości. Pokazał im nawet kilka nowych
sposobów wykorzystania posiadanej przez nich mocy, dzięki którym łatwiej im byłoby się
ukryć przed szeryfem Valentim. Kiedy łowcy głów zaczęli prześladować Marię, Ray
natychmiast przyszedł jej z pomocą.
I to wszystko. Był bardzo zadowolony, że Max pracuje u niego w muzeum, ale
zachowywał się tak, jakby obaj byli zwykłymi ludźmi. I tego samego wymagał od Maxa.
To jednak zdecydowanie nie wystarczało siedemnastoletniemu chłopcu. Chciałby
nauczyć się od Raya historii ich planety, poznać jej kulturę, dowiedzieć się o niej
wszystkiego. Tylko starszy doświadczony kosmita mógł mu powiedzieć, czy te potwornie
głośne dźwięki mogły mieć jakiś związek z jego pochodzeniem. Ale prawdopodobnie Ray
zamknąłby się w sobie i nie odpowiedział na to pytanie.
Max, wysiadłszy z jeepa, ruszył wolnym krokiem przez parking. Zdjął okulary
słoneczne i zaczepił je na wycięciu podkoszulka.
- Odkryłem wspaniały obraz
foo fighters,
wojowników fu - pospieszył Ray z
informacją, ledwie chłopak przekroczył próg. - Chodź zobaczyć - powiedział i nie czekając na
odpowiedź, ruszył na tyły muzeum.
- Nie wiedziałem, że Foo Fighters mają jakieś powiązania z UFO - zauważył Max,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sylwina.xlx.pl