Meg Cabot - Dziewczyna Ameryki 02 - Pierwszy krok (by MaxFILM), ★ e-booki, ★★ Młodzieżowe ebooki (MaxFILM ...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
MEG CABOT
PIERWSZY KROK
Przekład
Edyta Jaczewska
Nigdy nie wątpię, że małej grupie zaangażowanych ludzi uda się zmienić świat -
przecież tylko w taki sposób świat się w ogóle zmienia.
Margaret Mead, antropolog
Dopiero gdy zrobisz z siebie idiotkę kilkaset razy, dowiesz się, co działa.
Gwen Stefani
No dobra, dziesięć głównych powodów, dla których beznadziejnie jest być mną,
Samanthą Madison:
10. Chociaż w zeszłym roku uratowałam życie prezydentowi Stanów Zjednoczonych,
dostałam medal za odwagę i nakręcono o mnie film, wciąż jestem jedną z najmniej lubianych
osób w całej mojej szkole, która podobno stanowi postępową i wysoce poważaną instytucję
edukacyjną, ale mnie się wydaje zapełniona wyłącznie (pomijając mnie i moją najlepszą
przyjaciółkę Catherine) noszącymi ciuchy od Abercrombie and Fitch, wykazującymi zero
tolerancji dla kogokolwiek, kto mógłby mieć choć nieco odmienne zdanie (czy raczej, w
gruncie rzeczy, jakiekolwiek własne zdanie), radośnie wyśpiewującymi szkolny hymn,
oglądającymi wszelkie reality show w telewizji neofaszystami.
9. Moja starsza siostra - ta, której podobno dostało się całe dobre DNA, na przykład
geny odpowiedzialne za jedwabiste rudoblond włosy w przeciwieństwie do włosów w kolorze
miedzi i o fakturze druciaka do szorowania garnków - jest najpopularniejszą dziewczyną w
Liceum imienia Adamsa (i często przewodzi tym radosnym śpiewakom, od szkolnego
hymnu), wskutek czego prawie codziennie uczniowie, nauczyciele, a nawet rodzice, którzy
obserwują, jak się snuję po obrzeżach społecznych kręgów, samotna i przygnębiona pośród
tego morza nieustannego animuszu, pytają mnie: „Czemu nie jesteś bardziej podobna do
swojej siostry Lucy?”
8. Chociaż zostałam mianowana nastoletnią ambasadorką przy ONZ, w uznaniu
rzekomej odwagi, z jaką ocaliłam życie prezydentowi, rzadko mogę się zwolnić ze szkoły,
żeby zająć się moimi obowiązkami. W dodatku tak się również składa, że wcale mi za ich
pełnienie nie płacą.
7. Ze względu na to byłam zmuszona podjąć jakieś płatne zajęcie, żeby mieć z czego
regulować mój wiecznie rosnący rachunek w Sulivan's Art Supplies, gdzie sama kupuję sobie
bloki rysunkowe Strathmore i ołówki, bo rodzice postanowili mnie nauczyć wartości
pieniądza i wpoić mi szacunek dla pracy. I w przeciwieństwie do mojej siostry Lucy, której
również kazano iść do pracy, żeby utrzymała się w formie - modnej, nie artystycznej - nie
dostałam ciepłej posadki w centrum handlowym w butiku z bielizną, który daje trzydzieści
procent zniżki i płaci dziesięć dolców za godzinę za siedzenie za ladą i czytanie kolorowej
prasy, dopóki jakaś klientka nie raczy zapytać o majteczki z rozcięciem w kroku.
Nie, mnie dostała się beznadziejna, płatna według prawie minimalnej stawki praca w
Potomac Video, gdzie przewijam obrzydliwe filmy z Brittany Murphy, a potem odkładam z
powrotem na półki, żeby jeszcze więcej osób mogło je wypożyczyć i dać się wciągnąć w ten
chory, psychopatyczny, skrzywiony świat Brittany Murphy: „Patrzcie - ile - schudłam - odkąd
- grałam - w - OMetess - i - Ashton - zerwał - ze - mną - dla - tej - zasuszonej - Demi - a - ja -
stałam - się - większą - gwiazdą - niż - on”.
I dobrze, przynajmniej mogę się kolegować z takimi czadowymi, wywalonymi ze
szkoły średniej osobami jak moja przyjaciółka i wielbicielka piercingu Dauntra. Ale mimo
wszystko.
6. Pomiędzy szkołą, lekcjami rysunku, obowiązkami nastoletniej ambasadorki oraz
pracą zostaje mi tylko jeden wieczór w tygodniu na spotkania z moim chłopakiem w
kontekście choć w przybliżeniu przypominającym towarzyski.
5. Ponieważ mój chłopak jest tak samo zajęty jak ja, poza tym wypełnia zgłoszenia na
uniwersytety na przyszły rok, a na dodatek jest synem prezydenta, często musi uczestniczyć w
uroczystościach państwowych w ten jedyny wieczór w tygodniu, kiedy mogę się z nim
umówić. Albo więc razem z nim biorę udział w nudnych oficjalnych uroczystościach, co nie
zostawia zbyt wiele miejsca na romantyczne chwile, albo w sobotni wieczór siedzę w domu i
oglądam
National Geographic Explorer
z moją dwunastoletnią siostrą Rebeccą.
4. Jestem jedyną prawie siedemnastoletnią dziewczyną na tej planecie, która obejrzała
wszystkie odcinki
National Geographic Explorer.
I chociaż moja matka jest prawnikiem
specjalizującym się w kwestiach ochrony środowiska, wcale mnie tak bardzo nie obchodzi
fakt, że polarne czapy lodowe topnieją. O wiele bardziej wolałabym się całować z moim
chłopakiem.
3. Mimo że uratowałam życie prezydentowi Stanów Zjednoczonych, wciąż nie
spotkałam swojej idolki Gwen Stefani (przysłała mi wprawdzie dżinsową kurtkę ze swojej
linii ubraniowej L.A.M.B., kiedy usłyszała, że uważam się za jej fankę numer jeden, ale
pierwszego dnia, kiedy włożyłam tę kurtkę do szkoły, Liceum imienia Johna Adamsa,
usłyszałam sporo zjadliwych komentarzy od kolegów, w rodzaju: „Teraz punkujemy, tak?”
albo „Którędy do młyna pogo?” - co pokazuje, że śmiałe interpretacje nakazów mody nie są
mile widziane w mojej grupie rówieśniczej).
2. Ci, którzy mnie znają chociaż trochę, wiedzą to wszystko, a jednak nadal z uporem
twierdzą, że ja mam cudowne życie i że powinnam być wdzięczna za wszystkie te wspaniałe
rzeczy, które mam, na przykład chłopaka, którego prawie nie widuję i rodziców, którzy
wysłali mnie do tej fantastycznej szkoły, gdzie wszyscy mnie nienawidzą. No i za bliskie,
osobiste związki z prezydentem, który czasami nie pamięta, jak mam na imię, i to mimo że
złamałam sobie rękę w dwóch miejscach, ratując mu życie.
A najważniejszy powód, dla którego beznadziejnie jest być mną, Samanthą Madison,
to ten że;
1. Jeśli sama nie dokonam jakiejś drastycznej zmiany, marne są szanse, żeby
cokolwiek miało się w najbliższej przyszłości polepszyć.
1
Być może to tłumaczy, dlaczego wreszcie zebrałam się na odwagę, żeby to zrobić.
Czyli dokonać zmiany. I to nie byle jakiej - na lepsze.
Kogo obchodzi, że moja siostra Lucy niekoniecznie się z tym zgadza?
Właściwie nie powiedziała, że jej się nie podoba. Nie, żebym się przejęła, gdyby
nawet tak powiedziała. Nie zrobiłam tego dla niej. Zrobiłam to dla siebie.
I tak właśnie jej odpowiedziałam. To znaczy Lucy. Kiedy powiedziała na ten temat to,
co miała do powiedzenia, czyli:
- Mama cię zabije.
- Nie zrobiłam tego dla mamy - odparłam. - Zrobiłam to dla siebie. Dla nikogo innego.
Nawet nie wiem, co ona robiła w domu. To znaczy Lucy. Czy nie powinna być na
treningu cheerleaderek? Albo na meczu. Albo na zakupach ze swoimi przyjaciółkami, bo
Lucy tak spędza większość wolnego czasu, gdy akurat nie pracuje w centrum handlowym - co
praktycznie wychodzi na to samo, bo wszystkie jej przyjaciółki kręcą się koło Bare Essentials
(tego butiku z bielizną, w którym płacą jej za nicnierobienie), kiedy ona tam jest, i razem z
nią rozprawiają o ostatnich plotkach na temat J - Lo w „US Weelly” i pomagają jej składać
stringi.
- Tak, ale ty nie musisz na siebie patrzeć - oznajmiła Lucy zza swojego biurka.
Widziałam, że gada przez Instant Messengera ze swoim chłopakiem Jackiem. Pisze do niego
na IM co rano przed szkołą, a potem wieczorem przed pójściem spać, a czasami nawet, jak
teraz, pomiędzy, bo inaczej robi mu się przykro. Jack wyjechał na studia artystyczne w Rhode
Island School of Design i odkąd jest daleko, robi się coraz bardziej niepewny jej uczuć. Lucy
musi go niemal bez przerwy zapewniać, że nadal jej na nim zależy i że nie obściskuje się z
jakimś palantem, którego poznała właśnie w Sunglass Hut czy gdzieś indziej.
Co jest trochę zaskakujące, bo zanim Jack wyjechał na studia, nie wydawał się
szczególnie pozbawiony wiary w siebie. Widocznie studia zmieniają ludzi.
Ta myśl nie podnosi mnie na duchu, skoro mój chłopak, który jest w wieku Lucy,
pójdzie na studia w przyszłym roku. Jack przynajmniej przyjeżdża co weekend zobaczyć się z
Lucy, zamiast włóczyć się gdzieś z kumplami z uczelni. Mam nadzieję, że David też będzie
tak robił.
Chociaż zaczynam się zastanawiać, czy Jack ich w ogóle ma. To znaczy kumpli z
uczelni.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sylwina.xlx.pl